Tajemnicze spotkanie.
Po ostatnim temacie ,,porno,, poczułam się wypalona i już myślałam, że to koniec mojego blogowania. Nic więcej nie napiszę.
Jednak moi kochani, bliscy mi ludzie wciąż mnie pocieszali, jak ja Was czasem pocieszam.
Jak mi się uda. Mówili mi pisz dalej, a jak poprzedni temat tak cię wykończył, napisz coś lekkiego.
I oto znów jestem z nowym tematem.
Tym razem będzie to opowiadanie, a ponieważ niektórzy z Was uważają, że będzie o nich i ich życiu i nawet z tego powodu grożą mi klątwami, że niby jak opublikuję to opowiadanie, rzucą nimi we mnie. Napiszę na samym początku, wyraźnie i dużymi literami :
WSZELKIE PODOBIEŃSTWA DO MIEJSC I OSÓB ISTNIEJĄCYCH
W RZECZYWISTOŚCI SĄ NIEZAMIERZONE I PRZYPADKOWE.
Jeśli to Wam Kochani nie wystarczy to proponuję nie czytać wcale, a jak już się upieracie przy czytaniu, zażyć lek uspakajający.
W każdym razie to jest opowiadanie zmyślone od początku do końca i nie ma w nim realnych osób, chociaż opiera się na rzeczywistości.
Feliks siedział w pubie. Samotny, nieszczęśliwy i mocno zamyślony.
Gdyby mężczyźni płakali on by już się we łzach utopił, a tak tylko siedział z bardzo smutną miną.
Zastanawiał się czy w ogóle wrócić do domu, bo co tam na niego czekało. Nic.
Nawet pies z kulawą nogą. Jedynie zimne łóżko, brat-idiota i stary ojciec.
Do nich niby miał wracać?
W pubie było o wiele ciekawiej i weselej.
W pobliskim kącie jakaś panienka płakała i się śmiała. Feliks już miał się do niej przysiąść, gdy nagle zauważył, że ona wcale nie jest sama. Facet leżący pod stołem lizał jej nogi.
O matko-myślał Feliks-ta to ma szczęście. Mnie nikt tak od dawna nie lizał, ani nie łaskotał, nie głaskał i nie ciągnął za włosy, w ogóle nic ze mną nie robił. Tylko ta dziewczyna.
Rozmarzony Feliks zaczął wspominać i nawet nie wiedział, kiedy zasnął z głową opartą na blacie stołu.
W jego wspomnieniach marzeniach pojawiła się ona. Jego ostatnia, jedyna miłość. Alicja.
Znów miała tak jak wtedy piękne długie jasne włosy i oczy zielone.
Później nigdy już takich nie widział.
W swojej letniej, pełnej kwiatów sukience pochyliła się nad nim i zaczęła całować.
Jej wargi były takie ciepłe i smaczne jak czereśnie, które zjadł zamiast obiadu.
Włosy pachniały nadchodzącym latem.
Samo to wystarczyło, by zapomniał, gdzie i kim jest naprawdę.
Ona zdjęła sukienkę, cienkie białe majtki i biały biustonosz i naga weszła do jego łóżka. Dziewczyna bez kompleksów, całkowicie na luzie. Tak szybko pozbyła się swojego ubrania, podczas, gdy on z rozpiętymi spodniami, spadającymi do kolan szybko zamykał drzwi.
Te główne i te od pokoju. Potem jeszcze mocował się z długimi do kolan białymi gatkami, czy jak to się tam nazywało.
Nieważne, bo już cały był mokry i czerwony i gotowy, by zanurzyć się w gładkim ciele dziewczyny.
Ona się tylko leniwie przeciągała i wzdychała. Gładziła go delikatnie po jego szorstkim ciele.
W zasadzie wcale się nie wysilała, bo i po co. To on ją zdobywał, nie ona jego.
On był wojownikiem, a ona jedynie kotką na dachu pełnym słońca. Całkiem dla niego nieuchwytną, bo chociaż całował jej włosy, jej szyję i jej duże piersi, jej tu nie było. Zanurzona w sobie i tylko w sobie latała jak motyl gdzieś daleko. To nie było prawdziwe połączenie ciał i dusz, ale Feliks zajęty swoim podnieceniem nie widział niczego. On jedynie czuł jej ciało gorące, namiętne, pachnące i po prostu piękne. Takie chętne i żarliwe.
I wtedy, gdy już prawie czuł swoje spełnienie, nagle wszystko się urwało.
Jakby w samym środku najciekawszego filmu ktoś nacisnął klawisz stop.
Feliks się obudził. Był w tym samym pubie, a jednak nie w tym samym.
Ten był zdecydowanie bardziej mroczny jakby ktoś połowę górnych świateł wyłączył.
W dodatku na przeciwko niego przy jego stoliku siedzieli oni.
Facet z dziewczyną. Skąd się wzięli, kim byli. Zanim zdążył coś powiedzieć odezwał się on.
- Jestem Toszeńko, a to-wskazał na dziewczynę jak na jakiś przedmiot-Radomiła.
- Moja uczennica i kochanka.
Feliks nic nie odpowiedział. Radomiła też nic nie powiedziała. Żaden mięsień nie poruszył się na jej twarzy. Była jak manekin. Nie, jak android. Bez uczuć.
Feliksowi myśli przebiegały przez głowę jak błyskawica, ale trwało, to tylko chwilę.
Gdy tajemniczy mężczyzna spojrzał jeszcze raz na niego, wszystkie się zatrzymały.
Feliks już nie myślał. Widział.
Mężczyzna miał brązowe włosy, ale gdy światło w jakiś sposób odwracało się od nich, robiły się czarne. Podobnie było z rysami twarzy. Te oczywiście nie były brązowe.
Były proste regularne, gdy światło go oświetlało. Znikając, zabierało całą regularność.
Twarz się wyostrzała i robiła groźna.
Feliks po raz pierwszy poczuł strach. Wiedział, że ten facet i jego niby uczennica mogą mu zrobić coś złego. Nie wiedział co i ta niewiedza była gorsza niż wiedza.
Feliks się bał. Trzęsły się jego ręce i serce.
Tymczasem facet jakby tego nie widział.
- Uważaj. Dwa razy nie będę tego powtarzał.-Pochylił się nad nim tak bardzo, że Feliks zobaczył dokładnie nie tylko jego czarną skórzaną kurtkę, ale również poczuł jego zapach, a ten zapach nie był dobrym zapachem. Kojarzył mu się z ciastkami, które robiła jego ciotka Dynia, nazywana tak przez bliskich z powodu swojej tuszy.
One były niby normalne. Pachniały czekoladą, wanilią i rodzynkami. Jednak coś w nich było innego i dopiero, gdy ciotka umarła, Feliks zdał sobie sprawę, że ciastka były złym omenem, a teraz takim omenem był ten facet.
Pochylił się nad nim i Feliks myślał, że go zabije, gdy ten nagle zaczął się śmiać
i z groźnego stał się starym kumplem.
-Spójrz za Tobą jest Twój kumpel z facebooka-Powiedział
Feliks znów nic nie był w stanie z siebie wydusić. Jaki znajomy? Z jakiego facebooka?
On nie ma żadnego facebooka? Co to takiego ten facebook?
-Dowiesz się niedługo. Mój nick zapamiętaj, Toszeńko, ale Radomiły staraj się nie pamiętać. Ona jest moja. Zrozumiano?- Toszeńko znów się śmiał.
Czy z niego, Feliksa? Od czasu, kiedy Alicja odeszła, niczego nie był pewien. Raziło go każde lekko skrzywione spojrzenie, zbyt szeroki uśmiech, a śmiech rozstrajał go całkowicie.
Dlatego nic nie powiedział. Zgodnie z poleceniem dziwnego obcego odwrócił się i zobaczył.
Siedział przy stoliku obok ściany. Nie siedział, rozpierał się całą swoją tuszą człowiek cały w czerni z amuletami i wisiorkami na szyi i z burzą długich kręconych włosów ciemnych jak smoła.
-Kto to?- wykrztusił z siebie Feliks.
O dziwo Toszeńko całkiem rozbawiony odpowiedział.
-Mariusz
Feliks chciał zapytać jaki Mariusz, ale widać było,że Toszeńko już go nie słucha.
Szepnął coś Radomile, a ta posłusznie wstała i odeszła. Piękna, smukła, młoda. Przypominała trochę Alicję, gdy tak szła prawie nie dotykając ziemi. Prawdziwy motyl. Księżniczka z bajki.
Gdyby taką...
Feliksowi ledwie to przez myśl przeszło, gdy ręka Toszeńki uderzała go z całą siłą w twarz.
-Nawet o niej nie myśl, zrozumiano.
Feliks nic nie rozumiał, ani trochę. Wiedział tylko, że Radomiły nie będzie mógł dotknąć.
-To, co Ci powiem nie jest przeznaczone dla kobiet dlatego ją odesłałem.
Toszeńko objął Feliksa jak swoją kochankę.
Feliks poczuł, że przeszywa go dreszcz. Co ten facet z nim zrobi?
Toszeńko się odsunął. On chyba czytał myśli Feliksa.
To było zbyt okropne.
-Nie rozczulaj się- Toszeńko poklepał go po plecach.
-Z tą dziewczyną możesz zapomnieć o Alicji. Widzisz?
Feliks zobaczył. Stała nieśmiało przy drzwiach. Miała długie włosy jak Alicja i coś jeszcze w sobie.
Była podobna, choć inna. Zupełnie inna. Miała na sobie długą, niebieską letnią sukienkę jakby była duchem, bo przecież na zewnątrz wcale nie było zimno.
W kieszeni trzymała karty tarota i dlatego Feliks się nie zdziwił, gdy Toszeńko powiedział, że jest wróżką.
-Spotkasz ją na facebooku. Jest świetna. Zna doskonałe sztuczki.
Wiesz o co chodzi?-Toszeńko porozumiewawczo mrugnął okiem.
Feliks się domyślił, a resztę zobaczył w swojej głowie.Jej niebieską sukienkę porzuconą na trawie razem z jej baletkami i niebieskimi majtkami. Jej ciało doskonale brązowe od opalania się na nago.
Feliksowi zakręciło się w głowie od nagłych emocji.
Toszeńko się skrzywił. Powiedział dość i wszystko znikło.
Feliks się obudził w swoim łóżku. Musiał wstać jak zawsze o tej porze i iść do swojej nudnej pracy w bibliotece. Była ósma. Rok 2000.
W 2010 poznał na facebooku dziewczynę, z którą się ożenił. Była podobna do Alicji.
Miała na imię Marzena i wróżyła z kart tarota.
Mariusza Feliks też poznał. Ten został jego przyjacielem i spotykali się tak często jak mogli.
Mariusz zauroczył całkowicie Feliksa swoją grą na trąbce. Zauroczył też jego żonę, o czym oczywiście Feliks nie wiedział.
Jednak moi kochani, bliscy mi ludzie wciąż mnie pocieszali, jak ja Was czasem pocieszam.
Jak mi się uda. Mówili mi pisz dalej, a jak poprzedni temat tak cię wykończył, napisz coś lekkiego.
I oto znów jestem z nowym tematem.
Tym razem będzie to opowiadanie, a ponieważ niektórzy z Was uważają, że będzie o nich i ich życiu i nawet z tego powodu grożą mi klątwami, że niby jak opublikuję to opowiadanie, rzucą nimi we mnie. Napiszę na samym początku, wyraźnie i dużymi literami :
WSZELKIE PODOBIEŃSTWA DO MIEJSC I OSÓB ISTNIEJĄCYCH
W RZECZYWISTOŚCI SĄ NIEZAMIERZONE I PRZYPADKOWE.
Jeśli to Wam Kochani nie wystarczy to proponuję nie czytać wcale, a jak już się upieracie przy czytaniu, zażyć lek uspakajający.
W każdym razie to jest opowiadanie zmyślone od początku do końca i nie ma w nim realnych osób, chociaż opiera się na rzeczywistości.
Gdyby mężczyźni płakali on by już się we łzach utopił, a tak tylko siedział z bardzo smutną miną.
Zastanawiał się czy w ogóle wrócić do domu, bo co tam na niego czekało. Nic.
Nawet pies z kulawą nogą. Jedynie zimne łóżko, brat-idiota i stary ojciec.
Do nich niby miał wracać?
W pubie było o wiele ciekawiej i weselej.
W pobliskim kącie jakaś panienka płakała i się śmiała. Feliks już miał się do niej przysiąść, gdy nagle zauważył, że ona wcale nie jest sama. Facet leżący pod stołem lizał jej nogi.
O matko-myślał Feliks-ta to ma szczęście. Mnie nikt tak od dawna nie lizał, ani nie łaskotał, nie głaskał i nie ciągnął za włosy, w ogóle nic ze mną nie robił. Tylko ta dziewczyna.
Rozmarzony Feliks zaczął wspominać i nawet nie wiedział, kiedy zasnął z głową opartą na blacie stołu.
W jego wspomnieniach marzeniach pojawiła się ona. Jego ostatnia, jedyna miłość. Alicja.
Znów miała tak jak wtedy piękne długie jasne włosy i oczy zielone.
Później nigdy już takich nie widział.
W swojej letniej, pełnej kwiatów sukience pochyliła się nad nim i zaczęła całować.
Jej wargi były takie ciepłe i smaczne jak czereśnie, które zjadł zamiast obiadu.
Włosy pachniały nadchodzącym latem.
Samo to wystarczyło, by zapomniał, gdzie i kim jest naprawdę.
Ona zdjęła sukienkę, cienkie białe majtki i biały biustonosz i naga weszła do jego łóżka. Dziewczyna bez kompleksów, całkowicie na luzie. Tak szybko pozbyła się swojego ubrania, podczas, gdy on z rozpiętymi spodniami, spadającymi do kolan szybko zamykał drzwi.
Te główne i te od pokoju. Potem jeszcze mocował się z długimi do kolan białymi gatkami, czy jak to się tam nazywało.
Nieważne, bo już cały był mokry i czerwony i gotowy, by zanurzyć się w gładkim ciele dziewczyny.
Ona się tylko leniwie przeciągała i wzdychała. Gładziła go delikatnie po jego szorstkim ciele.
W zasadzie wcale się nie wysilała, bo i po co. To on ją zdobywał, nie ona jego.
On był wojownikiem, a ona jedynie kotką na dachu pełnym słońca. Całkiem dla niego nieuchwytną, bo chociaż całował jej włosy, jej szyję i jej duże piersi, jej tu nie było. Zanurzona w sobie i tylko w sobie latała jak motyl gdzieś daleko. To nie było prawdziwe połączenie ciał i dusz, ale Feliks zajęty swoim podnieceniem nie widział niczego. On jedynie czuł jej ciało gorące, namiętne, pachnące i po prostu piękne. Takie chętne i żarliwe.
I wtedy, gdy już prawie czuł swoje spełnienie, nagle wszystko się urwało.
Jakby w samym środku najciekawszego filmu ktoś nacisnął klawisz stop.
Feliks się obudził. Był w tym samym pubie, a jednak nie w tym samym.
Ten był zdecydowanie bardziej mroczny jakby ktoś połowę górnych świateł wyłączył.
W dodatku na przeciwko niego przy jego stoliku siedzieli oni.
Facet z dziewczyną. Skąd się wzięli, kim byli. Zanim zdążył coś powiedzieć odezwał się on.
- Jestem Toszeńko, a to-wskazał na dziewczynę jak na jakiś przedmiot-Radomiła.
- Moja uczennica i kochanka.
Feliks nic nie odpowiedział. Radomiła też nic nie powiedziała. Żaden mięsień nie poruszył się na jej twarzy. Była jak manekin. Nie, jak android. Bez uczuć.
Feliksowi myśli przebiegały przez głowę jak błyskawica, ale trwało, to tylko chwilę.
Gdy tajemniczy mężczyzna spojrzał jeszcze raz na niego, wszystkie się zatrzymały.
Feliks już nie myślał. Widział.
Mężczyzna miał brązowe włosy, ale gdy światło w jakiś sposób odwracało się od nich, robiły się czarne. Podobnie było z rysami twarzy. Te oczywiście nie były brązowe.
Były proste regularne, gdy światło go oświetlało. Znikając, zabierało całą regularność.
Twarz się wyostrzała i robiła groźna.
Feliks po raz pierwszy poczuł strach. Wiedział, że ten facet i jego niby uczennica mogą mu zrobić coś złego. Nie wiedział co i ta niewiedza była gorsza niż wiedza.
Feliks się bał. Trzęsły się jego ręce i serce.
Tymczasem facet jakby tego nie widział.
- Uważaj. Dwa razy nie będę tego powtarzał.-Pochylił się nad nim tak bardzo, że Feliks zobaczył dokładnie nie tylko jego czarną skórzaną kurtkę, ale również poczuł jego zapach, a ten zapach nie był dobrym zapachem. Kojarzył mu się z ciastkami, które robiła jego ciotka Dynia, nazywana tak przez bliskich z powodu swojej tuszy.
One były niby normalne. Pachniały czekoladą, wanilią i rodzynkami. Jednak coś w nich było innego i dopiero, gdy ciotka umarła, Feliks zdał sobie sprawę, że ciastka były złym omenem, a teraz takim omenem był ten facet.
Pochylił się nad nim i Feliks myślał, że go zabije, gdy ten nagle zaczął się śmiać
i z groźnego stał się starym kumplem.
-Spójrz za Tobą jest Twój kumpel z facebooka-Powiedział
Feliks znów nic nie był w stanie z siebie wydusić. Jaki znajomy? Z jakiego facebooka?
On nie ma żadnego facebooka? Co to takiego ten facebook?
-Dowiesz się niedługo. Mój nick zapamiętaj, Toszeńko, ale Radomiły staraj się nie pamiętać. Ona jest moja. Zrozumiano?- Toszeńko znów się śmiał.
Czy z niego, Feliksa? Od czasu, kiedy Alicja odeszła, niczego nie był pewien. Raziło go każde lekko skrzywione spojrzenie, zbyt szeroki uśmiech, a śmiech rozstrajał go całkowicie.
Dlatego nic nie powiedział. Zgodnie z poleceniem dziwnego obcego odwrócił się i zobaczył.
Siedział przy stoliku obok ściany. Nie siedział, rozpierał się całą swoją tuszą człowiek cały w czerni z amuletami i wisiorkami na szyi i z burzą długich kręconych włosów ciemnych jak smoła.
-Kto to?- wykrztusił z siebie Feliks.
O dziwo Toszeńko całkiem rozbawiony odpowiedział.
-Mariusz
Feliks chciał zapytać jaki Mariusz, ale widać było,że Toszeńko już go nie słucha.
Szepnął coś Radomile, a ta posłusznie wstała i odeszła. Piękna, smukła, młoda. Przypominała trochę Alicję, gdy tak szła prawie nie dotykając ziemi. Prawdziwy motyl. Księżniczka z bajki.
Gdyby taką...
Feliksowi ledwie to przez myśl przeszło, gdy ręka Toszeńki uderzała go z całą siłą w twarz.
-Nawet o niej nie myśl, zrozumiano.
Feliks nic nie rozumiał, ani trochę. Wiedział tylko, że Radomiły nie będzie mógł dotknąć.
-To, co Ci powiem nie jest przeznaczone dla kobiet dlatego ją odesłałem.
Toszeńko objął Feliksa jak swoją kochankę.
Feliks poczuł, że przeszywa go dreszcz. Co ten facet z nim zrobi?
Toszeńko się odsunął. On chyba czytał myśli Feliksa.
To było zbyt okropne.
-Nie rozczulaj się- Toszeńko poklepał go po plecach.
-Z tą dziewczyną możesz zapomnieć o Alicji. Widzisz?
Feliks zobaczył. Stała nieśmiało przy drzwiach. Miała długie włosy jak Alicja i coś jeszcze w sobie.
Była podobna, choć inna. Zupełnie inna. Miała na sobie długą, niebieską letnią sukienkę jakby była duchem, bo przecież na zewnątrz wcale nie było zimno.
W kieszeni trzymała karty tarota i dlatego Feliks się nie zdziwił, gdy Toszeńko powiedział, że jest wróżką.
-Spotkasz ją na facebooku. Jest świetna. Zna doskonałe sztuczki.
Wiesz o co chodzi?-Toszeńko porozumiewawczo mrugnął okiem.
Feliks się domyślił, a resztę zobaczył w swojej głowie.Jej niebieską sukienkę porzuconą na trawie razem z jej baletkami i niebieskimi majtkami. Jej ciało doskonale brązowe od opalania się na nago.
Feliksowi zakręciło się w głowie od nagłych emocji.
Toszeńko się skrzywił. Powiedział dość i wszystko znikło.
Feliks się obudził w swoim łóżku. Musiał wstać jak zawsze o tej porze i iść do swojej nudnej pracy w bibliotece. Była ósma. Rok 2000.
W 2010 poznał na facebooku dziewczynę, z którą się ożenił. Była podobna do Alicji.
Miała na imię Marzena i wróżyła z kart tarota.
Mariusza Feliks też poznał. Ten został jego przyjacielem i spotykali się tak często jak mogli.
Mariusz zauroczył całkowicie Feliksa swoją grą na trąbce. Zauroczył też jego żonę, o czym oczywiście Feliks nie wiedział.
Dawno, dawno temu, za siedniema ... kiedy byłam młodsza, w wakacje gdy miałam dużo czasu zaczytywałam się starymi kryminałami. Nie chodziło wcale o ich treść. Ważny był nastrój, w który one mnie wprowadzały. Bardziej od akcji interesowały mnie barwne opisy i ,,klimat" miejsc w których się ona toczyła. Specyficzna wrażliwość autorów i niepowtarzalny sposób odbierania rzeczywistości. To coś czego ludziom ,,piszącym" najtrudniej się nauczyć. Coś co ich wyróżnia od innych.
OdpowiedzUsuńNie przestawaj pisać ! To wszystko o czym myślę - ,,kreowanie nastroju" jest właśnie najmocniejszą stroną twoich opowiadań. Właściwie w tym samym celu wielu ludzi słucha muzyki. Oczywiście nie piszę tu o ogłupiającym włączaniu radia bez jakiegokolwiek wyboru rodzaju nadawanych tam utworów.
Pozdrawiam serdecznie!
Robaczkowa, pamiętam te czasy doskonale i często do nich wracam swoją pamięcią.
OdpowiedzUsuńCzytałyśmy razem te wszystkie kryminały i książki fantastyczne.
W każdym razie dziękuję za bardzo miły komentarz.
Obydwie wiemy, że opowiadanie w połowie zmyślone i w połowie oparte na rzeczywistości:) I tajemnicą niech pozostanie… ;)
OdpowiedzUsuńNa szczęście Feliks się oddalił gdzieś w ustronne miejsce i tam teraz odpoczywa.
OdpowiedzUsuńDzięki temu moja dalsza twórczość będzie się swobodniej rozwijać i pewnie jeszcze niejedną przygodę Feliksa opiszę. W końcu to jest mój bohater i nie może mną rządzić, bo bohaterami zwykle autor rządzi.
Jakby się tak niezwykle zdarzyło, żebyś go Vanesso gdzieś spotkała to pozdrów go od jego autorki.
To był żart oczywiście. W moich opowiadaniach zawsze się miesza prawda i fikcja