Machina czasu czy pralka automatyczna?
Każdy ma jakieś marzenia. Małe, duże i wielkie.
To opowiadanie będzie właśnie o nich i sąsiedzie Florentyny.
Tadeusz miał obsesję na punkcie wynalazków.
Myślał o nich dniami i nocami.
W ciągu dnia zazwyczaj przesiadywał w swoim garażu z przyjacielem Józkiem, który też lubił wynalazki, a dokładnie grzebanie w starych,
znalezionych na śmietniku rzeczach lub tych porzuconych
przez innych na ulicy, przystanku, trawniku, gdzie się dało.
Tadeusz i Józek znosili wszelkie z pozoru niepotrzebne żelastwo
do garażu i tu się nim zajmowali.
Niestety oprócz niezwykłych ozdób dla kobiet i mebli niczego
nie wymyślili i nagle Tadeusz miał sen.
Przyśniła mu się machina czasu.
Stała na poczcie w postaci pralki automatycznej.
Nikt na nią nie zwracał uwagi jakby była zwykłą skrzynką
na listy. Nikt też nie patrzył na kabinę telefoniczną obok
niej. W dobie telefonii komórkowej wydawała się dziwna.
Mimo to ludzie przechodzili obok pralki i kabiny jakby
ich wcale nie widzieli.
Dopiero Tadeusz zapytał panią w okienku, a co to takiego,
wskazując na pralkę i kabinę.
- Machina czasu- odparła.
- Co?- Zdziwił się.
Nie uzyskał jednak odpowiedzi.
Pani była zbyt zajęta, by z nim rozmawiać.
W jej ustach machina czasu brzmiała jak coś zwyczajnego
np. pudełko do paczek lub koperta na list.
Tadeusz wszedł do kabiny.
Zamknął za sobą drzwi.
Poczuł jakby powiew wiatru. Nic więcej.
Po chwili drzwi same się otworzyły.
Wyszedł na pocztę. Niby nic się nie zmieniło.
Jednak Tadeusz czuł, wiedział, że to pozory i teraz znajduje się
w innym czasie.
Obudził się zanim odkrył, do jakiej epoki się przeniósł.
Sen mocno wrył mu się w pamięć.
Od tej pory o niczym innym nie myślał tylko o machinie czasu.
Co by było, gdyby udało mu się ją zbudować?
Dostałby Nagrodę Nobla? Stałby się sławny i bogaty?
Jeśli tak, zaraz by się wyniósł z tego koszmarnego bloku.
Zamieszkałby w dużym, pięknym domu z warsztatem na swoje
wynalazki.
Następnego dnia razem z Józkiem przytachali do garażu
starą, wyrzuconą przez kogoś pralkę.
Zmęczeni usiedli i sięgnęli po swoje puszki z piwem.
Znana im była zasada, odpocznij zanim zaczniesz ciężko pracować.
Przed nimi była przecież ciężka praca nad przerobieniem
pralki w machinę czasu.
Poza tym zarówno Józek jak i Tadeusz nie bardzo wiedzieli
jak się do tego zabrać. Co wyjąć, co dodać?
Co w ogóle z tą pralką robić.
- Masz pomysł?- Zapytał Józek.
- Myślę.
- A jak to tam we śnie wyglądało?
- Miała guzik czerwony.
- No to my też możemy mieć. Pójdziemy do sąsiadki.
- Jakiej znowu sąsiadki!- Krzyknął Tadeusz, który nie znosił
bab wtrącających się do jego roboty.
- A ty, co tak zaraz. - Oburzył się Józek - Jakbym ci byle co proponował.
Nie znasz Florentyny?
- A ta dziwaczka, ale po co do niej?
- Po guziki czerwone przecież.
- Dobra, idziemy.
Poszli więc.
Florentyna poczęstowała ich winem z czerwonych porzeczek,
które niedawno dostała od sąsiadki Eugenii.
Poczęstowała, ponieważ chciała wiedzieć coś więcej
o czerwonym guziku. Po co im był potrzebny? Do czego?
Dlaczego?
Panowie nie chcieli nic jej na ten temat powiedzieć przed winem.
Po winie jak zwykle języki im się rozwiązały i zdradzili
jej tajemnicę o nowym wynalazku.
Nie wiedziała czy śmiać się czy płakać.
Na wszelki wypadek zachowała kamienną twarz jakby
pomysł stworzenia z pralki machiny czasu nie był niczym niezwykłym.
Pokazała im wszystkie guziki koloru czerwonego.
Kiedy w końcu wybrali odpowiedni i wypili wino,
poszli sobie. Wrócili do garażu.
Usiedli. Wyjęli guzik i przystawili go w paru miejscach do pralki.
Co dalej nadal nie wiedzieli.
-Zdrzemnę się.- Powiedział Tadeusz.- Może mi się przyśni jakaś
wskazówka.
- To ja już pójdę.- Pożegnał się Józek.
Tadeuszowi nic się nie przyśniło.
Na drugi dzień powiedział Józkowi, że musi pomyśleć.
Potem zajął się półką na książki dla Leokadii, innej sąsiadki.
Prosiła go o nią jakiś czas temu, a dziś znów się pytała,
czy ją już zrobił.
Miał nadzieję, że w trakcie pracy przyjdzie mu do głowy jakiś
pomysł dotyczący machiny czasu, ale nie przyszedł.
Po jakimś czasie myślenie o machinie trochę go zmęczyło
i znudziło.
Czy naprawdę musi się zajmować takimi skomplikowanymi
sprawami?
Tadeusz uznał, że nie musi.
Razem z Józkiem naprawili pralkę i dali ją Klementynie,
którą uznali za najbiedniejszą sąsiadkę.
A Florentyna dostała z powrotem swój guzik.
Bardzo ciekawy wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję : )
UsuńŚwietnie napisany artykuł.
OdpowiedzUsuńAle to nie jest artykuł. Tylko opowieść. Wiem, mało istotny szczegół.
UsuńZ całej sprawy wyszło coś dobrego :D Przyjemnie się czytało :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podobało :)
Usuń