Trzeci.

Ach te moje bohaterki. Często wymykają się spod mojej kontroli. Panoszą się. Wywołują konfuzję. Czym i dlaczego? 


Eugenia i Stanisława.

Gdy żar leje się z nieba, obie uciekają z domu do swojego ulubionego miejsca. Na ławkę pod blokiem w cieniu rosnącego obok drzewa. Łapią oddechy świeżego powietrza, no powiedzmy w miarę świeżego, bo wiadomo jak jest w dużym mieście. Obserwują sąsiadów. I plotkują bez końca.

- Gorąc straszny - narzeka Stanisława.
- A widziałaś Karola? - uśmiecha się Eugenia.
- Nie, co  z nim? - ciekawi się Stanisława.
- Nic. Tylko chodzi w kurtce zapiętej pod samą szyję i z postawionym kołnierzem.
- W ten upał?!
- Tak. Zapytałam grzecznie, czy ma problemy z krążeniem, a on do mnie, żebym się odczepiła.
- Coś ty! Cham jeden!
- Chyba już mnie nie lubi - Eugenia wzdycha jakby zapomniała, że nie tak dawno Karol i jego lubienie bardzo jej przeszkadzało.
- E, tam. Widzę jak zerka na ciebie - protestuje Stanisława. - I z Klementyną nie chciał się umówić.
- Słyszałam. No, ale ona do kościoła go ciągnęła zamiast z nim iść...

Eugenia się waha, bo niby gdzie jeszcze można pójść z Karolem lub z Klementyną. Ona w  czarno-brązowym kostiumie wyglądającym i pachnącym jak szata pokutna. On w spranej dżinsowej kurtce jak robot bez czucia. Nawet do kościoła za bardzo się nie nadają.
- Masz rację - potakuje Stanisława, domyślając się, o co chodzi Eugenii. - Po tym jak Zygmunt naszą Klemcię zostawił,  strasznie się zaniedbała.
- Ciekawe, co z tym Zygmuntem.

Eugenia nie doczekuje się odpowiedzi, bo na horyzoncie pojawia się Radomiła, która wysiada z obcego samochodu. Czyjego samochodu? I kto jest za kierownicą? Facet nie wygląda jak Kazimierz ani jak Teo. Czy to nowy kochanek? Pytania piętrzą się w głowach obu kobiet, podczas gdy usta same im się otwierają z ciekawości.

Radomiła

Po wyjeździe Teo Radomiła czuła się jak rozbita szklanka. Próbowała skleić się w ramionach Kazimierza, ale jakoś bez skutku. Myśli o Teo wracały. Dlaczego tak się zdenerwował, gdy mu powiedziała, że musi się zastanowić nad jego propozycją ślubu? W końcu przecież nie wspomniała nic o Kazimierzu, z którym dzieliła mieszkanie i łóżko. Chciała jedynie ... Właśnie czego chciała? Odwlec w czasie rozmowę na poważny temat? Pokochać się z nim i potem odesłać do domu jak zabawkę? 

Radomiła wzdychała. - Nie tak, nie tak - myślała. - A jak? Żebym ja to wiedziała. Nikt mnie nie nauczył, co zrobić, gdy kocha się dwóch facetów na raz. Nawet nie pomyślałam, że zwyczajna przygoda z Teo nad morzem  zakończy się miłością. 

Na początku Teo nie był kimś szczególnym. Dopiero później nabrał znaczenia. Stanął jak kołek między nią a Kazimierzem. Może gdyby nie przyjechał, życie Radomiły potoczyłoby się innym torem. Równym bez dziur wahania z kim zostać. Kogo wybrać
gdy chciałoby się spędzać czas z jednym i drugim. Miesiąc z tym. Miesiąc z tamtym.

- Niemożliwe, niemożliwe - Radomiła mówiła sama do siebie.
- Co niemożliwe kochanie? - zapytał Kazimierz.
- E, nic takiego. Tylko moja koleżanka rozstała się z narzeczonym.
- I co nie możesz uwierzyć, że się rozstała?
- Jeszcze nie. Może jak pogadamy, uwierzę.

Trzeci.

Dwa dni później Radomiła wylądowała w łóżku trzeciego. Tak go nazwała w swoich myślach, żeby nie daj boże i on nie stał się kimś ważnym, żeby się nie przyzwyczaiła, żeby seks nie urósł i nie stał się miłością, jedynie chwilą przyjemności niczym więcej. Ekstazy, która wymaże wszelkie myśli o Teo i pozwoli wrócić do Kazimierza. Dlaczego z obcym, nie z Kazimierzem? Bo z Kazimierzem już się starała i nic z tego nie wyszło.

Trzeciego poznała w barze hotelu, w którym spotykała się z Teo. Poszła sobie posiedzieć. Jednak już gdy wchodziła, czuła, że na siedzeniu się nie skończy. Jakimś szóstym zmysłem dotykała bliskiej przyszłości najeżonej seksem. I jak zwykle się nie myliła.

Do jej stolika podszedł młody mężczyzna z czupryną jasnych kręconych włosów i piegami na zadartym do góry nosem. Postać jak z komiksu dla szybko zakochujących się nastolatek. W dodatku kolejny ładny facet, którego spotyka Radomiła.

- Mam na imię Patryk. Podobasz mi się - powiedział tonem zdobywcy.
- Ty mnie też - równie pewnie odparła Radomiła.
- To chodź. Szkoda czasu.

Zaprowadził ją na górę do jednego z wielu anonimowych pokoi. Wcześniej całował ją w windzie. Palcami badał wnętrze jej waginy, aż stała się całkiem mokra. Może dlatego, że nigdy dotąd nie uprawiała seksu z nieznajomym.

Uczucia jak ruchy ciała zalewały ją falami. Ciemność, jasność, ciemność. Dotyk śliskiego prześcieradła. Trochę później szorstkiej ściany, do której przyciskały ją uda Patryka. Żar jakby wokół paliły się atomy. Nigdy czegoś takiego nie czuła. Pulsowanie obejmujące całe ciało. Ból i rozkosz. Przerwa. Patryk wpycha się w jej odbyt jednocześnie masując łechtaczkę. Radomiła krzyczy z ekstazy. On dalej się w nią wpycha. 

Android, młody bóg czy bohater Marvela? Jak inaczej wytłumaczyć siłę, z którą prze wciąż do przodu? Całkiem nie czuje zmęczenia. Gdy w końcu eksploduje, Radomile wydaje się, że pęka niebo. Nadchodzi upragniona pustka. Wreszcie żadna myśl o Teo się nie przebija.

Uprawiają seks jeszcze i jeszcze. Radomiła traci poczucie czasu. Za każdym razem pustka się powiększa. Ciało odżywa. Serce pozbywa się ciężaru.

Radomiła wraca do domu szczęśliwa. Tyle, że... Szczegół. Trzeci zapisał się na jej komórce, a ona na jego.

- Jakbyś jeszcze chciała - powiedział - trochę seksu bez zobowiązań.


P.S. Niestety albo stety, wybór do Was należy, to mój ostatni tekst przed wakacjami. Pojawię we wrześniu. Wcześniej będę pisać na fb. na stronie Lubisłowa oraz w grupie U Lubisłowy.
Poczekacie? Nie zapomnicie o mnie?


 

 

Komentarze

  1. Obiecuję czekać. Obiecuję nie zapomnieć

    OdpowiedzUsuń
  2. A tak na poważnie....uprawiać można pole, sport wyczynowo.....ale nie seks. ....nigdy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedni uprawiają seks inni się kochają

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze chwytasz różnicę. Kochają się z miłością. Uprawiają bez miłości.

      Usuń
  4. Ach żeby to czasem człowiek wiedział czego naprawdę chce to byłoby dobrze... Ciekawe opowiadanie, tym razem mam wrażenie, że dość mocno wbrew pozorom nacechowane rzeczywistością bo takie akurat historie z trzecim się zdarzają ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja wyobraźnia jak widać dobrze pracuje. Ale naprawdę w rzeczywistości zdarza się trzech kochanków?

      Usuń
    2. No Twoja wyobraźnia to nieźle daje czadu :) Pewnie tak, niektórzy wszak realizują swoje dzikie fantazje :D Aniu, czy na wakacje zupełnie zaprzestałaś publikacji? I nie odwiedzasz ostatnio Herbatki, a ja tak lubię Twoje komentarze herbacianych tekstów ... Buziaki :)

      Usuń
  5. To jest dylemat...kochać dwóch naraz. nie zazdroszczę ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pewnie, że poczekamy - lubię tu zaglądać. Ciekawa, co nowego zaserwujesz bohaterkom po wakacjach;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty