Misiek.

Już dawno chciał, żebym o nim napisała, bo jest ważny. Trzeba o nim pisać. Należy się nad nim litować. Musiał zostawić swoje mieszkanie. Wyjść na ulicę bez niczego i szukać nowego lokum.

O kim mowa? Czy naprawdę to takie słodkie niewiniątko?


Miejsce: Świat po śmierci.
Czas: Nieokreślony.
Bohaterowie: Miś - pluszowa zabawka, Cytrus - pies pluszowy, Łucja - kiedyś bezdomna, teraz właścicielka zbyt dużego mieszkania; Kaczor Donald - w zasadzie kopia kaczora, zabawka i terrorysta; Czarka - czarna żmija pluszowa i koleżanka kaczora

Dialog 1.

Miejsce: Zakład fryzjerski w dzielnicy Zabawkowo miasta Sensbezsens przy ulicy Plasteliny 3.

Miś, do niedawna współlokator Filipa, niebieski pluszak popycha czarne drzwi z napisem ludziom wstęp wzbroniony. I o to chodzi. Dlatego jest tutaj. Dlatego wchodzi do środka. Jak na razie nie chce widzieć żadnego człowieka, a przede wszystkim Filipa i kobiety z mocą, którą Filip sprowadził do ich, Misia i Filipa wspólnego domu.

U fryzjera zgodnie z obietnicą nie ma ludzi. W części pierwszej od drzwi siedzą na krzesłach przy lustrze i trochę dalej: pluszowy pies Cytrus, figurka Kena kopia 324, miś trochę podobny do Misia, ale rudy, nie niebieski oraz krokodyl Miętus też pluszak. Za niskim murkiem w części drugiej pluszowe, szmaciane i plastikowe lalki. Suszą włosy, rozmawiają, czekają na swoją kolei mniej lub bardziej cierpliwie. Można powiedzieć, że tamta część jest żeńska, a ta tutaj męska.

Miś siada na wolnym krześle koloru malinowego jak fartuch fryzjera dużego psa podobnego do Ferdynanda Wspaniałego zrobionego z klocków lego. Sąsiednie krzesło zajmuje Cytrus.

Cytrus: Pan też się farbuje?
Miś: Hmm.
Cytrus: Nie traktują nas poważnie z tymi kretyńskimi kolorami.
Miś; Hmm.
Cytrus: Rozumiem nie chce pan ze mną rozmawiać, bo jeszcze się nie przedstawiłem. Cytrus jestem. Kretyńskie imię. Zmienię je jak już będę czarny.
Miś ( z pogardą ): Teraz wszyscy farbują się na czarno.
Cytrus: Pan też?
Miś: Chciałem, ale się rozmyśliłem.
Cytrus: Więc na jaki kolor?
Misiek: Może brązowy.
Cytrus: Brązowy? Taki sobie.
Miś: Czarny gorszy. Pójdziesz do knajpy i cię wyproszą. Powiedzą, że czarnym wstęp wzbroniony.
Cytrus ( śmieje się ): Ta, akurat, przecież ja nie człowiek i nie pójdę do knajpy dla ludzi.
Miś: Wśród zabawek też zdarzają się rasiści.
Cytrus ( nadal się śmieje ): I pewnie jeszcze terroryści, co?

Jak na zawołanie do fryzjera wkracza terrorysta Kaczor Donald kopia 1098. Za nim pełznie żmija Czarka. Oboje są zabawkami. Kaczor pluszowy, żmija też. Wchodzą. Kaczor zawija sobie dziób czarną chustą. Żmija niczego nie zawija, bo brakuje jej rąk i może stąd jej złość. Nikt na nich nie zwraca uwagi, dopóki Donald nie wyjmuje z plecaka karabinu maszynowego. Strzela nim w stronę sufitu. Zabawki krzyczą i chowają się pod krzesłami i stołem z czasopismami. Fryzjer zamiera w bezruchu.

Kaczor Donald: Dawać forsę, ale już.
Fryzjer ( z płaczem ): Ale my niewiele mamy. Z czego żyć będziemy jak nam pan zabierze?
Kaczor Donald: Cisza.

Strzela do fryzjera. W rezultacie jedna z nóg odpada. Klocki rozsypują się po podłodze.

Miś ( cicho ): To bez sensu zamiast na bank napadać na fryzjera.
Kaczor Donald ( jednak usłyszał ): Właśnie bez sensu, bo nic nie ma sensu i ja wam to teraz udowodnię. Wszystkich zabiję. Tylko ciebie niebieski zostawię za to, co powiedziałeś.

Żmija podchodzi bliżej Misia jakby chciała go pocałować. Nawet muska jego policzek swoim długim czarnym językiem. Potem niestety gryzie go w nogę. Miś traci przytomność.

Dialog 2.

Miejsce: Plac cudów w dzielnicy Cukiernica.

Pole zielonej trawy, mimo jesiennej pory panującej w innych dzielnicach. Na polu kolorowe krowy i te zwykłe czarno-białe lub brązowe. Wśród nich różowa krowa. Obok siedzi Łucja.

Łucja: Pewnie nie muszę ci mówić, dlaczego przyszłam?
Krowa: Nie, ale powiedz. Poczujesz się lepiej jak mi powiesz.
Łucja: Czy ja wiem, czy lepiej? No, dobrze. Filipa nie ma i Misia też. Mieszkam sama. Czuję się taka samotna, zostawiona, opuszczona i chyba mieszkanie jakoś odbiera mój smutek. Zaczęło się zmniejszać i tracić kolory.
Krowa: Tak. Jest pewne rozwiązanie.
Łucja: Jakie? 
Krowa: Poczekasz cierpliwie na Filipa, który wróci. Miś raczej nie wróci. Albo weźmiesz do domu Kordelię.
Łucja: Kordelię? Kto to?
Krowa: Jedna z moich podopiecznych. Mieszka jak ty kiedyś na ulicy.
Łucja: Dobrze. Wezmę.
Krowa: Zastanów się. Kordelia bywa nieznośna.
Łucja: Ja też taka jestem czasami.
Krowa: Tak jak ona na pewno nie.
Łucja: Zaryzykuję. Wezmę ją.
Krowa: Ok. Tylko potem nie mów, że cię nie ostrzegałam.

Dialog 3.

Miejsce: U fryzjera.

Miś się budzi. Niestety już nie jest Misiem, ale Miśkiem. Niewielka różnica? Misiek potrafi wstać z energią, jakiej pewnie brakowałoby Misiowi. Misiek pamięta, że ludziom, konkretnie pewnej czarownicy zawdzięcza przemianę z człowieka w zabawkę. Wszedł jej w drogę. Pojawił się tam gdzie nie trzeba i w czasie najmniej odpowiednim. Powiedział tez coś nieodpowiedniego, co czarownicę wkurzyło i.... Kiedyś jeszcze do tego wrócimy, na pewno.

Na razie Misiek wstaje. Podchodzi do Kaczora. Klepie go po plecach.

Misiek: Dobra robota.
Kaczor Donald: Bierz broń z plecaka i zabijaj.

Misiek bez wahania wykonuje  polecenie. Tym właśnie Misiek różni się od Misia. Czarnym charakterem, którego w żaden sposób nie da się wybielić nawet trochę.

Misiek ( krzyczy ): W imię bezsensu, jedynej prawdziwej wartości gińcie wszyscy.

Strzela po kolei do każdej zabawki, również do Cytrusa. Krew nie leci, bo to zabawki. Zamiast niej do sufitu wzbijają się trociny, kawałki plastiku, materiałów, z których zrobiono lalki, misia, psa, krokodyla, fryzjera, fryzjerkę, Kena. Na chwilę zapanowały hałas i bałagan. Kaczor klepie Miśka z uznaniem.

Kaczor Donald: Przynosisz mi dumę synu.
Żmija Czarka: I mnie też.

Zabierają pieniądze z kasy. Naprawdę  niewiele i wychodzą.

Dialog 4.

Miejsce: Zaułek Biedy.

Gdyby Mickiewicz tu zawędrował, powiedziałby pewnie: wszędzie szarość, co to będzie, co to będzie.

Krowa ( krzyczy ): Kordelia. Gdzie jesteś? Kordelia.
Kordelia: Tu se siedze.

Siedzi szara jak wszytko wokół na worku jakby od ziemniaków. Obok w pudełku kartonowym i na wózku dziecinnym szmaty, opakowania po zjedzonych jogurtach, masłach, chlebie, puszkach. Czyżby jej ubranie i dobytek?

Na twarz Kordelii spływają pukle tłustych mysich włosów. Całe jej ciało cuchnie brudem, ponieważ Kordelia nie chodzi do pobliskiej darmowej łaźni. Nie chodzi, bo nie lubi myć się, nie lubi też ludzi w łaźni i poza nią. Łucja niedługo się o tym przekona. Na razie czuje zapach Kordelii i słyszy jej mowę.

Krowa: Poznaj Kordelio Łucję, moją przyjaciółkę. Ona cię zabierze do siebie.
Kordelia: Cześć stara.
Łucja ( niezbyt jej się podoba powitanie, jednak stara się uśmiechnąć ): Cześć. Idziemy.
Krowa: Zaczekajcie.
Kordelia: No?
Krowa: Pobłogosławię was na dobry początek.

Krowa rusza głową w jedną i drugą stronę jakby chciała nakreślić znak krzyża w powietrzu albo znak nieskończoności. Potem podchodzi bliżej do Łucji.

Krowa: Pamiętaj. Jakby co dzwoń do mnie albo przyjedź.
Łucja: Dobrze.

Łucja i Kordelia odchodzą. Krowa wzdycha.

Krowa: Oby się udało.



P. S. Czy się uda napiszę w innym odcinku. O Miśku też. A Wy podzielcie się ze mną wrażeniami po lekturze.

Jeszcze raz powtórzę, bo tego nie za dużo:
Wszystkie komentarze mile widziane.


 




  

Komentarze

  1. Ja jestem zachwycona i czekam na dalszy ciąg :) Misiek jest bezbłędny jak i cały ten świat zabawek. Uśmiechnełam się... chociaż nie wiem czy o taką reakcję chodziło :) ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O taką właśnie. Dla mnie sam pomysł był zabawny. Dziękuję za komentarz. I cieszę się Twoim uśmiechem.

      Usuń
  2. W sumie lubię purnonsens i gdyby nie tragiczna wymowa, to byłoby to zabawne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zupełnie tragiczna, gdyż w moim świecie nikt nie ginie na zawsze, więc prędzej czy później ci dziś ,,uśmierceni,, pojawią się znów. Może w innym miejscu i w innym czasie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aniu, to straszne. Dlaczego jest tyle zła i przemocy... Misiek w skorupie misia był znośny ale teraz... A kto przetłumaczy Kordelii że zapach to bardzo ważna rzecz, w kontaktach miedzy zwierzęco-ludzko-zabawkowych... Smutno... ale to przecież listopad...
    PRC.

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy przede wszystkim cieszę się, że nadal jesteś, że czytasz, a Misiek no cóż nie był do końca niebieski. Teraz wyszła na jaw jego czerń. Ta, którą nosił w sercu i przez którą kiedyś stał się zabawką, o czym pewnie napiszę. Kordelia ma szansę na zmianę. Misiek też. Zobaczymy, co będzie dalej. Jak to się potoczy. A listopad może być jednak wesoły mimo wszystko. To od nas zależy.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Anno, bardzo interesujący tekst - ciekawy pomysł, ciekawa realizacja :). Gratuluję :). To mówiłam ja, Justyna Karolak :). Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się, że zajrzałaś i przeczytałaś i najważniejsze, że Ci się podobało. Oczywiście zapraszam do innych opowiadań.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty