Telegonia - co to takiego?



Film znalazłam kilka dni temu na YouTube. Zrobił na mnie duże wrażenie. Dobre i złe. A dlaczego?
Dojdziemy powoli i do tego. Ostatnie refleksje jak zwykle na końcu. Ostatnie i najważniejsze.
Pierwszym moje pytanie, pytanie, które sobie zadałam po obejrzeniu filmu, brzmiało: 
czy ja mam w to wierzyć?
Ponieważ jestem wagą nie podam konkretnej odpowiedzi tak lub nie, tylko coś pomiędzy. 
Nie biały. Nie czarny. Szary. Tak właśnie widzę rzeczywistość. Nie ma konkretnych odpowiedzi na wszystko. Nauczycielom ze szkoły owszem może się tak wydawać. 
Ale ja nie jestem nauczycielką i dla Was też nie mam zamiaru odgrywać tej roli. Do Was należy wybór wierzyć, nie wierzyć i co z tym zrobić. Ja tu podam tylko swoje luźne refleksje i nic więcej.
Nie wierzę, bo nie chcę wierzyć, a jak jest naprawdę, nie wiem. 
Pilnowanie swojej cnoty ze względu na swoje przyszłe dzieci pachnie mi trochę zepsutym serem, szowinizmem w czystej postaci. 
Nam mężczyznom wolno, a tobie kobieto ani trochę. Weź sobie lepiej modlitewnik albo robótkę na szydełku. Możesz ewentualnie szalik zrobić na drutach, ale puszczać się to ty na pewno nie będziesz. Nie będziesz żadnych rozkoszy cielesnych przeżywać, bo dla ciebie to grzech. Tylko my czyści nieskalani jabłkiem drzewa dobrego i zła możemy. Na pewno nie Ty złotko.
Do tego sprowadza się ten temat, przynajmniej dla mnie feministki, którą jestem i nie jestem, ale to już inny temat.
W każdym razie drogie kobiety ja nie uważam, że musicie za wszelką cenę pilnować swojej cnoty. Jednak kierujcie się rozsądkiem i nie idźcie do łóżka z byle jakim frajerem, bo potem będziecie przez resztę życia winić się za to, co zrobiłyście, a na oczyszczające modlitwy i afirmacje może wcale nie traficie.
Z drugiej strony, nie myśląc o dzieciach, a jedynie o sobie, coś jest w tej teorii. 
Jeśli odrzucimy nasze oburzenia na facetów, którzy nam narzucają bycie skromną panienką i wszelkie inne feministyczne poglądy, na pewno znajdziemy coś więcej. 
Intymny kontakt z drugą osobą zostawia ślad w jakieś części nas samych niezależnie od naszej płci i tego co my myślimy na ten temat. Z własnego doświadczenia wiem, że te osoby, z którymi mieliśmy jakiś ważny kontakt niekoniecznie powiązany z seksem, zostawiają w nas coś, czego nazwać się nie da. Pojawiają się w naszych snach. Uciekamy od nich lub dyskutujemy z nimi. 
Jeśli już nie możemy na jawie to we śnie. Dopóki nie oczyścimy się z tych i innych znajomości długich i krótkich, będą nas męczyć te osoby, którym pozwoliliśmy na zbyt wiele. Na seks, na rozmowy z nami, na coś, co się zapisało w naszych matrycach energetycznych, bo było dla nas ważne.
Czy to znaczy, że mamy unikać wszystkich ludzi i nie pozwalać sobie na seks, nawet wtedy, gdy czujemy, że jest nam potrzebny?
Chociaż znam prawa karmy, a teraz jeszcze film o telegoni i znam wszystkie przykazania i te kościelne i te pozakościelne, bo pochądzące z innych religii, powiem nie na zadane pytanie.
Dlaczego zawsze mamy sobie wszystkiego odmawiać? Dlaczego musimy być pustelnikami i cnotliwymi panienkami, żeby sobie zasłużyć na prawo wejścia do nieba?
Podobno życie jest grą i każdy może w nią zagrać. 
Po co aż tak bardzo martwić się o matryce energetyczne? 
Co ma być i tak będzie, niezależnie od naszych planów i naszego martwienia się o swoją energetykę.
Nie odrzucam czekolady, gdy ktoś mnie ją częstuje, chociaż wiem, że po niej mogą mnie boleć zęby, brzuch i wzrośnie poziom cukru w organizmie. Na tej samej zasadzie nie odrzucę ciekawej propozycji seksualnej. Może potem będę żałować tak jak tej czekolady, gdy usiądę na fotelu dentystycznym. 
A może będzie inaczej odrzucę czekoladę, seks i przez całe późniejsze życie będzie mi przykro, że czegoś nie zrobiłam. 
Moja ciocia powiedziała mi kiedyś. Nie kupowałam czekolady, kiedy mogłam ją jeść, bo szkoda mi było pieniędzy na nią wydawać. Teraz kiedy mi pieniędzy nie szkoda, nie mogę już jeść czekolady.
Te słowa wyryły się głęboko w mojej pamięci. Nie powiem już grać nie mogę, bo mam zasady i boję się o swoje matryce. Boję się o swoją karmę. 
Nie. Chcę zjeść moją czekoladę, bo mam na nią ochotę, a potem będę się martwić o zęby.
Jak widzicie nie przejmuje się teoriami przedstawionymi w filmie. 
Nie zastanawiam się, czy są prawdziwe. Nie męczy mnie pytanie kim jestem i kim będę, jeśli zjem tę czekoladę.  Dla siebie samej jestem Atmą, duszą niezmienną. Tylko moje ciało, umysł są w różnych życiach różne.
Nawet jeśli kiedyś będę musiała zapłacić za czekoladę, powiem i tak było warto.
P.S. Każdy z Was sam musi zdecydować, czy jeść czy nie jeść czekoladę. 
Czy pozwolić sobie na seks czy nie. 
Ja nie jestem nauczycielką i Wam nie odpowiem na pytanie, co macie myśleć o czekoladzie i nakładaniu się matryc energetycznych dwóch kochających się osób?

Tag: Fantastyczne, Seks, Obyczajowe, Psychologiczne
  



Komentarze

  1. Ta teoria raczej mnie nie przekonuje. Jednak myślę, że z innego powodu wybór pierwszego partnera seksualnego jest niezwykle ważny. Jeżeli np. pierwszy mężczyzna, z którym kobiecie będzie super, będzie chudy, prawdopodobnie przez całe życie będzie wybierała chudych. Ja prawdopodobnie właśnie z tego względu wybieram zawsze partnerów dużych (albo mocno umięśnionych albo tęgawych) i obowiązkowo młodszych niż ja. Inni mogą być mądrzy, dobrzy i odpowiedni ale ,,za cholerę mnie nie kręcą". Co za marnotrawstwo! Żartuję!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli jest wytrysk pierwszego partnera, plemniki przenoszą geny partnera do krwiobiegu partnerki (niezależnie czy była w ciąży czy nie) i już geny pozostają na zawsze. Dlatego dziecko urodzone 2 czy z 3 partnera ma trochę genów tego pierwszego partnera. Karol Darwin poparł telegonię.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty