Bezsenność.

 Podobno są ludzie, którzy nie potrzebują snu. Nie wiem jacy to ludzie. Nie znam ich. Sama chciałabym mieć wybór, czy chcę, czy nie chcę spać, lecz nie mam. Noc nadchodzi. Bezsenność się skrada. I co dalej? Dzieje się coś, czy nic?

Autor obrazu: Remedios Varo / Julio Numhauser

Góra.

Widzę ją po przekroczeniu granicy jawy. Z jednej strony sączy się dzień, a z drugiej noc. W dali małe domki.

- To jeszcze nie sen - informuje mnie Błazen. Ciekawe, że on zawsze za mną podąża, gdy tymczasem Lubisłowa zwykle kryje się w cieniu.

- Więc co? - chciałabym wiedzieć, lecz po minie Błazna widać, że niewiele mi powie.

- Stan pomiędzy, gdzie trafiają, ci, którzy mają problem ze snem.

- I dziś akurat my musimy ten stan zbadać - wzdycham. Wolałabym pogrążyć się w śnie bez snów, zapomnieć o jawie, odpocząć.

- Odpoczywasz, ale inaczej.

- Inaczej czyli jak?

- Lepiej wejdźmy na górę.

- Po co? - krzyczę do Błazna i sama do siebie, bo nie wiadomo dlaczego nogi mnie niosą za Błaznem na górę.

Pierwsze piętro.

Chciałabym wrócić, lecz ciało mnie nie słucha. Po długim wspinaniu zatrzymujemy się na polanie pełnej żółtych kwiatów, takich jakie zwykle pojawiają się wiosną. Po chwili dostrzegam również drzewo. Całe czerwone nie pasuje do wiosennej wizji, bardziej do jesieni.

- Drzewo snu i jawy - oznajmia Błazen.

- A nie poznania dobra i zła? - wyrażam swoją wątpliwość.

- Nie, tamto rosło w raju. To jest tutaj.

- Między snem i jawą - dopowiadam.

- Dokładnie.

- Czy skorzystamy ze snu drzewa?

- Nie, pójdziemy dalej.

- Ale dlaczego? - oburzam się. Chcę już wracać. Wcale mi się nie podoba wchodzenie na górę. Jednak nogi znów mnie nie słuchają i gdy Błazen mija drzewo, podążam za nim.

Piętro drugie.

Taka sama polana, lecz z większą trawą i bez żółtych kwiatów. Wokół pełno motyli niebieskich i białych. Drzewo pomarańczowe.

- Co tu jest grane? - głośno się zastanawiam.

- Lato. Nie czujesz - wyjaśnia Błazen.

- Drzewo to samo, czy inne? - chcę wiedzieć.

- To samo i jednocześnie trochę inne. Pasuje do tutaj i teraz.

- Może wytłumaczysz, o co chodzi?

- Nie. Wchodzimy wyżej.

- Dość - krzyczę, lecz Błazen mnie nie słucha.

Piętro trzecie.

Znów polana, trawa i drzewo. Wokół jesień. Już wiem, że idziemy przez pory roku. Siadam. Nigdzie się stąd nie ruszę. Jednak zaraz wstaję. Zbyt zimno, żeby siedzieć na trawie.

- Stop. Nie pójdę dalej - oznajmiam.

- Góry to nie obchodzi. Błazen wzrusza ramionami.

- Nie rozumiem.

- Nie musisz. Poza tym Góra wcale nie chce, żebyś rozumiała.

Błazen się odwraca. Coś we mnie sprawia, że robię to samo, wspinam się na piętro czwarte.

Piętro czwarte.

Całe pokryte śniegiem. Gdybym mogła, uciekłabym stąd bardzo szybko. Jednak muszę czekać na Błazna. To on, nie ja, dyktuje rytm marszu. Teraz stoi i patrzy na drzewo jakby czekał na jakąś ważną wiadomość, może wskazówkę, co robić dalej.

- Daleko do szczytu? - szczękam zębami z zimna.

- Kawałek. Błazen stoi niewzruszony. Czyżby chłód do niego nie docierał?

- To chodźmy - poganiam go.

- Chwila. Błazen kieruje twarz w stronę nieba. Może to cicha modlitwa o radę?

Wreszcie porusza się. Znak, że wchodzimy wyżej.

Szczyt.

Doszliśmy. Wokół księżycowy krajobraz. Szare skały i drzewo, tym razem białe, z bliska przezroczyste. Odbijam się w nim jak w lustrze. 

- Tutaj możesz wypuścić parę - instruuje mnie Błazen.

- Jaką parę?

- Inaczej ciężar. Bez tego nie da się zasnąć.

- Fajnie, ale jak mam to zrobić?

- Odpowiedź tkwi w tobie.

Moja odpowiedź brzmi nie wiem. Już przymierzam się, żeby ją wyrzucić z siebie, gdy ziemia pod nogami zaczyna falować. Pojawiają się szczeliny, z których wydobywa się gęsta mgła. Najpierw przykrywa mi nogi, potem tułów i gdy dochodzi do głowy, ogarnia mnie przerażenie.

- Puść, nie trzymaj. Błazen też powoli znika.

- Boję się - jęczę resztkami siebie. Chwilę później mgła mnie zabiera.

 

P. S. Koniec brzmi jak fabuła dobrego horroru, lecz naprawdę nie niesie ze sobą nic złego. Zwyczajnie stan pomiędzy snem i jawą się rozpływa i ja z tego stanu też. Zaczyna się sen, a po śnie nadejdzie jawa, nic więcej, nic mniej. Jakie są Wasze doświadczenia z zasypianiem? Czy macie coś, czego mocno się trzymacie i nie chcecie puścić?



 

 

 

Komentarze

  1. Mnie ciekawi co dzieje się z błaznem. Czy on też się rozpływa, jak Lubisłowa. I czy tylko w jej, czy w swoim własnym śnie? Czy w jego śnie jest ona, tak jak on przebywa w jej sennym marzeniu? A jeśli tak, jeśli śnią lustrzane odbicia swoich snów, to czy ona - Lubisłowa prowadzi go w jego półśnie przez kolejne kondygnacje na szczyt, ku śnieniu? Czy on, jak to błazen, jest jednak sam ze sobą? Co ja poradzę, że lubię drugoplanowe postacie? ;)
    Świetnie napisane, Aniu. Olga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetne pytanie. Same odpowiedzi utworzyłyby nowy, ciekawy tekst.
      Tutaj odpowiem krótko i chyba niestety nie zadowolę Cię swoją odpowiedzią,
      bo brzmi ona na wszystkie pytania, tu i teraz, nie wiem. Może Lubisłowa śni
      Błazna, a może Błazen Lubisłowę i gdzie w tym autorka, kto śni autorkę
      i kto śni cały świat, jeśli przyjąć, że jest to sen. Zawsze może to być stan pomiędzy
      lub coś, co udaje jawę. Na razie nie wiem.
      Dziękuję Ci za te ciekawe pytania i pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Hmm... Zaciekawił mnie ten obraz, który powołałaś. Z jednej strony miałem silne poczucie, że nawiązujesz do baroku i barokowej koncepcji świata, jako snu, ale z drugiej widzę kilka elementów, które wyraźnie się temu wymykają. Sama góra (może lepiej napisać wielką literą Góra), jako byt samoistny i antropomorfizowany, jest bardzo mi bliskim obrazem. Bardzo dobry tekst. Obawiałem się, że będzie trochę jak w śnie - zagmatwany z onirią i symboliką, a znalazłem porządną opowieść. Dobra robota!!
    A doświadczenia z zasypianiem? Może lepiej opowiedzieć o tym, jak w tytule. Nie spałem sześć dni i nocy. To mój prywatny szczyt bezsenności. Moje własne Himalaje Bezsenne. Wrażenia nieciekawe, bo od zmęczenia ponad miarę, przez gwałtowne ożywienie, a skończywszy na powidokach. Nieprzyjemne bardzo. Ale cóż, czasem tak w życiu jest, że kilka spraw się kumuluje, dodać do tego stres i przymus niespania i mamy to, co mamy. Ostatnia faza bez snu, to już ogromny wysiłek, gdzie właściwie organizm jest na tyle bezwładny, że musi podnosić swoją temperaturę, by móc funkcjonować. Stąd zresztą te powidoki i obrazy, które niekoniecznie są prawdziwe. Dochodziłem po tym maratonie bez snu przez dwa dni. (Żeby nie było, żadnych środków nie brałem przeciwko spaniu) A samo zasypianie...dla mnie jest to powolne tonięcie, albo jak ktoś chce - opadanie. Czasami jest to wchodzenie w ciemność ciepłą i miłą. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za ten ciekawy, obszerny komentarz.
      Ładne to porównanie do baroku. Może jednak coś w tym jest i życie na jakimś etapie
      staje się snem. Góra wbrew pozorom nie jest bytem antropomorfizowanym. Wydaje się
      taka, lecz naprawdę ona żyje. Nam ludziom zdaje się, że nie, że martwa, bo mamy swoje
      definicje życia. Według mojej, chyba nie tylko mojej, definicji przyroda wokół żyje. Cała
      nasza planeta też żyje. Tak jak żyją w nas różne bakterie i obecnie znienawidzone wirusy.
      Wszystko to żyje, choć inaczej niż człowiek i zwierzęta. Dlatego moja Góra to istota żywa,
      z którą można się dogadać, którą można usłyszeć. Podobnie żyją moi bohaterowie.
      Co do bezsenności, nigdy mi się nie przydarzyło tyle dni bez snu. Mam nadzieję, że u Ciebie było to jednorazowe doświadczenie i że teraz śpisz dobrze. Porównanie do tonięcia i zanurzania się w ciemności bardzo mi się podoba.
      Również Cię pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Kiedyś, dawno temu miałam problem z zasypianiem. Właściwie nie było to mocne dobre spanie, a coś na kształt snu na jawie - u mnie nie góra, a spadanie w studnię bez dna. Nigdy tak do samego dna w nią nie spadłam, ale uczucie nieprzyjemne i paraliż dosłownie całego ciała, brrrr. Drogi mi się kiedyś poprostowały i problem ze snem znikł, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Przykładam głowę do poduszki i nawet nie wiem, kiedy już jestem w innym świecie. Kiedy coś mnie mocno wyprowadzi z równowagi, wtedy nie ma mowy o spaniu. Należy to do rzadkości, wtedy macham na to ręką i Losowi, albo osóbce dziękuję za podarowany mi czas. Kupa rzeczy wtedy mogę zrobić. Jak poczuję totalne zmęczenie, to mój organizm sam sobie zasypia. Nie ważne gdzie jestem i co wtedy robią. I tak z tym wszystkim mój organizm sobie poradził i radzi. Pięknie opisałaś te zmagania ze snem, choć nikomu nie życzę bezsenności, czy tego przewracania się z boku na bok i liczenia bałwanków, lub chmurek na niebie. Mnie to nigdy nie pomagało, a chmurek i bałwanków przybywało coraz więcej, zamiast niknąć w oddali, albo w gęstniejącej coraz bardziej mgle. Masz niesamowitą wyobraźnię :) Uściski i pozdrowienia zostawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Gratiano.
      Studnia to też ciekawe wyobrażenie związane ze snem. Może nawet ciekawsze niż
      moja góra. Dobrze, że już Twoje problemy ze snem się skończyły, bo jednak to
      przewracanie się z boku na bok męczy. Liczenie też męczy. Oddechy głębokie
      nie zawsze działają i nie wiadomo co z sobą zrobić. Przeważnie jednak po jednej
      takiej nocy nadchodzi normalna i zasypiasz. Zmęczony organizm się broni.
      Pozdrawiam Cię serdecznie :)

      Usuń
  4. Insomnia. Jedna z moich najwierniejszych, obok depresji, przyjaciółek w dawnych czasach. Nie dawała się uśpić nawet potrójną dawką leków nasennych. Siadywała obok mnie, ćmiąc długie papierosy i wpatrywała się we mnie badawczo. Towarzyszyła mi wiele lat. Któregoś dnia zniknęła. Nie tęsknię za nią.
    Mgła towarzyszyła mi z kolei w koszmarach sennych. Oplatała mnie swym welonem, a z jej oparów wynurzała się postać, która emanowała czystym złem.
    Spodobał mi się obraz, którym zilustrowałaś swój tekst. Chętnie zobaczyłabym świat ze szczytu tej góry.
    Pozdrawiam, Aniu i czekam na kolejne Twoje opowieści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładnie brzmi, ale trudna, ciężka, bolesna. Dobrze, że Ci minęło i teraz już śpisz dobrze.
      Mam nadzieję, że czujesz się lepiej.
      Mgła przeważnie kojarzy się z horrorem. Jednak czasem jest przyjazna.
      Cieszę się, że Ci się mój obraz spodobał. Nowy tekst już jest na drugim blogu.
      Tym razem o moim zniknięciu z Fb.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Rzeczywiście zamiast liczyć barany, wolałabym malować w wyobraźni obrazy na podstawie Twoich opowieści.
    Bardzo malarski opis. Piękny...
    A co do spania, to chyba jak u wielu z nas- mam problem, gdy coś mocno przeżywam, albo jestem w stresie...
    Teraz jestem spokojna, więc problemu nie mam. A poza tym świetnym zasypiaczem jest dla mnie audiobooczek słuchany przed zaśnięciem :) Mega sposób...
    Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale musi być nudny jak Nad Niemnem. Dla mnie to było strasznie nudne. Niestety
      te ciekawe za bardzo wciągają i nie pozwalają spać.
      Również pozdrawiam : )

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty