Przyjaciółka.

 Próbowałam je pogodzić, lecz one nadal nie chcą ze sobą rozmawiać. Co jeszcze mogę zrobić? Czy pozwolić im iść swoją drogą? Czy raczej zmusić do posłuszeństwa? Na razie stoję z boku i obserwuję.

Autor obrazu: Magda Cervantes


Eugenia.

Po wyjściu Stanisławy Eugenii robi się jakoś dziwnie pusto i duszno. Ubiera się i wychodzi. Może na świeżym powietrzu wszystko wróci do normy? Niestety wraca jedynie Rozalia, sąsiadka z trzeciej klatki.

- Wejdziesz do mnie? -zagaduje Eugenia.

- Dobrze - zgadza się Rozalia. - Zaniosę tylko zakupy do domu.

Chwilę później siedzą i popijają, Eugenia herbatę, Rozalia kupione w markecie wino.

- Na pewno nie chcesz się napić? - po raz kolejny Rozalia przysuwa kieliszek w stronę Eugenii.

- Lepiej nie. Mam problemy z ciśnieniem, a wiesz jak teraz jest z lekarzami.

- Ech, lepiej nie mów. Świat stanął na głowie. Nie sądziłam, że doczekam takich czasów.

- A Stasia sądzi, że wszystko wróci do normy jak się zaszczepimy.

- Ona zawsze wierzyła w bajki - Rozalia się śmieje i Eugenia też się stara, lecz nadal coś chwyta ją za gardło.

- Daj, napiję się, co mi tam - decyduje. - Raz kozie śmierć.

Po dwóch kieliszkach zaczyna opowiadać Rozalii o swoim nieudanym spotkaniu ze Stanisławą.

- Wiesz, myślałam, że ona jest moją przyjaciółką, a ona nazwała mnie egoistką - żali się Eugenia.

- E, przejdzie jej. Jak się po tym zastrzyku rozchoruje, to już jej będzie wszystko jedno.

Znów się śmieją. Czyżby wino poprawiło im nastrój?

Weronika.

Czuje, że świat, który znała odszedł i dlatego jest tu w tym obcym miejscu, z którego nie potrafi wrócić do domu. Może tkwiąca w niej kosmitka wszystko poprzestawiała? Coś ważnego odleciało z wiatrem.

- Chodź, odprowadzę cię do domu - odzywa się obok dziwnie znajoma kobieta.

- My się znamy?

- No, co ty Luizo nie poznajesz mnie? To ja Marianna. Miałam złe przeczucia i poszłam za tobą.

Weronika niczego nie rozumie. Luiza, która jest jedną z jej osobowości, nie nadchodzi z pomocą.

- Ty nie jesteś Luizą, prawda? - zdaje sobie sprawę Marianna. - Ale przecież to niemożliwe. Szłam za tobą i dopóki się nie przewróciłaś wydawałaś się sobą. Rety, nosisz w sobie inne osoby. Wiesz chociaż, gdzie mieszkasz?

Stanisława.

Po wizycie u Eugenii jakoś nie potrafi się uspokoić. Do tej pory myślała, że Eugenia jest jej przyjaciółką, a tu proszę, wyrzuciła ją Stanisławę z mieszkania, a przecież nic takiego nie powiedziała. Zapytała tylko o termin szczepienia i na co tu się gniewać. Teraz każdy odpowiedzialny obywatel powinien zadbać o dobro ogółu, jeśli chce, żeby normalność wróciła.

 Stanisława chodząc po pokoju, stara się pozbyć złości na Eugenię.

 I kto jej w głowie tak pomieszał, Florentyna? Niemożliwe. Od dawna się do nich nie odzywa. Poza tym od swojego powrotu nie wiadomo skąd rzadko wychodzi. Bratanek? W ogóle istnieje ktoś taki? Jacy ci ludzie beztroscy, ale żeby nawet Eugenia. Straszne. I co by na to powiedział ksiądz Roman?

Zmęczona chodzeniem Stanisława siada na tapczanie. 

 

P. S. Rozczarował Was kiedyś przyjaciel - przyjaciółka?

Część poprzednia: Egoizm oraz Wahadło.

Na moim drugim blogu historia mojego zniknięcia z Fb: Na drugim brzegu rzeczywistości wirtualnej.

 


 


 

Komentarze

  1. Hmmm...najciekawszy jest ciag dalszy...
    P.S. Kilka osób mnie rozczarowało, ale z kategorii tych, których nie nazywałam przyjaciólmi. Natomiast... zaznałam prawdziwej przyjaźni, takiej co to nie bacząc na konsekwencje stanie po Twojej stronie w imię prawdy. To cudowne i ja dziękuję Najwyższemu, że mogłam takiej przyjaźni zaznać. Pisałam o niej TU: https://wokolciebie.blogspot.com/2019/07/papierowa-widokowka.html i jeszcze TU: https://wokolciebie.blogspot.com/2020/07/z-czterolistna-koniczynka.html Miłego wieczoru...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zajrzę i przeczytam. Zazdroszczę przyjaźni, która przetrwała lata i zmiany,
      bo chyba o takiej mówisz.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Papierową widokówkę skomentowałam dawno temu.
      Czterolistnej koniczynki nie znalazłam.

      Usuń
  2. Przyjaźń ? Ja osobiście boję się ludzi. Słowo pięknie brzmi i literki pięknie wyglądają. Poczytałam tony wierszy i jakiejś innej literatury. I nasłuchałam się wiele o niej. Jest w moim życiu parę osób, których uważam za przyjaciół. I jest parę osób, które wypisały się z przyjaźni ze mną. Ponoć to normalne zjawisko w życiu każdego człowieka. Ludzie przychodzą i odchodzą z naszego życia. Bo czas, bo my się zmieniamy, bo oni się zmieniają. Tak mi wytłumaczyła moja pani psycholog. Osobiście, źle znoszę jak ktoś odchodzi, kogo lubiłam. Jednak to tak ma być ponoć. Jedni odchodzą, by zrobić miejsce innym. Dziwnie trochę to wygląda jak się napisze, lub wypowie. Trochę to wygląda, jakbym była poczekalnią u dentysty, lub dworcem kolejowym - gdzie każdy może przyjść, poczekać, puki nie nadjedzie jego pociąg. Ani jedna, ani druga wizja mi nie odpowiada. O relacje wzajemne trzeba dbać. Trzeba też mieć w sobie i otwartość na drugiego człowieka. Nie tylko siebie szanować, ale i drugą stronę relacji. I prawdę jest, że to trudne chwile są próbą. Choć parodia, bo i trzeba w tym umieć cieszyć się sukcesem drugiej osoby, jej powodzeniem, szczęściem - a tu też różnie bywa. Dziwne, bo łatwiej wytrwać w przyjaznych stosunkach, gdy czujemy się potrzebni, ale sztuką jest cieszyć się szczęściem drugiej osoby. Nie mówię o hienach ludzkich, żerujących na dobrobycie cudzym. Niby to wszystko takie proste, łatwe i każdy z nas może w temacie niezłe tomisko wyskrobać. Jednak patrząc w około, aż kipi od ludzi nieszczęśliwych, smutnych, ze złamanym sercem, z depresją, samobójców. Ech... gdyby nie słońce i kwiaty i nadzieja...Pozdrawiam ciepło. Ciekawe jak skończy się konflikt tych sympatycznych pań :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za długi, obszerny komentarz.
      Do temu przyjaźni wciąż wracam jakbym nie mogła się pogodzić
      z tymi zmianami, o których mówisz. Chciałabym mieć stałą przyjaciółkę,
      lecz tutaj nie ma nic stałego i trochę mi żal, że nic tu takiego nie ma.
      Nie wiem jak się skończy ten konflikt. Na razie dobrze to nie wygląda.
      Tak jak nasza rzeczywistość. Ludzie się podzielili na tych, co się boją
      i na tych, co się nie boją, bo wiedzą, że jest to jeszcze jedna choroba,
      z której możesz wyzdrowieć, niekoniecznie umrzeć. Straszny jest ten podział.
      Wszystko przez taką, nie inną taktykę rządzących. Jeśli poluzują, może
      coś się zmieni.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Jak rozczarowali, to najwidoczniej nie byli przyjaciele ;) Najgorzej jak przyjaciółki robią się zazdrosne o swoich facetów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwyczajnie tak jak rozczarowują książki. Czytasz i na początku ciekawe,
      a potem coraz bardziej nudne albo inaczej zaczynasz czytać z pewną myślą,
      że to będzie taka książka. Jednak okazuje się inna. Niedawno tak czytałam
      Smoczy tron Tada Williamsa. Nie wiem dlaczego wmówiłam sobie, że
      mnie zainteresuje, lecz okazało się, że nie, ani trochę. W przypadku
      przyjaciół wydaje ci się, że zrobią to lub tamto. Oni robią coś innego,
      dla ciebie nieoczekiwanego, dziwnego. W innych sytuacjach się
      sprawdzili, w tej jednej nie. Czy to znaczy, że już na początku
      nie byli przyjaciółmi? Nie, po prostu ty lub oni nie znaliście się
      dokładnie lub zmieniliście się i tyle.
      I jak przyjaciółki zazdroszczą sobie życia, nie tylko facetów.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty