Czas lukru i czekolady.
Zaczyna się w listopadzie i wydaje się nigdy nie kończyć. Z każdym dniem gęstnieje coraz bardziej. Jak huragan zabiera coraz więcej ludzi, coraz więcej przestrzeni. Świeci w oczy sztucznym, kolorowym światłem, śpiewa słodkie melodie, sypie cukrem pudrem, przylepia się do ciała. O co chodzi? Dlaczego nie lubię czasu lukru i czekolady?
Dlaczego?
Pytanie idzie za mną jak cień po głównej ulicy osiedla. Mijamy oświetlone sztucznym blaskiem sklepy, śpieszących się ludzi, pędzące auta, zgrzyt, pisk, sens, bezsens, betonowe budowle. Nie potrafię i nie wiem czy chcę się w tym wszystkim odnaleźć. Próbuję zejść na pobocze. Szukam wolnych, świeżych miejsc, pachnących zielenią, ale przecież nie o tej porze roku. Besztam się i idę dalej, a pytanie ciągnie się za mną jak bezdomny potrzebujący natychmiastowej pomocy.
Czarna dziura.
Czas, który czuję, to czas czarnej dziury. Wydaje się wielka bez początku i końca. Podobna do karuzeli kręcącej się w lunaparku, zanim zatrzyma ją nieuniknione - ślepy starzec bez twarzy. Czas czarnej dziury jest również czasem lukru i czekolady. Zbliża się coraz bardziej, zjadając wszystko po drodze, wchłaniając smutek i mieszając go z radością. Dla dzieci to przede wszystkim czas spełnionych marzeń. Ja też kiedyś taka byłam? Naprawdę? Nie mogę uwierzyć.
W mroku Czarnej dziury pytanie Dlaczego nabiera kształtu niskiego, tłustego faceta z rudymi włosami i małą łysinką na czubku głowy.
- Chodź idziemy - ciągnie mnie za rękaw grubej zimowej kurtki.
- Gdzie? Po co?
- Przed siebie. Jak będziesz stała, Dziura wciągnie cię głębiej.
Tunele.
Idziemy. Za zakrętem dołącza pies Zwątpienie, duży czarny kudłaty kundel. I choć mieliśmy wyjść na powierzchnię, schodzimy na dół.
- Musimy - tłumaczy Rudy. - Inaczej się stąd nie wydostaniemy.
Zwątpienie szczeka. Ja nic nie mówię.
Z lewej i prawej strony ciągną się tunele. Czasem bije z nich jaskrawe żółte światło, czasem ludzkie głosy wysokie i niskie, uliczny hałas, jazgot lunaparku, krzyk jarmarku. Wszędzie trwa czas lukru i czekolady. Ludzie się uśmiechają, wręczają sobie prezenty, jedzą, cieszą się, rzucają fajerwerki. Tylko niektórzy się odsuwają, chowają w cieniu. Nie chcą świętować? Nie lubią? Są inni? Nie wiem.
Szczęśliwy koniec.
Każda wędrówka kiedyś się kończy. Czas mija. Lukier spada warstwami, odsłaniając zwyczajną szarość. Czekolada pędzi za lukrem.
Wychodzimy z Rudym Dlaczego i psem Zwątpienie na szeroką przestrzeń codzienności. Tu się rozstajemy, bo nagle ani Dlaczego ani Zwątpienie już nie są ważni.
Słońce oświetla trawę i ta staje się jakby bardziej zielona. Wiatr też zdaje się dmuchać w nos i uszy nadzieją, że nadejdzie wiosna, rozśpiewają się ptaki, dni zrobią się długie, ciepło pozwoli zrzucić grube ciuchy.
Gdzieś za drzewem śmieje się Zima. Ona wie, że czas lukru i czekolady wróci jak co roku o tej samej porze.
P. S. Ta dziwaczna refleksja mnie samą zaskoczyła. Myślałam, że napiszę wiersze, a tymczasem ona weszła przez uchylone drzwi wyobraźni. Czy chcecie czy nie takie refleksje?
Ja chcę :)
OdpowiedzUsuńCieszę się. Napiszę :)
UsuńWędrówka przez tunele zawsze ma swój kres. Choć też czekam na letnią porę, zima mi w tym roku niestraszna. Słońce codziennie odwiedza moje miasto i rozjaśnia mroki grudnia.
OdpowiedzUsuńPisz dalej swoje refleksje. Będę czekać...
Tak, wszystko kiedyś się kończy. I u mnie czasem słońce świeci.
UsuńNa pewno jeszcze coś napiszę.
Lubię takie refleksje. Ale się odmieniło na blogu :)
OdpowiedzUsuńJak lubisz, to jeszcze się pojawią.
UsuńDawny wygląd bloga już mi się trochę znudził i stąd zmiana.
Jak się podoba, to się cieszę.
Nie wpadam w ten lukier. Przechodzę obok i idę dalej.
OdpowiedzUsuńNie obchodzisz świąt? Nie wierzę.
UsuńU nas lukru nie ma (chyba, że na ciastkach świątecznych) ale rzeczywiście cieszę się świetami, bo będziemy mogli spędzić dużo czasu we własnym gronie, a tego nam brakuje. U nas święta to luz, piżama party, zero karpia, może trochę dorsza i niewiele mięsa dla mięsożerców. Poza tym to wolne od szkoły, a każde takie wolne to radość nieograniczona :) pozdrawiam Aniu i zgadzam się, czasami tym lukrem to rzygac już można, a w mediach społecznościowych to totalny wyścig na pierniki, choinki, stylizacje wszelakie, w tym paznokci itp. To akurat jest nie dla mnie ... Choć nasze ciastka artystycznie znieładzone pokazałam w relacji na insta xd. Nie każdy musi lubić też święta i je obchodzić.
OdpowiedzUsuńDobrze, że dla Ciebie to czas luzu, nie przymusu. Dla mnie trochę obowiązek, bo wolałabym siedzieć w domu, ale muszę odwiedzić mamę. Z drugiej strony tłumaczę sobie, że trzeba się cieszyć, że mam jeszcze mamę i mogę ją odwiedzać.
UsuńProszę o więcej.
OdpowiedzUsuńKrzysiu, miło, że mnie odwiedziłaś. Bywaj częściej u mnie.
UsuńCoś podobnego jeszcze napiszę.