Coś takiego.

- Coś takiego - fuknęła jak wściekła kotka i zaraz odwróciła się w inną stronę, żeby tylko nie patrzeć i żeby nie być widoczną.
Kto? Co? Dlaczego? Gdzie? Ciekawi? Zapraszam do dalszej lektury.

Zdjęcie ze strony.

Eugenia i Stanisława.

Siedziały w zatłoczonym autobusie, a jednak Eugenia zobaczyła w szparze między ludźmi dziwnie znajomą kobietę. O zgrozo, owa kobieta, podobnie jak Eugenia w starszym wieku, całowała się z równie starym mężczyzną. 

- Coś takiego - fuknęła Eugenia i zaraz odwróciła się w drugą stronę.
- Co takiego? - chciała wiedzieć Stanisława.
- Ci dwoje tam - wskazała palcem Eugenia.
- A - przyjrzała się bliżej Stanisława - Klementyna z Karolem.
- Co ty gadasz? - nie chciała wierzyć Eugenia, lecz drugie, bardziej dokładne spojrzenie potwierdziło słowa Stanisławy.

- Kto by przypuszczał - pomyślała Eugenia - że tych dwoje się zejdzie i że będą się tak obrzydliwie zachowywać w miejscu publicznym. Rozumiem nastolatki, ale starzy ludzie. Nie wypada. W dodatku oboje ubrani jak klauni z cyrku. 

Klementyna zamiast swojego starego czarnego płaszcza założyła zieloną kurtkę i czerwony beret, a Karol czerwoną kurtkę i zieloną czapkę. Jakby się zmówili, że razem postraszą innych jaskrawymi barwami.

- Świat się przewraca do góry nogami - burknęła Eugenia.
- Chyba raczej nieboszczyk mąż Klementyny w trumnie się przewraca - zauważyła Stanisława.
- Akurat. Ona go podobno spaliła.
- Dobrze.
- Co dobrze?
- Nieboszczyk mąż się nie przewróci.
- Ty lepiej patrz, żebyśmy przystanku nie minęły.

Eugenia jeszcze raz zerknęła na całującą się parę i prychnęła słusznym gniewem. I pomyśleć, że jak wychodziła z domu, dobry nastrój jej nie opuszczał. Od rana czuła się lekka i wypoczęta. Z radością przyjęła zaproszenie Stanisławy na wieczorek w nowo otwartym klubie seniora. Ani przez chwilę nie pomyślała, co i kogo może spotkać po drodze, chociaż po tym jak się wróciła do domu po rękawiczki i nie odczekała kilku minut na krześle przed ponownym wyjściem, powinna spodziewać się najgorszego. No i proszę, dostała za swoje. Tego widoku nigdy nie zapomni. Dwoje starych całujących się ramoli jak śmierdząca psia kupa na stole przy imbryku z herbatą i talerzu z ulubionym ciastem.

Radomiła.

Przysłał jej smsa:
- Spróbujesz w moim audi?
- O matko - przeraziła się. - A jeśli ktoś nas zobaczy? Poza tym, czy może po raz kolejny zdradzić Kazimierza? Już teraz czuje wyrzuty sumienia. Jednak z drugiej strony seksualna przygoda w audi ciągnie jak magnes. Trudno odmówić takiej propozycji.

W każdym razie Radomiła chodzi z myślami o samochodowym seksie przez cały dzień, całkiem zapominając o zrobieniu sobie i Kazimierzowi, z którym mieszka, smacznego, pożywnego obiadu. Jak zwykle nie pozostaje jej nic innego tylko zamówić pizzę. Wie, że Kazimierz nie będzie zachwycony, bo zdecydowanie woli domowe jedzenie, ale na pewno nastrój mu poprawią jej, Radomiły wdzięki fizyczne.

Radomiła zakłada jedną ze swoich rzadko noszonych sukienek, granatową z dużym dekoltem i krótkim rękawem. Na ramiona zarzuca pomarańczowo-niebieską chustę. Jeszcze rzut oka w lustro, żeby stwierdzić, że wygląda seksownie. Potem siada na brązowym fotelu i czeka na Kazimierza, wciąż myśląc o seksie w samochodzie.

Eugenia i Stanisława.

Z tramwaju wyszły innym wyjściem niż Klementyna i Karol. Dopiero po chwili zdały sobie sprawę, że wszyscy idą w tę samą stronę. Klementyna z Karolem zajęci sobą szli szybko i radośnie. Eugenia i Stanisława coraz wolniej jakby z każdym krokiem przybywało im niewidzialnego ciężaru. W końcu Eugenia stanęła w miejscu.


- Nie idę dalej - stwierdziła.
- No, co ty - próbowała protestować Stanisława.
- Nawet mnie nie proś. Eugenia opadła ciężko na parkową ławkę. - Posiedzę tu trochę i wrócę do domu.
- Ale przecież... - zaczęła i skończyła Stanisława. Naprawdę nie wiedziała, co powiedzieć, że nabrała przez drogę apetytu na ciastka, że obecność Klementyny i Karola na wieczorku nic jej nie obchodzi. Jeśli tak powie, Eugenia się obrazi, a Stanisława nie lubiła, gdy Eugenia się obrażała. Nieważne, czy miała czy nie miała powodu. 
- Dobrze - zgodziła się wreszcie, wzdychając za ciepłym wnętrzem nowego klubu seniora, wnętrzem, do którego nie wejdą i oczywiście żałując ciastek. Nic to. Może jutro kupi sobie cukierki.

Radomiła.

Też wzdychała najpierw w ramionach Kazimierza, później na kolanach Patryka. To drugie bardziej ze złości niż radości z cielesnego obcowania z kochankiem. Ciasne, niewygodne auto przyprawiało ją o zawrót głowy jakby nagle zaatakowała ją klaustrofobia. Na próżno zamykała oczy, zaciskała uda, wyprężała ciało, podnosząc się i opadając, przyjemność tylko lekko ją muskała. Fale podniecenia opadały. Ciało stawało się ostre, coraz bardziej suche, aż dziw, że Patryk tego nie zauważał, a może udawał, że nie zauważa. Tak bardzo zajęła go wspinaczka na szczyt własnego podniecenia, tarmoszenie nagich piersi i wiercenie dziury w bebechach. Radomiła z każdym jego ruchem czuła powiększającą się w niej pustkę, przeciwieństwo, tego, co zaznała dzień wcześniej z Kazimierzem. Czyżby obszerne łóżko dawało więcej rozkoszy niż tylne siedzenie auta, a może właśnie zaczęła odkrywać swoją tajną naturę księżniczki na ziarnku grochu? Albo zwyczajnie jest zbyt stara na samochodowe ekscesy? Odetchnęła z ulgą, gdy Patryk wreszcie doszedł i przestał ciosać kołki w jej waginie.

- I jak ci było? - zapytał.
- Cudownie - odparła, bo niby co miała powiedzieć.
- Wiedziałem - uśmiechnął się zadowolony. - A teraz pojedziemy na ciąg dalszy do hotelu.
- Chciałbym - Radomiła się skrzywiła - ale muszę odebrać dziecko z przedszkola.
- Masz dziecko? - teraz Patryk się skrzywił.
- Nie mówiłam ci. Mam dziecko i męża. Tylko obrączki nie noszę - uśmiechnęła się Radomiła.
- Podrzuciłbym cię,gdybym mógł. 
- Rozumiem. Wystarczy, że dowieziesz mnie do przystanku tramwajowego.



P. S. I tak się skończyła kolejna przygoda Radomiły. Czy dojdzie do następnej? Czy Radomiła zrezygnuje ze spotkań z tajemniczym Patrykiem albo Patryk z niej zrezygnuje lub oboje dadzą sobie spokój? A Klementyna i Karol czy nadal będą gorszyli Eugenię?
Tym, którzy jeszcze nie wiedzą, dopowiem, Radomiła zmyśliła sobie dziecko i męża, bo już miała dość Patryka.
Poprzednia część: Ostatni raz?



 

Komentarze

  1. Tak to bywa z tymi naszymi seksualnymi oczekiwaniami.Faceci to głupcy.Uwierzą we wszystko.Potem taki chodzi jak paw.To nasza wina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę jednak, że nie. Faceci podobnie jak babki dzielą się na mądrych i głupich i takie pośrodku. Nie nasza wina, że czują się jak czują. Każdy przecież sam tworzy swoje samopoczucie. Może, ale nie musi reagować na bodźce tak lub całkiem inaczej.

      Usuń
  2. Czasem mnie zastanawia ten cały ceremoniał, którego zasady wykuły nasze poglądy, fobie, blokady. Mówienie naokoło, kluczenie. Ludzie to dziwne istoty skomplikowanie proste lub w prosty sposób skomplikowane.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Eugenię i Stanisławę!

    OdpowiedzUsuń
  4. Te babki to tylko o seksie, ciekawe czy wszystkie emerytki tak ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. Raczej o chorobach.

      Usuń
    2. A to szkoda, bo i może choroby by się skończyły ;)

      Usuń
    3. Tak, przydałaby się zmiana mowy i myślenia.

      Usuń
  5. Lekko napisane o w gruncie rzeczy ważnych sprawach. Cudowne to gorszenie Eugenii przez Klementynę i Karola. Przywodzi mi na myśl Marquezowską "Miłość w czasach zarazy", w której miłość Florentino Arizy i Ferminy Dazy czekała na spełnienie do ich starości i była nie zrozumiana przez innych.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty