Marzy mi się napad na księgarnię.

Skąd ten pomysł? Zupełnie zwariowany.
Dlaczego się pojawił w mojej głowie?
Na te i inne pytania zaraz odpowiem.
Odpowiedź na pierwsze jest prosta.
Pomysł pojawił się pod wpływem opowiadania o napadzie na piekarnię.
Opowiadanie napisał znany i lubiany przeze mnie pisarz. Jaki?
Gdzie znajduje się opowiadanie?
O wszystkim powiem w swoim czasie czyli pewnie na samym końcu ujawnię szczegóły.
Na początku moje luźne refleksje.

Zdjęcie zabrane z tej strony.
Dlaczego chciałabym napaść na księgarnię?
Co bym z tej księgarni zabrała?
Pewnie myślicie, że kasę. Napady robi się, przecież po to, żeby zabrać komuś jego forsę.
Jest to całkowicie logiczne. Jednak ja i moje myślenie nie wiele mamy wspólnego z logiką.
Owszem miałam taki przedmiot na studiach.
Chyba tylko po to, żeby się przekonać, że logiki nie lubię.
Podobnie jak wykładanej na studiach psychologii.
Jak sobie pomyślę, że ludzie się tego uczą, robi mi się niedobrze.
Odbiegam od tematu.
Napadłabym na księgarnię nie po to, żeby zabrać pieniądze z kasy, których tam pewnie mało, bo po pieniądze trzeba raczej iść do banku.
Na księgarnię napadłabym z powodu książek. Zabrałabym ich tyle, ile by się dało.
Normalnie są one dla mnie niedostępne i wcale nie dlatego, że jestem statystycznym Polakiem nieczytającym książek. Jak wiadomo czytam ich w nadmiarze i często mam ich dużo, gdyż chodzę do 3 bibliotek. 
Do księgarni też wchodzę, ale kupuję książki bardzo rzadko.
Dlaczego? 
Zwyczajnie ich ceny są wygórowane, więc gdy mam do wyboru ładny ciuch lub dobre jedzenie, to jednak to wybiorę. 
Nie będę przecież kosztem książek chodzić w starych łachach.
To chyba jasne. W tym przypadku jestem typową kobietą 
i w dodatku taką, która ma mało forsy, a bogatych sponsorów brakuje. 
W końcu niewielu jest takich, co dużo zarabiają i jeszcze chcą wydawać swoją forsę na zachcianki jakieś baby, nawet jeśli jest bardzo dobra w łóżku.
To jednak inny temat.
W każdym razie nie mam tyle szmalu, żeby sobie kupić kilka książek w księgarni.
Dlatego marzy mi się napad.
Ja w kominiarce z kimś, kto chciałby ze mną uczestniczyć w tym napadzie. 
Z odważnym kolegą, koleżanką, przyjacielem, przyjaciółką, sąsiadem, sąsiadką, 
a może z tym facetem, co mnie ostatnio podrywał pod sklepem. 
Też by się nadawał, o ile wykazałby się odrobiną szaleństwa i pomysłowością, 
taką jaką wykazali się bohaterowie opowiadania.
Główny bohater i narrator mówi żonie o tym jak był głodny 
i razem z drugą osobą napadł na piekarnię. 
Facet, który był w tej piekarni oddał im wszystko 
w zamian za poświęcenie trochę czasu na muzykę Wagnera. 
Teraz po latach bohater odczuwa podobny głód razem z żoną, 
która wpada nagle na pomysł napadu.
Co było dalej? 
Jak to się skończyło? 
Dowiecie się jak przeczytacie opowiadanie.
Wracając do mojego napadu. Myślę, że byłoby podobne do tego z opowiadania.
Tyle tylko, że ja zaspokoiłabym swój głód książkowy, 
a jakbym już te książki przeczytała, to bym je uwolniła 
czyli przekazała innym takim jak ja, co książek nie czytają, 
ale nie dlatego, że nie chcą, ale dlatego, że nie mają dość forsy. 
Podobnie jak biblioteki, które żebrzą o każdy grosz, 
bo tego, co mają jest zbyt mało, żeby można było kupić wiele ciekawych książek.
Czytelnictwo spada, a jaki tego powód? 
Nie brak chęci do czytania, ale brak dostatecznej ilości forsy.
Tak jak bohater opowiadania o napadzie na piekarnię, jestem głodna. 
Mój głód jest głodem książkowym. Stąd pomysł na napad, gdyż inaczej się nie da.
Jesteśmy głodni i potrzebujemy jedzenia. Nieważne, czy dla żołądka, czy dla głowy.
Ważne jest to pragnienie i realizacja pragnienia.
Ciekawe jakby na mnie zareagowali pracownicy księgarni?
Czy daliby te książki w zamian za słuchanie nielubianej przeze mnie muzyki disco polo.
To byłaby prawdziwa zapłata. Prawdziwa tortura dla moich uszu.
Chcesz książki, weź je sobie, ale posłuchaj z nami przebojów najnowszych disco polo.
Takich, co to lecą na weselach, żeby ogłupić tych zbyt jeszcze trzeźwych gości.
Zastanawiam się jak bym wytrzymała dawkę godzinną tej ,,uroczej,, muzyki?
Czy wyszłabym z księgarni bez książek, 
uciekając przed przymusowym słuchaniem muzyki?
A co z transportem? 
Mój wspólnik, wspólniczka musiałby mieć ciężarówkę, żeby zabrać moje książki.  
Może oboje mielibyśmy stopery w uszach takie jak te chroniące przed śpiewem syren.
Czy jednak wtedy usłyszelibyśmy, co mówią do nas pracownicy sklepu, 
a przecież to, co powiedzą jest bardzo ważne.
Wydaje się z pozoru, że te moje fantazje niewiele mają wspólnego z opowiadaniem, 
z jego treścią.
Pozornie. Tak naprawdę treść jest podobna. Tylko sklep inny. Inny rodzaj głodu.
Chodzi jednak dokładnie o to samo, co u mnie 
czyli kradzież rzeczy w normalny sposób niedostępnych. 
Oczywiście mogłyby być dostępne, gdyby bohater miał trochę inne poglądy na temat swojej pracy.
W moim przypadku, gdybym miała dobrą pracę czyli dobrze płatną albo bogatego sponsora.
Oburzacie się pewnie na moje pomysły. Przynajmniej niektórzy.
Jak można okradać innych?
Można, nasze państwo nas ciągle okrada i dobrze, więc my też możemy kraść, 
jeśli czujemy taką potrzebę. Musimy tylko mieć w sobie dość odwagi i luzu.
Poza tym to moje fantazje i fantazje autora opowiadania.
Do Was należy wybór, czy chcecie to czytać, czy nie i czy Wam się to podoba czy oburza.
To Wy nadajecie znaczenie temu co czytacie i własnym odczuciom 
czyli jak Wam się nie podoba, nie moja wina.
Myślę, że autor opowiadania zgodziłby się ze mną w tej kwestii, a może by się nie zgodził?
To już nie moja sprawa.
Napisałam jedynie coś w rodzaju recenzji opowiadania, które dopiero teraz przeczytałam.
Pora rozwiązać zagadkę dla tych, 
którzy jeszcze nie wiedzą, o kogo chodzi i o jakie opowiadanie.
Gdzie ono się znajduje?
Uwaga. Mówię.
Chcecie czytajcie. Nie chcecie nie czytajcie, ale osobiście polecam. 
Na pewno na to nie szkoda czasu.
Haruki Murakami ,, Zniknięcie słonia,,. Opowiadanie pod tytułem ,,Ponowny napad na piekarnię,,.


   

Komentarze

  1. przeczytałam do tej pory jedną powieść Pana "Tańcz, tańcz, tańcz" - kolejna czeka na półce ;)
    Jeśli chodzi o głód książkowy - sama jestem w dwóch bibliotekach i jeszcze książki od znajomych pożyczam, a pierwsze co robię gdy wchodzę do empiku - podchodzę i wącham najgrubsze tomy, wertuję stronice i podziwiam :-)
    takie moje małe zboczenie ;)
    a gdybym znalazła się w sytuacji o której piszesz to nawet disco polo nie byłoby mi straszne :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też czytałam podaną przez Ciebie książkę. Bardzo dobra, choć smutna i trudna.
    Oczywiście dla mnie taka nie była, ale osoby, którym ją pożyczyłam narzekały. Nie przeczytały do końca. W końcu nie jest to jakaś łatwa, przyjemna opowiastka. Jest w niej dużo smutku i niezrozumiałych rzeczy. Mimo to, mnie bardzo się podobała. Nie wiem jak Tobie.
    Najbardziej jednak tego autora lubię ,,Kronikę Ptaka Nakręcacza,,. Gruba, a jednak zbyt cienka.
    Tak lubię grube książki i teraz np. czytam Kinga ,,Dallas 63,,. Bardzo dobrze napisana, chociaż z tej serii, co nie wszystkim się podoba, serii tzw. mrocznych książek.
    Też lubię chodzić do empiku, chociaż ostatnio staram się go unikać, bo obawiam się, że znów na coś wydam mnóstwo pieniędzy, a ,,Zniknięcie słonia,, kupiłam w pobliskim markecie. Wersja kieszonkowa z małym drukiem niezbyt droga.
    Tak się zastanawiam jak by to było w empiku, założyć kominiarkę i wyjąć pistolet. Dochodzę do wniosku, że tam by się nie udało. Za dużo ochrony, więc chyba lepsza mała księgarnia.
    Jasne, że są to tylko moje fantazje, ale czemu by nie pofantazjować, pomarzyć o ciężarówce pełnej ciekawych książek.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty