Pasikonik.

Obie śniły o zielonym pasikoniku jakby połączyła je niewidzialna nić telepatii. A może los, bóg, wszechświat czy jakaś inna wyższa siła podała im wskazówkę lub ostrzeżenie. Przed czym? Dlaczego?
O co tu w ogóle chodzi? 

Autor: Apollonia Saintclair.


Eugenia i Stanisława.

- I znów święta - wzdycha Eugenia, ciągnąc za sobą wózek na zakupy. Kółka obijają się o schody, zjeżdżając z trzeciego piętra. Hałas powiększa smutek, który nagle zagnieździł się w sercu.
- Przecież ja lubię święta - przekonuje siebie Eugenia, zanim na dole przed blokiem widzi koleżankę Stanisławę. 

- Jak tam gotowa? Idziemy do sklepu? - uśmiecha się Stanisława, ale podobnie jak Eugenia czuje jakiś mrok w powietrzu. Może z powodu pogody, która w tym roku nie rozpieszcza. Raz grzeje jakby było lato, a innym razem wieje jakby zima wróciła. 

Weronika.

Jeszcze śpi, gdy obie emerytki idą do osiedlowego marketu. Nauczyciele strajkują, więc nie musi spieszyć się do szkoły. We śnie jedzie pociągiem razem z Markiem, swoją pierwszą i niestety zagubioną miłością. Trzymają się za ręce i przytulają w wyjątkowo pustym przedziale. Świat za oknem uśmiecha się do nich mijanymi drzewami, polami i domami gdzieś daleko. Weronika po raz pierwszy od dłuższego czasu, czuje się szczęśliwa, dopóki jej wzrok nie zatrzymuje się nagle na małym kawałku okna, po którym wędruje piękny, zielony pasikonik. 

-  Chodź tu mój czarusiu - Weronika wyciąga rękę i chwyta owada, by mu się przyjrzeć z bliska. Gdy po chwili podnosi oczy, nic nie jest już takie jakie było. Siedzi sama w ziejącym pustką wagonie. Marek gdzieś zniknął. Za to w sercu otworzyła się dziura, przez którą przelatuje cały dobry nastrój.

Eugenia i Stanisława.

Eugenia rozgląda się po sklepie za znajomymi twarzami. Szuka wśród nich Radomiły. Jakże byłoby miło, gdyby ona również chodziła między półkami ze zmęczoną miną, miną przegranej, bo wreszcie ona też się przekonała, że związek z mężczyzną na dłuższą metę nic dobrego nie daje. Tylko same obowiązki: pranie, gotowanie, sprzątnie i seks na żądanie. 

- Jak myślisz, kupić ten sernik czy nie? - pytanie Stanisławy wyrywa Eugenię z zamyślenia i sprowadza do nieciekawej rzeczywistości po raz pierwszy tak mocno odczuwanej. 
- Kup - Eugenia z niechęcią patrzy na ciasto. 
- A ty? 
- Co ja?
- Nic nie kupujesz? - Stanisława rzuca spojrzenie na pusty koszyk Eugenii.
- Kupuję - wzdycha Eugenia. - Tylko się zastanawiam, od czego zacząć.

Radomiła.

Po wysłaniu Kazimierza do pracy z kanapką, którą zrobiła mu na drugie śniadanie, kładzie się do łóżka. W przeciwieństwie do innych pań domu nie musi się nigdzie spieszyć. Nadal nie pracuje, a w sprawie świąt, nie da się ukryć, liczy na matkę i ciotkę. One pewnie coś kupią i się z nią podzielą. Wystarczy trochę, bo przecież pierwszego dnia i tak Radomiła przyjdzie do nich razem z Kazimierzem, obecnie już oficjalnym narzeczonym.Teraz więc może i chce odpocząć. O dziwo zasypia od razu po przyłożeniu głowy do poduszki.

We śnie leży na plaży z twarzą przyciśniętą do koca w niebieską kratę. Słońce grzeje jej plecy, a pomarańczowy parawan wokół chroni przed wiatrem. Kazimierz szepcze jej do ucha, że ją kocha. Jego palce wędrują po prawej, potem lewej łopatce, wzdłuż kręgosłupa aż do pośladków. Radomiła tylko przez chwilę walczy z uczuciem wstydu przed ewentualnymi obserwatorami tej sceny. Chęć protestu przegrywa z rosnącą przyjemnością. Rozsuwa nogi, pozwalając, by pieszczota dotarła dalej i głębiej. Jej wagina zaczyna pulsować rozkoszą, gdy dotąd zamknięte oczy Radomiły otwierają się i zatrzymują na wędrującym po piasku zielonym pasikoniku. Zanim pojawi się pierwsza myśl, skąd on tutaj, zimny wiatr rozwiewa włosy Radomiły, gęsia skórka pokrywa ciało. Kazimierz gdzieś znika. Jego miejsce zajmuje Patryk, który jednym mocnym posunięciem wdziera się w nią. Gwałci, trze, tarmosi, wykręca jak starą, niepotrzebną ścierkę. Radomiła krzyczy, ale nikt nie słyszy jej krzyku. Plaża jest pusta i coraz bardziej mroczna.

Eugenia i Stanisława.

Stanisława przygląda się Eugenii. Dziś jej koleżanka wydaje się jakaś inna, jakby nie była sobą. Prawie się nie odzywa i mało co kupiła. Z kolejki do kasy wróciła się po jajka, o których nie wiadomo dlaczego zapomniała. Potem jeszcze szukały odpowiedniego majonezu. Koszmar. Stanisława odetchnęła z ulgą, gdy wreszcie wyszły ze sklepu.

- Dobrze się czujesz? 
Eugenia się nie odzywa, tylko przyspiesza jakby chciała uciec od Stanisławy i jej pytań.

Z północy nadciąga rząd czarnych chmur.



P. S.  Pytania pozostają bez odpowiedzi. Wierzę, że później się wszystko wyjaśni.


      

Komentarze

  1. Też nie lubię świąt.Byle do przyszłego wtorku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szybko zleci. Ciekawe, czy tylko tych nie lubisz czy wszystkich?

      Usuń
  2. A to pasikonik intrygant i burzyciel.

    OdpowiedzUsuń
  3. No nieźle ten pasikonik miesza... Lubię sny, przenoszą do innego wymiaru. Ciekawe co tu się tak naprawdę śniło, a co wydarzyło. Bo oprócz Eugenii i Stanisławy wszystko jakoś tak sennie mi się jawi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Tylko one są zakorzenione w pełni w rzeczywistości. Reszta krąży we śnie, ale jeszcze wszystko się może zmienić i nabrać snu lub jawy.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty