Zwyczajny i niezwyczajny.

To święto nie jest głośne. Raczej ciche i prawie niewidzialne.
Nie ma żadnych kwiatów, ani laurek, ani hymnów pochwalnych.
W żaden sposób nie da się go porównać z Dniem Matki, a przecież nie zawsze matka jest najważniejsza. Zdarza się też, że to raczej on. Chyba jednak bardzo rzadko.
O jakie święto chodzi?
Zajrzyjcie sobie do kalendarza i już będziecie wiedzieli, a ja podam to jasno i wyraźnie trochę dalej.

 
W zasadzie to nic wyjaśniać nie trzeba. Wszystko mówi samo za siebie. 
Jak ktoś jeszcze nic nie wie, to na pewno się dowie prędzej czy później.
W każdym razie teraz muszę przejść do trudnego tematu.
Po co nam to święto i pozostałe? Dzień Matki, Dzień Babci, Dzień Dziadka. 
Brakuje Dnia Brata, Dnia Siostry, Dnia Kuzyna, Dnia Sąsiada i wielu, wielu innych.
Oni wszyscy zasługują na szacunek. Z drugiej strony, czy szacunek okazujemy tylko tego dnia, bo tak jest w kalendarzu? A co w dni powszednie?
Jednego dnia pójdę się wykrzywić w uśmiechu do swojego ojca. 
Tak naprawdę to go wcale nie lubię.
Upierdliwy dziadyga. Nic więcej. 
Jednak jest takie święto, to mu dam coś na odczepnego. 
Niech mi potem mama nie truje, że mu nic nie dałam.
Tak właśnie widzę wszystkie te święta. Co ja poradzę. Takie skrzywienie pisarki-blogerki.
Ja bym chciała inaczej. 
Nie czuję nic do taty. Tylko nienawiść. Nic nie mówię i nie udaję, że go lubię, bo moje intencje te ukryte i tak na wierzch wyjdą.
Oliwa sprawiedliwa zawsze na wierzch wypływa. Co mojemu tacie po moim danym z łaski prezencie?
Nic. Kompletnie nic. Moim piwem się zatruje, a inne głupoty w postaci skarpetek, których ma już tysiąc w szufladzie wyrzuci przez okno albo spali.
Ja bym tak zrobiła z takim niepotrzebnym prezentem.
Kochane dzieci jak Wam się ojciec nie podoba, to wcale się nie wysilajcie. Nie udawajcie.
Po co ja to piszę? 
Mój tata przecież był dobry. Może trochę mi się nie podobał.
Jego wymądrzanie się na każdy temat, choć tematu nie znał, bo skąd. Książek nie czytał.
W gazetach oglądał obrazki. Przy telewizji spał.
Zawsze jednak miał zdanie na każdy temat, a ja mu się raczej nie podobałam. 
Na pewno wolałby mieć syna. Synowie mądrzejsi niż córki. 
Z synem można sobie piwo wypić, a z córką co?
Do niczego taka się nie nadaje. Niech sobie idzie do kuchni. 
Gorzej, jeśli w kuchni nic zrobić nie potrafi. Taką to już naprawdę trzeba wyrzucić albo zamienić na psa lub kota.
Przesadzam celowo. Celowo wyolbrzymiam.
Mój tata nie był zły ani trochę. Nigdy mnie nie uderzył. Zawsze bronił i nawet kiedyś chodził ze mną do kina, po wydmach na plaży i do kościoła też mnie prowadził. 
Grał ze mną w karty i w warcaby.
Prowadził do teatru i kina, do zoo, do lunaparku. 
Kupował garściami lody i watę cukrową i gumę do żucia Donald z małą karteczką komiksem. 
Mój tata był idealny.
Prawie, bo czy są na tym świecie idealni ludzie?
I mój tata też taki nie był. Miał jedną wadę. Taką malutką. Lubił od czasu do czasu spotkać się z kolegami po pracy na działce. Wtedy sobie gadali i relaksowali w swój ulubiony sposób, popijając mocniejsze trunki.
Po takich spotkaniach tata z trudem wracał do domu i myślał już tylko o jednym, żeby jak najszybciej w błogi sen zapaść. Naprawdę niegroźna przypadłość. Tylko trochę upierdliwa dla osób, z którymi mieszkasz. Zasypiasz gdzie popadnie i żaden traktor cię z miejsca nie ruszy.
Mój tata spał w łazience na sedesie. 
Smutne, śmieszne, straszliwe, zwyczajne. Sami sobie wybierzcie odpowiednią kategorię.
W każdym razie dla mnie wtedy, to było raczej bardzo wkurzające.
Nie lubiłam więc mojego taty ani trochę. Tym bardziej jego święta. 
Jego imienin, ani urodzin. Niczego. Nieważne, że częstował mnie cukierkami i w zasadzie oprócz tego jednego dnia lub paru dni w miesiącu, zawsze można było na niego liczyć. 
Ja go zwyczajnie nie znosiłam.
Minęły lata. Wyprowadziłam się z domu. Zmieniła się moja perspektywa.
Przestałam być aż tak bardzo surowa wobec swojego taty. 
Prawie go polubiłam, bo tak do końca jednak lubić się nie dał.
Teraz, gdy już mu wybaczyłam, nie ma go. Odszedł. Zostało jego ciało, które mama każe odwiedzać, bo taka u nas w kraju jest tradycja, że ciała się odwiedza.
Ja jednak wiem, że go tam nie ma.
Chociaż może czasem przychodzi i patrzy na nas i się z nas śmieje, że znów przyszłyśmy do niego, a on jest w innym miejscu i innym czasie, o wiele lepszym od naszego.
Mój tata był zwyczajny i niezwyczajny. Taki miał być, żebym ja mogła być taka, a nie inna.

P.S. Wszystkim ojcom życzę wszystkiego najlepszego. 
   

Komentarze

Popularne posty