Hipochondria
Czy można się zarazić hipochondrią?
Powiecie pewnie: no, nie, niemożliwe. Jednak w świecie po śmierci panują inne zasady. A kto się zaraził? Dlaczego? Co było potem? Za chwilę.
Miejsce: Świat po śmierci.
Czas: Nieokreślony.
Bohaterowie: Filip - niespełniony artysta lat czterdzieści, Łucja - dawniej bezdomna, teraz współlokatorka Filipa; Wiktor - wampir, nowy kolega Angeliny i Augusto; Angelina - wampir; Augusto - wampir.
Dialog 1.
Miejsce: Łąka nad rzeką we śnie Filipa.
Filip leży na łące na kocu w kratkę. Obok niego jego ukochana z czasów ziemskiego życia: Malina. Świeci słońce. Wokół nich idealna cisza, prawie idealna, bo od czasu do czasu odzywają się ptaki, słychać szum rzeki i powiew wiatru w gałęziach rosnącego obok dębu.
Filip ( przytula się do Maliny ): Tak cię kocham.
Malina ( też się przytula ): I ja ciebie.
Całują się namiętnie. Filip schodzi pocałunkami do jej piersi zakrytych jedynie różowym stanikiem, strojem do opalania. Językiem bada wszelkie wypukłości i wgłębienia, jej duże ciemne jak wiśnie sutki. Łapczywie chwyta je i ssie niczym dziecko spragnione mleka matki. Malina wzdycha, co zachęca Filipa do zejścia niżej. Do jej brzucha, ud, do jej kobiecości. Jest taka wilgotna i chętna. Wchodzi w nią. Porusza się w niej, a ona pod nim. Zamyka oczy z rosnącej przyjemności i nagle dzieje się coś dziwnego.
Filip zamiast ciepła Maliny, czuje zimno, zamiast jej wilgotnego wnętrza coś suchego i lepkiego. Obejmują go czyjeś twarde ramiona. Ostra twarda pierś i drapiąca zarostem twarz. Skąd się to wszystko wzięło? Filip otwiera oczy i krzyczy z przerażenia. Pod nim już nie Malina, piękna kobieta, ale nieznany mu paskudny facet.
Filip: Kim pan jest?
Nieznajomy: Twoim obecnym kochankiem. Jedynym słodkim skarbem.
Filip stara się z całych sił odsunąć faceta. Tamten jest silniejszy. Liże go po szyi, co nawet, o zgrozo, jest przyjemne, zbyt przyjemne. Filip znów zamyka oczy. Wpada w coś w rodzaju odrętwienia z rozkoszy. Po jego skórze ślizgają się długie, lodowate zęby tamtego. Jeszcze trochę i wbiją się do środka. Filip już czuje zbliżający się orgazm. Wypina swoją szyję, żeby kochanek już zaczął, już zaraz wzniósł jego ciało do szczytu rozkoszy.
Nagły wystrzał kończy wszystko. Obcy już nie liże Filipa po szyi. Zrywa się. Ucieka. Zamienia w nietoperza i wylatuje przez okno.
Filipa budzi zimny powiew wiatru. Okno jest otwarte.
Filipa budzi zimny powiew wiatru. Okno jest otwarte.
Dialog 2.
Miejsce: Poczekalnia u lekarza.
Filip stoi razem z wieloma innymi ludźmi. Nie dla wszystkich starczyło krzeseł. Dużo ludzi kaszle, kicha, krzywi się, narzeka lub tylko opowiada o swojej chorobie.
Filip w tym otoczeniu czuje się coraz gorzej. Już go boli nos i gardło. Robi mu się gorąco jakby miał gorączkę. Boli go głowa, żołądek i noga. To ostatnie z powodu siedzącego na przeciwko staruszka z laską.
Starsza pani obok: Nie wiem skąd te moje zawroty głowy?
Druga pani, też starsza: Była pani u neurologa?
Starsza pani: Właśnie przyszłam po skierowanie.
Druga pani: Znam taki przypadek. Moja sąsiadka niby zdrowa, pełna energii. Nikt by niczego nie podejrzewał i tu nagle zawroty głowy. Upadła w mieszkaniu. Uderzyła głową o tapczan i już nie żyje. Miała guz w mózgu. Podobno wielkości małej piłeczki.
Filipowi robi się słabo. Nogi się pod nim uginają. Mdleje.
Ludzie krzyczą: Doktora szybko. Pan zemdlał.
Pielęgniarki wzywają karetkę pogotowia, która nieprzytomnego Filipa zawozi do szpitala.
Dialog 3.
Miejsce: Sala szpitalna na 6 osób.
Na łóżku Filipa siedzi i trzyma go za rękę jego współlokatorka Łucja. Kobieta, która Filipowi zawdzięcza mieszkanie i która nigdy mu tego nie zapomni. Zawsze będzie wdzięczna, bo razem z własnym kątem do życia dostała dostęp do ukrytych własnych możliwości. Zyskała pewność i wiarę w siebie. Teraz próbuje część swojej energii przelać na Filipa. Jednak z nikłym rezultatem. Łucja podejrzewa, że jest to efekt tego, co się stało. Nowy wampir i kolega Angeliny i Augusto też wampirów zaatakował Filipa.
Wprawdzie niezbyt mu się to udało, bo jakaś osoba z okna na przeciwko strzeliła do niego. Nie zdążył ugryźć Filipa. Jednak coś się zmieniło. Z jakiegoś powodu Filip przejmuje choroby innych. Nie może przebywać w otoczeniu chorych i czuć się dobrze. Łucja musi zabrać go ze szpitala.
Wprawdzie niezbyt mu się to udało, bo jakaś osoba z okna na przeciwko strzeliła do niego. Nie zdążył ugryźć Filipa. Jednak coś się zmieniło. Z jakiegoś powodu Filip przejmuje choroby innych. Nie może przebywać w otoczeniu chorych i czuć się dobrze. Łucja musi zabrać go ze szpitala.
Łucja: Rozmawiałam z lekarzem. Zgodził się na wypis na własne żądanie.
Filip ( słabym głosem ): Ale ja jestem chory.
Łucja ( wzdycha ): Nikt tego nie potwierdził.
Filip: To kwestia czasu.
Łucja: Chcesz tu być i wchłaniać narzekania innych osób? Chcesz czuć się jak one?
Filip: Przesadzasz. Ja nic nie wchłaniam. Ja sam się źle czuję.
Łucja: I wcale ci się tutaj nie poprawiło, raczej pogorszyło.
Filip: Co chcesz, choroba się rozwija.
Łucja: Mimo wszystko spróbuj w domu. Mam trochę czasu. Zaopiekuję się tobą.
Filip: Niepotrzebnie zawracasz sobie mną głowę. Jesteś młoda. Znajdź sobie kogoś, takiego zdrowego i silnego.
Łucja: Daj mi szansę, proszę. Chcę wyciągnąć cię z tej choroby. Mam wyrzuty sumienia, że wtedy zostawiłam cię samego.
Filip: Weź przestań.
Łucja ( ściska jego rękę ): Pozwól sobie pomóc, proszę.
Filip ( wzdycha ): Niech ci będzie, ale jak mi się w domu nie poprawi, wracam do szpitala, dobrze?
Łucja: Dobrze. Obiecuję, że nie wrócisz.
Dialog 3.
Miejsce: Pusta ulica w nocy.
Filip stoi w bramie. Stoi i czeka na świeżą krew, którą wypije z czyjeś żyły. Jeszcze dokładnie nie wie jak to zrobi. Na wszelki wypadek wziął nóż z kuchni. Długi, mocny, dobrze naostrzony.
Myśl o krwi pojawiła się po północy. Obudziła go. Kazała mu wstać i ubrać się w rzeczy, które jakimś cudem zmieniły kolor z brązowego na czarny. Filip nawet tego nie zauważył. W jego głowie panowała tylko ta jedna myśl o uzdrawiającej mocy świeżej krwi.
Z dala słychać zbliżającą się kobietę. O chodnik stukają rytmicznie jej obcasy. Wreszcie się pojawia. Filip rzuca się na nią. Ona krzyczy. Dlatego musi zatkać jej usta swoją czarną chustą zdjętą z szyi. Potem jeszcze związać szalone rzucające się ciało.
Filip: Cicho. Zaraz będzie po wszystkim. Nawet nie poczujesz.
Kobieta coś mu tam odpowiada. Nieważne co. Krew jest ważniejsza. Filip pochyla się nad jej szyją. Coś mu mówi, że tak właśnie trzeba. W tym miejscu. Natrafia na żyłę. Gryzie ją łapczywie i wypija lecącą z rany krew. Zbyt mało. Dlatego poprawia nacięcie nożem. I od razu krew chlusta na niego strumieniami. Połyka ją jak smaczny koktajl. Czuje jak wraca mu siła i chęć do życia. Nawet nie zauważa śmierci swojej ofiary. Zaspakaja swój głód i wraca do domu. Nareszcie jest zdrowy. Energia aż w nim wibruje. Szczęśliwy Filip tańczy na ulicy.
Dialog 4.
Miejsce: Piwnica, w której mieszkają Angelina i Augusto, wampiry.
Angelina i Augusto siedzą na wiklinowych fotelach. Na podłodze siedzi Filip. Pozostali: Wiktor ich nowy kolega i współlokatorka Filipa zajmują miejsca na starych gimnastycznych materacach.
Jest noc, jedyna odpowiednia pora do rozmowy z wampirami. Łucja nie tylko przyszła do nich, poprosiła o radę w sprawie Filipa ale jeszcze przyniosła im dobrą krew ukradzioną ze szpitala. Oni teraz tę krew popijają. Sami bez Wiktora. Jego nie poczęstowali. Na niego są źli, bo psuje im reputację w okolicy swoimi wyczynami.
Łucja ( po raz kolejny zadaje to samo pytanie ): I co teraz?
Wiktor ( wzrusza ramionami ): A co ma być?
Łucja ( patrzy na niego ze złością ): Zaraz ci powiem co będzie. Powiem policji, że ty zabijasz nocą tych ludzi na ulicy.
Wiktor ( z pretensjami ): Ale to nie ja. Tylko on.
Pokazuje palcem winowajcę, choć nie musi. W tym gronie wszyscy wiedzą, kto stoi za okrutnymi zgonami. Z drugiej strony wiadomo też kto jest ich pośrednim sprawcą.
Angelina: Coś trzeba zrobić. On nie może psuć nam życia. Przez niego nas stąd wygonią wszystkich i ciebie też Wiktorze.
Wiktor: Jasne, jasne. Zawsze jestem wszystkiemu winny.
Augusto: Akurat w tym wypadku tak.
Wiktor: Przyznam się więc i mnie wsadzą do więzienia. Zadowoleni?
Łucja: Nic nie da. Filip nadal będzie zabijał. Trzeba zrobić coś co go odczaruje. Ja nie potrafię.
Wiktor ( z ironią ): Coś takiego.
Filip ( ni z tego ni owego ): A mnie się nie zapytacie, co można zrobić?
Łucja ( zdziwiona ): Wiesz?
Filip: Wczoraj miałem taki sen.
Łucja ( z pretensjami ): Dopiero teraz mówisz?
Filip: Chcesz wiedzieć jaki sen czy nie?
Angelina: Gadaj jak masz gadać.
Filip: Przyśnił mi się Pan Los. On rządzi tym miejscem i tylko on może naprawić to, co się stało.
Łucja: Ciekawe. Kiedyś też o nim słyszałam.
Angelina: I ja.
Augusto: Ja nie. Chyba dlatego, że nic mi się nie śni.
Łucja: Właśnie to był tylko sen.
Angelina: Niekoniecznie.
Wiktor: Dobra. Do rzeczy jak go znajdziemy i co z Filipem do tego czasu?
Filip: Możecie mnie pilnować w nocy.
Angelina: Jakbyśmy nie mieli nic innego do roboty.
Augusto: Raz na cztery dni znajdziesz czas.
Angelina: Jak na cztery?
Augusto: Liczyć nie umiesz? Cztery osoby. Każda ma jedną noc do pilnowania.
Wiktor: Beze mnie.
Augusto: Jak to?
Wiktor: Ja wyruszę na poszukiwania Pana Losu.
Łucja: Nawet nie wiesz, czy istnieje. Jak będziesz go szukał?
Wiktor: Coś wymyślę.
Filip: Gadajcie sobie. Ja idę spać.
Łucja: Idę z tobą.
Filip: Po co? Nie sypiam z kobietami, które nie są moimi kochankami.
Łucja: Dowcipne. Dziś ja cię pilnuję.
Angelina: Ale, ale jeszcze nie zatwierdziliśmy pomysłu. Zaczniemy jak większość tutaj się zgodzi. Zróbmy głosowanie.
Augusto: Ok. Może być. Ja jestem za, bo co zrobić? Iść do wróżki?
Wiktor: Ja też za. Lepiej wróżek nie wtajemniczać. Bywają złośliwe.
Filip: I to bardzo. Coś o tym wiem. Też za. Nie chcę już zabijać, ale muszę coś pić. Potrzebuję świeżej krwi.
Wiktor ( z oburzeniem ): Nie przesadzaj. Nawet cię nie drasnąłem.
Filip ( z pretensjami ): Ale polizałeś i to wystarczyło.
Angelina: Ale, ale jeszcze nie zatwierdziliśmy pomysłu. Zaczniemy jak większość tutaj się zgodzi. Zróbmy głosowanie.
Augusto: Ok. Może być. Ja jestem za, bo co zrobić? Iść do wróżki?
Wiktor: Ja też za. Lepiej wróżek nie wtajemniczać. Bywają złośliwe.
Filip: I to bardzo. Coś o tym wiem. Też za. Nie chcę już zabijać, ale muszę coś pić. Potrzebuję świeżej krwi.
Wiktor ( z oburzeniem ): Nie przesadzaj. Nawet cię nie drasnąłem.
Filip ( z pretensjami ): Ale polizałeś i to wystarczyło.
Wiktor: Niech ci będzie. Nie chce mi się kłócić. Ja w każdym razie pilnować cię w nocy nie będę. Idę się spakować i wyruszam na poszukiwania. Cześć.
Wiktor podnosi się i wychodzi. Teraz już jest pewne, że pilnować nikogo nie będzie. Wybiera wędrówkę w nieznane i przygody.
Angelina: On wie, gdzie iść?
Augusto: Nieważne. Możemy się z nim kontaktować przez komórki i podawać mu najnowsze informacje.
Angelina: Fakt. Ja mówię tak dla pomysłu. Pojutrze go pilnuje.
Wskazuje na Filipa, który coraz bardziej się kręci. Widać jak bardzo chciałby już wyjść, pewnie zapolować na nową krew prosto z żyły. Wcale nie obchodzi go, że przy okazji kogoś zabije. Na szczęście Łucja widzi jego poruszenie. Daje mu do wypicia krew, którą przyniosła.
Augusto ( z oburzeniem patrzy na Angelinę ): Ciekawe dlaczego pojutrze, a nie jutro. Co niby jutro będziesz robiła?
Angelina: Zajmę się polowaniem. Dostarczę nam i Filipowi pokarm. Nie chcesz?
Augusto ( do siebie ): Pierwszy raz słyszę, żeby ona się czymś zajmowała. Dotąd zawsze liczyła na mnie.
Augusto ( głośno ): Dobrze. Tylko, żebyś naprawdę coś przyniosła.
Angelina: Wątpisz?
Łucja: Nie kłóćcie się. Poznałam pewnego sanitariusza ze szpitala. On mi dostarczy krew. Jak widzicie potrafi.
Augusto: Nie możemy liczyć tylko na niego. Musimy działać razem.
Filip zrywa się nagle. Nim ktokolwiek zdąży zareagować, wybiega z piwnicy na zewnątrz. Angelina, Augusto, Łucja biegną za nim. Jednak nie mogą go dogonić. Po podwójnej dawce krwi ze szpitala Filip stał się szybki i silny. Jego pragnienie świeżej krwi nie zmniejszyło się lecz zwiększyło.
Angelina: I jak my go znajdziemy?
Augusto: I jak sobie z nim damy radę?
Łucja nie wie, co powiedzieć.
P. S. Ja zapytam: co dalej? Chcecie wiedzieć? Pisać ciąg dalszy?
Wiktor podnosi się i wychodzi. Teraz już jest pewne, że pilnować nikogo nie będzie. Wybiera wędrówkę w nieznane i przygody.
Angelina: On wie, gdzie iść?
Augusto: Nieważne. Możemy się z nim kontaktować przez komórki i podawać mu najnowsze informacje.
Angelina: Fakt. Ja mówię tak dla pomysłu. Pojutrze go pilnuje.
Wskazuje na Filipa, który coraz bardziej się kręci. Widać jak bardzo chciałby już wyjść, pewnie zapolować na nową krew prosto z żyły. Wcale nie obchodzi go, że przy okazji kogoś zabije. Na szczęście Łucja widzi jego poruszenie. Daje mu do wypicia krew, którą przyniosła.
Augusto ( z oburzeniem patrzy na Angelinę ): Ciekawe dlaczego pojutrze, a nie jutro. Co niby jutro będziesz robiła?
Angelina: Zajmę się polowaniem. Dostarczę nam i Filipowi pokarm. Nie chcesz?
Augusto ( do siebie ): Pierwszy raz słyszę, żeby ona się czymś zajmowała. Dotąd zawsze liczyła na mnie.
Augusto ( głośno ): Dobrze. Tylko, żebyś naprawdę coś przyniosła.
Angelina: Wątpisz?
Łucja: Nie kłóćcie się. Poznałam pewnego sanitariusza ze szpitala. On mi dostarczy krew. Jak widzicie potrafi.
Augusto: Nie możemy liczyć tylko na niego. Musimy działać razem.
Filip zrywa się nagle. Nim ktokolwiek zdąży zareagować, wybiega z piwnicy na zewnątrz. Angelina, Augusto, Łucja biegną za nim. Jednak nie mogą go dogonić. Po podwójnej dawce krwi ze szpitala Filip stał się szybki i silny. Jego pragnienie świeżej krwi nie zmniejszyło się lecz zwiększyło.
Angelina: I jak my go znajdziemy?
Augusto: I jak sobie z nim damy radę?
Łucja nie wie, co powiedzieć.
P. S. Ja zapytam: co dalej? Chcecie wiedzieć? Pisać ciąg dalszy?
Wciąga... :) i mocne... :) ... ale hipochondrią można się zarazić... :) -"kto. z kim przestaje, takim się staje :) chętnie poczytam ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńW takim razie na pewno napiszę. Dziękuję Bernadetto.
OdpowiedzUsuńPodziwiam ludzi mających w sobie tyle samozaparcia żeby pisać :( ja od lat nie mogę dobrze przysiąść. To choć poczytam Twoje :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy wystawiasz swoje dramaty na scenie? Aż boję się pomyśleć, co dalej może zrobić Filip...😊
OdpowiedzUsuńZnając mnie i moją wyobraźnię, jeszcze wiele rzeczy może zrobić.
OdpowiedzUsuńA czy wystawię? Czas pokaże. Poza tym to nie dramaty tylko dialogi. Coś trochę podobnego do dramatu, czasem komedii i scenariusza, ale nic z tych rzeczy. Taka mieszanka wszystkiego.
Ona to nie samozaparcie ale chęć pisania. Zawsze coś takiego miałam, ale dopiero teraz realizuję. Lepiej późno niż wcale.
OdpowiedzUsuńJak nie możesz, a byś chciała, to życzę Ci żebyś mogła. Pisanie to niezwykła frajda. I cieszę się, że czytasz:)