Cień dziadka.

W ostatniej opowieści o mnie i Lubisłowie pojawił się buntownik. On lub ona albo jedno i drugie przeciwny zagładzie świata, w którym się znalazłyśmy. Zagładzie, w której brałyśmy udział. Wyciągnął z kieszeni pistolet i mierząc w moje czoło nacisnął spust. Co się potem stało?

Wcześniej.

Dawno, dawno temu, zanim ja i Lubisłowa pojawiłyśmy się na świecie, żyli sobie babcia i dziadek. Rodzice mojej mamy i cioci. Bardzo się kochali. Nigdy nie narzekali. W ogóle cud, miód i puder. Szkoda tylko, że ich szczęście nie trwało wiecznie. Dzień się skończył. Nastała pięcioletnia noc. Czas panowania złego czarodzieja, który swą zachłannością objął cały świat. Ludzi zamienił w wilko-roboty. Bezduszne istoty znacznie gorsze od prawdziwych wilków i późniejszych robotów.

Dziadek jak wszyscy inni młodzi mężczyźni wyruszył na wojnę z czarodziejem. Jednak zanim dotarł na miejsce czyli tam gdzie czekali na niego koledzy żołnierze, ktoś coś pomieszał i dziadek się zawieruszył. 

Najpierw nikt nic nie wiedział albo myślał, jeśli nie ma go tu, jest gdzie indziej, wyjaśni się po walce z wrogiem, gdy wygramy i nastanie pokój.

Tyle, że nic nigdy się nie wyjaśniło. Dziadek zaginął razem ze swoim ciałem oraz cieniem. 

Nigdy go nie poznałyśmy ani ja ani Lubisłowa. Patrzyłyśmy tylko czasem na jego stare zdjęcie. Wzdychałyśmy jak za każdą bliską osobą, w dodatku nieznaną, tajemniczą, pewnie lepszą niż znajoma, zwyczajna babcia. Gdzie on się podział? I dlaczego? I jak? I po co?

Cień.

Wreszcie doczekałyśmy się odpowiedzi. Wreszcie się pojawił, ale zacznijmy od początku, od wystrzału.

Zamknęłam oczy. Chwyciłam rękę Lubisłowy jak koło ratunkowe. Czekałam. Pistolet chyba nie wypalił, bo nic się nie działo. Żadnego huku, bólu rozrywanego ciała i... Sama nie wiem czego jeszcze, co towarzyszy umierającym. 

Porażająca uszy cisza. Powoli otwieram oczy, oczekując pośmiertnych efektów specjalnych. Bez skutku. Jedynie cień między mną, Lubisłową i dziwakiem z pistoletem. W zasadzie już bez pistoletu. Pistolet leży parę metrów dalej. On go rzucił? Wiatr mu zabrał czy coś innego? Chyba coś innego, coś w co wpatruje się nasz niedoszły zabójca, coś wyłaniające się z cienia.

Młody wysoki mężczyzna w garniturze jak od ślubu, który odbył się dwadzieścia lat temu. Pachnie naftaliną. Poza tym wokół przybysza znikąd unosi się ciężka jak kamień woń wody toaletowej.

- Uciekajmy - szepcze Lubisłowa. - On jest niebezpieczny.
- Dlaczego? - chcę zapytać, ale nagle facet wyciąga broń i zabija buntownika.

Stoję jak zamurowana. Lubisłowa podobnie, a morderca jak gdyby nigdy nic z uśmiechem odwraca się w naszą stronę. Widok jego twarzy jeszcze bardziej mnie paraliżuje. 

- Niemożliwe - mówię do Lubisłowy - taki sam jak na zdjęciu, więc ..
- Dziadek - krzyczy radośnie Lubisłowa i biegnie do nieznajomego.

On jednak nie podziela jej entuzjazmu, wręcz przeciwnie. Marszczy czoło. Patrzy na nas jak na idiotki. 

- Czy ja wyglądam na dziadka, co? - pyta lodowatym głosem.
- Teraz nie, ale kiedyś... - próbuje tłumaczyć Lubisłowa.
- A może teraz odstrzelę ci głowę?

Kimkolwiek jest, był, będzie, nie żartuje. Przykłada broń do oka. Ja i Lubisłowa znów zamykamy oczy. Chwila ciągnie się w nieskończoność, dopóki on jej nie przerywa wybuchem śmiechu.

- Dobra, najpierw pójdziemy na wzgórze, potem sie zobaczy. No, baby ruszać się żywo.

Idziemy więc: ja, Lubisłowa i dziadek-niedziadek na majaczące w oddali wzgórze. Jeszcze zielone, ale wiem, że jak dojdziemy stanie się brązowe. Rozpadną się ostatnie elementy tego świata. Ponury cień dziadka kroczy tuż za nami.



P. S. Wybaczcie, jakoś krótko mi wyszło i nic się nie wyjaśniło, a jeszcze bardziej zagmatwało. Czyżby dziadek nie chciał, żebym o nim pisała? A może to wcale nie jest dziadek?

Część poprzednia - Zagłada.














Komentarze

  1. Coś jednak się wyjaśniło :) Wiemy co to za zdjęcie! czekam na c.d.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cud, miód i puder :)
    Chętnie przeczytałabym te opowiadania w formie książki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię stare fotografie. Też mam takich dziadków.:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, mają coś w sobie. Mam nadzieję, że Twoi dziadkowie są znani i żyją:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty