Co by było, gdyby...?

Lubicie gdybanie, przestawianie w wyobraźni klocków rzeczywistości? Ja lubię, zwłaszcza w swoich fabułach. Co mi z tego wychodzi? Sami zobaczcie.


 Eugeniusz i Stanisław.

W magicznym lustrze pokazują się twarze. Nie wiem, która należy do Eugeniusza, a która do Stanisława. Intuicyjnie wyczuwam, że Eugeniusz to ten z siwą czupryną i pomarszczoną twarzą, a Stanisław rudy z łysiną na czubku głowy. Może naprawdę rudzi częściej łysieją?

Obaj i Eugeniusz i Stanisław bardziej wolą alkohol niż herbatę i ciastka. Spotykają się więc przy butelce ulubionego płynu. Piwo, wódka, wino, wszystko dobre, jeśli tylko pozwoli oderwać się choć na chwilę od rzeczywistości, zapomnieć kim jesteś i jakie masz życie. Papierosy też pomagają. Zasnuwają dymem niepotrzebne szczegóły.

Wiosną i latem Eugeniusz i Stanisław chodzą na działkę Rozalii i jej męża Jana. Piją kupione w pobliskim sklepie trunki i jedzą zrobione przez Rozalię kanapki, czasem kotlety mielone z kiszoną kapustą lub naleśniki z serem. Jednak płyny zawsze stanowią podstawowe, najważniejsze danie. Dzięki nim Stanisław z milczka staje się gadułą, a Eugeniusz przestaje mówić. Rozalii robi się gorąco i zaczyna się rozbierać. Jan oczywiście się wścieka, po raz koleiny obiecując wszystkim, że nigdy więcej ich na swoją działkę nie zaprosi. Na szczęście złość mija mu razem z alkoholem.

O czym oni ze sobą rozmawiają? Gdy się mocno postaram może uchwycę chociaż fragment, jakieś pojedyncze słowa.

- Jan jest głupi, a ta jego baba jeszcze głupsza - stwierdza Eugeniusz.
- Czego chcesz pasują do siebie - zauważa Stanisław.
- Ale, żeby baba piła?
- Tu taka podobna się sprowadziła.Tylko lata w te i wewte do sklepu, a potem po sąsiadach po kasę. U mnie też była.
- I co, pożyczyłeś jej? - oburza się Eugeniusz.
- No, coś ty, chociaż teraz sobie myślę, że może też lubi się rozbierać, a młoda, byłoby na co popatrzeć.

Śmiech Eugeniusza i Stanisława ginie w oddali. Wizja z magicznego lustra znika za zwykłym odbiciem mojej twarzy.


Gracze.

,,Urośli do nie wiadomo jakich rozmiarów, a to zwyczajni ludzie, naprawdę, no może niezupełnie zwyczajni, bo mają mętlik w głowie większy niż ci przeważnie uważani za zwyczajnych. Kiedyś im się coś przyśniło i dlatego. Większość taka się urodziła ze skłonnością do wymyślenia rzeczywistości i różnych cudów niewidów. Wydaje im się, że potrafią więcej, że mogą kierować porami dnia, roku, zwierzętami, ludźmi. A gdy coś im nie wychodzi, wzruszają ramionami i udają, że tak miało być, nie inaczej. Byłam graczem. Wiem o co chodzi.,,

Pamiętnik Lukrecji znalazłam pod śmietnikiem obok całej torby suchej karmy dla psów, wypatroszonej kanapy i paru pustych pudełek po zabawkach. Dlaczego tu leżał i dlaczego go podniosłam? Na pierwsze pytanie nie odpowiem. Na drugie: wyglądał jak ciekawa książka z niebieską okładką i z planetami.

Z treści wynikało, że Lukrecja była wieloletnią pacjentką szpitali psychiatrycznych, zdiagnozowaną już w wieku szesnastu lat jako schizofreniczka. Wtedy właśnie w jej życiu zaczęły się dziać rzeczy dziwne. Na jednym z internetowych portali społecznościowych poznała faceta, który określał siebie mianem gracza. Powiedział jej, że wiele potrafi i jeśli chce podzieli się z nią swoją wiedzą. Lukrecja chciała. Myślała, że złapała pana boga za nogi. Nauczyła się świadomego śnienia i wychodzenia z ciała. Poległa dopiero na ćwiczeniu z lustrem. Wpatrywanie się w lustrzaną głębię wywołało postać kobiety ubraną na czarno. Postać okazała się wyjątkowo uparta w chodzeniu za Lukrecją, nawet, gdy ta szła do łazienki.

- Proszę, odczep się ode mnie - błagała Lukrecja nieznajomą.
- Z kim tam rozmawiasz? - chciała wiedzieć matka.
- Nie odpowiadaj - radziła kobieta, ale Lukrecja jej nie posłuchała.
W rezultacie zaliczyła pierwszy roczny pobyt w szpitalu.

Czytałam pamiętnik Lukrecji z wypiekami na twarzy. Wydawało mi się, że odkryłam ważne tajemnice lub raczej, że za chwilę je odkryję. Tymczasem zapiski nagle się urwały. Kilka kartek ktoś wyrwał. Część Lukrecja zamazała jakby bała się zemsty. Czyjej zemsty? Graczy czy kobiety w czerni? I czy gracze to naprawdę tylko zwyczajni ludzie? 



P. S. Na razie tyle gdybania. Podzielcie się swoim alternatywnym scenariuszem jakieś sprawy, sytuacji, znanego bohatera, zakończenia ulubionej książki. Miewacie takie scenariusze? 



 


Komentarze

  1. Mam wyłącznie całą masę alternatywnych scenariuszy własnego życia ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bym poczytała chętnie historię Lukrecji i dowiedziała się, co było na tych zamazanych i wyrwanych kartkach, kim była kobieta w czerni i kim był tajemniczy gracz...
    Ania, pisz opowiadania i je wydawaj!!!
    Kiedyś gdybałam i wymyślałam sobie, co by było, gdybym zrobiła to i to, gdybym nie zrobiła tamtego i owego... Teraz szkoda mi czasu na gdybanie. Po prostu żyję tu i teraz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację takie gdybanie o swoim życiu nie ma sensu. Z opowiadaniami też masz rację. Muszę się zebrać i pisać.
      A kobieta w czerni i tajemniczy gracz? Jeszcze do tego nie doszłam, kim oni byli.

      Usuń
  3. a to ciekawe... zaintrygowałaś mnie :) Popenetruję... pozwolisz?

    OdpowiedzUsuń
  4. W opowiadaniach lubię gdybanie, z tego się jeszcze lepiej pisze. Ale w życiu gdybać nie znoszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak ja. Wolę gdybać w swoich fikcjach, nie w rzeczywistości i nie robić sobie wyrzutów sumienia.

      Usuń
  5. Gdybanie to najlepsza rozrywka. Zwłaszcza tuż po położeniu się spać. Gdybam, układam scenariusze i wymyślam zakończenia. I też lubię słowa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety wtedy może się przerodzić w bezsenność, więc staram się jak mogę zostawić je na dzień.
      Miło, że mnie odwiedziłaś i jeśli lubisz słowa zapraszam do pozostania :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty