"VOLTA" - Juliusz Machulski - 2016'/2017'
Witajcie po wakacjach i urlopach. Odpoczęliście? Ja tak sobie. W ostatniej chwili pokrzyżowały się moje plany wyjazdowe i zostałam w mieście, ale to już całkiem inna historia.
Zaczynam od czegoś nowego, jeszcze u mnie niespotykanego. Gościnnie wystąpi na blogu Maciej Markisz ze swoją recenzją. Zanim przejdziemy do tekstu kilka słów o Macieju.
Był blogerem Zwierciadła i Newsweeka. Obecnie pisze na Zażyj kultury. Bardzo lubi filmy. Poniżej jeden z obejrzanych przez niego filmów, który warto obejrzeć.
Nowa
komedia kryminalna Machulskiego jest filmem długim jak na komedię.
Zważywszy że wprowadzone są tu wątki historyczne, wątki i smaczki rodem z
dramatu magicznego (nawiązania do stylu filmu: "RĘKOPIS ZNALEZIONY W
SARAGOSSIE") oraz rzetelnie poprowadzona i powoli odkrywana przed widzem
fabuła kryminalna - filmem długim już nie jest, bo dzięki wypełnieniu
tymi tematami aż 1 godz. i 45 min. obrazu, film nie jest nudny i umyka
całkiem szybko. Po wyjściu z kina miałem bardzo jednoznaczne odczucia:
-- BAWIŁEM SIĘ DOBRZE
-- spędziłem czas na dobrej rozrywce
-- nie powaliło mnie
-- TO NIE BYŁ PRZEŁOM W DOROBKU KINA
-- to nie był także przełom w wielkim i wytrawnym dorobku Machulskiego
-- nie żałuję
-- warto "VOLTĘ" polecać jako dobre kino, ale polecać z umiarem.
Głowy nie urwało, nie było zaskoczenia jak przy premierze "SEKSMISJI" - tytułowy bohater ewidentnie w pewnym momencie robi rozpaczliwe miny
-- BAWIŁEM SIĘ DOBRZE
-- spędziłem czas na dobrej rozrywce
-- nie powaliło mnie
-- TO NIE BYŁ PRZEŁOM W DOROBKU KINA
-- to nie był także przełom w wielkim i wytrawnym dorobku Machulskiego
-- nie żałuję
-- warto "VOLTĘ" polecać jako dobre kino, ale polecać z umiarem.
Głowy nie urwało, nie było zaskoczenia jak przy premierze "SEKSMISJI" - tytułowy bohater ewidentnie w pewnym momencie robi rozpaczliwe miny
(w
bardzo udany sposób) 'gdzie ja jestem, niech ten Matrix się skończy',
które są filmowym ukłonem wobec kultowej roli Jerzego Stuhra - i nie
było myślowego kataklizmu jak przy premierze "VABANKU" -- Machulski
doskonale wyspecjalizował się w eleganckich komediach kryminalnych,
gdzie każda nacechowana jest smaczkami kinowymi, smaczkami wziętymi z
realnego życia, zabawą w oprowadzanie widzów po kinowym miasteczku i
jego historii -- ale mimo to... "VOLTĘ" muszę pochwalić. :) Każdy film
Machulskiego to nawiązania, nawiązania i jeszcze raz nawiązania.
Subtelności, ukłony i kalki wzięte z oraz odnoszące się do przeszłych
już klasyków.
"VOLTA" to bardzo delikatne polskie "ŻĄDŁO"!
Nie sposób nie wspomnieć o zachwycających zdjęciach i magicznie ukazanym mieście: LUBLINIE, do którego zaprasza nas wielki reżyser. Jasną jest więc sprawą, że cały projekt chętnie wsparło nasze miasto znane z zabytków, starówki, starych kamieniczek, uroczych zakątków i uliczek i imprez kulturalnych. Znane z ośrodków uniwersyteckich, nowych projektów, lokalnej telewizji, powiewów historii i historyjek z czartem w tle oraz z nawiedzonych artystów wszelkiej maści.
Jak zwykle u Machulskiego znajdziemy i tu błyskotliwe dialogi, teksty, które zapewne przejdą do języka 'ulicy i kina' - urocza "mimika dupy" - i wszystkie uwagi językowe, jak zwykle u Machulskiego znajdziemy wytrawne aktorstwo i... pewne wpadki oraz nieścisłości logiczne, co uważam już za pewną stałą w kinie Machulskiego.
W moim mniemaniu jest jednak bezsensem w tego rodzaju filmach - obrazach z przymrużeniem oka i dystansem - szukać dziur logicznych i podniecać się takowymi wpadkami.
Tak, można się przyczepić do kilku motywów - i cóż z tego? Film jest dobrą zabawą i na takową należy się wybrać, oczekując właśnie tego, a nie serialu kryminalnego w typie: 'Zagadki LA' i inne takie kryminałki na dość poważnie.
Machulski tradycyjnie już pokazuje ugruntowanych w świecie kina tytanów, ale także pokazuje nowe twarze i twarze nieco - z różnych powodów - zapomniane. I tak przeplata się słodki motyw kamerzysty, karłów-supermanów, hackera z krytyką mediów, wielkiej, czasami prostackiej polityki i polityków, z ochroniarzami i wielkim 'come backiem' do świata żywych w kinie masowym - powalający Pazura.
Cała historia i intryga jest dość urocza, film trzyma się kupy i w ostatecznym podliczeniu robi dobre wrażenie. Nie jest to już trzęsienie ziemi jak przy "VABANKU", raczej zabawa i ridley-owskie odnośniki do kina własnego i całego kina.
Krytyka i wielcy oficjele mają to do siebie, że niemiłosiernie często przyczepiają się każdego możliwego detalu, wpadki i wypełniają świat narzekaniem, że mogło być lepiej.
Ja do tego narzekania przyłożyć się nie chcę i choć film mnie nie powalił, zachęcam do jego poznania i poznania skrawków ładnego i momentami magicznego Lublina.
Świetne aktorstwo na każdym poziomie i nie pieprzmy, że tak bardzo panowie przyćmili kobitki, po prostu reżyser pokazał tak historię i "słodkich" panów, że na przemian chcemy dawać kopniaka, ucałować, uszczypnąć, pochwalić, pogłaskać i dać lanie. :)
Volta to kogel-mogel lepszy od ridleyowskiego "Prometeusza" i znajdziemy w nim ukłony do: "Żądła", "Pamiętnika znalezionego w Saragossie", do "Vabanku", do "Vinciego", "Seksmisji", "Matrixa", "Obcego" (kobiety wojowniczki i zabawa w tworzenie kontynuacji filmowej serii), do "Don Kichota z La Manchy", do pięknego pokazywania Londynu (tu Lublina znakomicie zareklamowanego na cały świat) ręką braci Hughes, do wspominanych zabaw filmowych Ridleya Scotta i wielu, wielu innych filmów... do całej serii i wszystkich filmów w type "Ocean 's Eleven"... do filmów i ręki reżyserskiej Petera Weira, równocześnie wnosząc w znakomity sposób dużo lekkości znanej z czeskich komedii i komedii magicznych w typie "Arabeli".
"Volta" jest trochę na niepoważnie, ale podejmuje poważne tematy z dziedziny współczesnej telewizji, wszelkich masowych środków komunikacji, wpływania na innych ludzi - na każdym poziomie i wielkiej polityki. Tu każde słowo, gest i relacja międzyludzka jest znacząca i ważna.
Obejrzyjcie koniecznie ten film dla prawdziwych facetów i prawdziwych kobiet, nie braknie tu podtekstów, filmowych sztuczek, emocji, tajemnicy i chęci prawdziwej bitki!
I powiedzcie; któż z Was nie został w życiu oszukany przez gang zwariowanych karłów-batmanów lub... magicznych Cyganów?
LUBLIN WYMIATA - MACHULSKI CZARUJE - KOLEJNY RAZ W ŻYCIU.
Za genialne epizody i kreacje aktorskie (Zielińskiego, Pazury, Braciaka, Żurawskiego, Olgi Bołądź, Stelmaszyka, Tomasza Kota i innych) - po przemyśleniu całości i swoich gorących odczuć zaraz po obejrzeniu - podnoszę ogólną ocenę z 8 punktów na zasłużone 9.
"VOLTA" to bardzo delikatne polskie "ŻĄDŁO"!
Nie sposób nie wspomnieć o zachwycających zdjęciach i magicznie ukazanym mieście: LUBLINIE, do którego zaprasza nas wielki reżyser. Jasną jest więc sprawą, że cały projekt chętnie wsparło nasze miasto znane z zabytków, starówki, starych kamieniczek, uroczych zakątków i uliczek i imprez kulturalnych. Znane z ośrodków uniwersyteckich, nowych projektów, lokalnej telewizji, powiewów historii i historyjek z czartem w tle oraz z nawiedzonych artystów wszelkiej maści.
Jak zwykle u Machulskiego znajdziemy i tu błyskotliwe dialogi, teksty, które zapewne przejdą do języka 'ulicy i kina' - urocza "mimika dupy" - i wszystkie uwagi językowe, jak zwykle u Machulskiego znajdziemy wytrawne aktorstwo i... pewne wpadki oraz nieścisłości logiczne, co uważam już za pewną stałą w kinie Machulskiego.
W moim mniemaniu jest jednak bezsensem w tego rodzaju filmach - obrazach z przymrużeniem oka i dystansem - szukać dziur logicznych i podniecać się takowymi wpadkami.
Tak, można się przyczepić do kilku motywów - i cóż z tego? Film jest dobrą zabawą i na takową należy się wybrać, oczekując właśnie tego, a nie serialu kryminalnego w typie: 'Zagadki LA' i inne takie kryminałki na dość poważnie.
Machulski tradycyjnie już pokazuje ugruntowanych w świecie kina tytanów, ale także pokazuje nowe twarze i twarze nieco - z różnych powodów - zapomniane. I tak przeplata się słodki motyw kamerzysty, karłów-supermanów, hackera z krytyką mediów, wielkiej, czasami prostackiej polityki i polityków, z ochroniarzami i wielkim 'come backiem' do świata żywych w kinie masowym - powalający Pazura.
Cała historia i intryga jest dość urocza, film trzyma się kupy i w ostatecznym podliczeniu robi dobre wrażenie. Nie jest to już trzęsienie ziemi jak przy "VABANKU", raczej zabawa i ridley-owskie odnośniki do kina własnego i całego kina.
Krytyka i wielcy oficjele mają to do siebie, że niemiłosiernie często przyczepiają się każdego możliwego detalu, wpadki i wypełniają świat narzekaniem, że mogło być lepiej.
Ja do tego narzekania przyłożyć się nie chcę i choć film mnie nie powalił, zachęcam do jego poznania i poznania skrawków ładnego i momentami magicznego Lublina.
Świetne aktorstwo na każdym poziomie i nie pieprzmy, że tak bardzo panowie przyćmili kobitki, po prostu reżyser pokazał tak historię i "słodkich" panów, że na przemian chcemy dawać kopniaka, ucałować, uszczypnąć, pochwalić, pogłaskać i dać lanie. :)
Volta to kogel-mogel lepszy od ridleyowskiego "Prometeusza" i znajdziemy w nim ukłony do: "Żądła", "Pamiętnika znalezionego w Saragossie", do "Vabanku", do "Vinciego", "Seksmisji", "Matrixa", "Obcego" (kobiety wojowniczki i zabawa w tworzenie kontynuacji filmowej serii), do "Don Kichota z La Manchy", do pięknego pokazywania Londynu (tu Lublina znakomicie zareklamowanego na cały świat) ręką braci Hughes, do wspominanych zabaw filmowych Ridleya Scotta i wielu, wielu innych filmów... do całej serii i wszystkich filmów w type "Ocean 's Eleven"... do filmów i ręki reżyserskiej Petera Weira, równocześnie wnosząc w znakomity sposób dużo lekkości znanej z czeskich komedii i komedii magicznych w typie "Arabeli".
"Volta" jest trochę na niepoważnie, ale podejmuje poważne tematy z dziedziny współczesnej telewizji, wszelkich masowych środków komunikacji, wpływania na innych ludzi - na każdym poziomie i wielkiej polityki. Tu każde słowo, gest i relacja międzyludzka jest znacząca i ważna.
Obejrzyjcie koniecznie ten film dla prawdziwych facetów i prawdziwych kobiet, nie braknie tu podtekstów, filmowych sztuczek, emocji, tajemnicy i chęci prawdziwej bitki!
I powiedzcie; któż z Was nie został w życiu oszukany przez gang zwariowanych karłów-batmanów lub... magicznych Cyganów?
LUBLIN WYMIATA - MACHULSKI CZARUJE - KOLEJNY RAZ W ŻYCIU.
Za genialne epizody i kreacje aktorskie (Zielińskiego, Pazury, Braciaka, Żurawskiego, Olgi Bołądź, Stelmaszyka, Tomasza Kota i innych) - po przemyśleniu całości i swoich gorących odczuć zaraz po obejrzeniu - podnoszę ogólną ocenę z 8 punktów na zasłużone 9.
Dobre kino Machulskiego - to jest to.
. . .
Maciej Markisz
(Filmy oceniam w 10-st. skali, gdzie i 0, i 10 są u mnie punktami skali ocen.)
P. S. Tą recenzją otwieram dla Was furtkę występów gościnnych u mnie na blogu. Wszystko pod warunkiem, że Wasze teksty mieszczą się w jednej z moich blogowych kategorii, a więc są: recenzjami filmów i książek, opowiadaniami lub wierszami.
Dobrze wiedzieć :) w ogóle ciekawie, że ktoś się u Ciebie pojawił :)
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę, że Maciej chciał u mnie napisać. Może takich osób będzie więcej i na przykład raz w miesiącu wstawię gościnny tekst. Na razie dziękuję Ci za komentarz.
UsuńBardzo dobry pomysł :)
UsuńDzięki serdeczne za publikację recenzji filmowej.
OdpowiedzUsuń'Może takich osób będzie więcej i na przykład raz w miesiącu wstawię gościnny tekst.' - Może... :) - na pewno każda forma współpracy - w odróżnieniu od pracy zespołu - to coś specyficznego, coś, co może być trudne w początkach. Ciekaw jestem, czy wypali.
Ja - w każdym razie - trzymam kciuki.
I ja dziękuję Macieju za recenzję. Jak to będzie z gościnnymi tekstami? Czas pokaże, czy coś z tego wyjdzie czy też nie.
OdpowiedzUsuńZawsze lubiłam filmy Machulskiego. Dialogi, fabuła i obsada na najwyższym poziomie. Chętnie obejrzę ten film.
OdpowiedzUsuń