Uporządkowany chaos.

Wyobraź sobie świat bez chaosu. Jakby wyglądał? Czy byłby rajem czy pułapką na szare myszy czyli przeciętnych mieszkańców?
Nie, to nie dalsza część gdybania, ale refleksje po pewnej lekturze.


 Początek.

Dawno, dawno temu, nie, nie tak dawno, w czasach, gdy gromadziłam w domu książki, nie myśląc, że wkrótce zajmą całą przestrzeń, na stosie do przeczytania położyłam tę jedną. Po latach do niej dotarłam i w mojej wyobraźni otworzyło się okno na świat przyszłości, świat, w którym pech jest obliczalny i przewidywalny. Trzeba tylko zachowywać się zgodnie z określonymi zasadami.

Trochę przypomina ,,Nowy wspaniały świat,, Aldousa Huxleya. Jednak wszelkie porównania są tu nie na miejscu. Nawet te wybrane przez osobę, która pisała notkę na okładce. Nie pasują. Rzadko bywają książki aż tak podobne i w stylu i w sposobie myślenia. Morał z tego taki: nie sugeruj się nigdy opisami. A czy ja się sugerowałam? Chyba odrobinę. Chyba, bo już nie pamiętam, jak to się stało, że sięgnęłam po tę, nie inną książkę. 


Rozwinięcie.

Dwóch bohaterów po przeciwnych stronach barykady. Robert naukowiec, Mark goniący Roberta policjant. Dlaczego Mark goni Roberta? Bo Robert złamał jedną z zasad entropicznego bezpieczeństwa i tym samym naraził innych na zwiększoną ilość chaosu - nieszczęścia. Mark musi go zamknąć na czas jakiś w izolatorze. Niech atmosfera się oczyści i wróci do stanu pierwotnego czyli bardziej zbliżonego do ideału.

Pędzę razem z bohaterami. Po drodze zatrzymuję się na chwile by poznać przeszłość Roberta, Marka, teorie bezpieczeństwa entropicznego, filozoficzne wtręty innego bohatera. Słowa same się układają w prosty i logiczny ciąg. Same mi wchodzą do głowy. Przestrzeń i moc, ale.... Znowu ale, jakby nie mogło zostawić mnie w spokoju. Jakie ale? Dlaczego ale? Przecież dobrze mi się biegnie za bohaterami i śledzi akcję.



Zakończenie.

Ale pojawia się pod koniec i szczerzy do mnie zęby w uśmiechu.
Wygląda jak postać głupca z kart tarota. Idealne zero. Wydaje mi się, że powinno stać na początku. Dlaczego znalazło się w innym miejscu?

- A czytałabyś, gdybym był na samym wstępie? - oczywiście Ale zna moje myśli i potrafi z nimi dyskutować.
- No, nie wiem - zaczynam wątpić w słuszność swoich sądów. Jeszcze przed chwilą sądziłam, że nic tej książce nie brakuje. Teraz przez niego mieszają mi się myśli.
- A ja wiem - chwali się Ale. Rzuciłabyś książkę w kąt, zgrzytając zębami, że ją kupiłaś.
- Lepiej powiedz mi o co chodzi? - drążę temat.
- Sama sobie już odpowiedziałaś.
- To znaczy? - nie rozumiem.
- Słowo lepiej jest tu kluczem. Mogło być lepiej.
- Jak lepiej? 

Ale odchodzi, bo Ale nigdy nie daje pełnych i prostych odpowiedzi. Rzuca jedynie półsłówkami. Pozostawia po sobie milczenie i jakby niesmak, uczucie, że coś poszło nie tak.

Podsumowanie.

U mnie Ale. U Was cokolwiek innego lub podobnego. Dobrze się czytało. Czegoś zabrakło. Coś pozostało w ciemnościach, bo nie chciało pokazać się ludziom, bo się bało, że je ktoś rozszarpie.

Do rzeczy, polecam czy nie polecam? Owszem, polecam tym, którzy nie boją się Ale, którzy stawiają przede wszystkim na rozrywkę i ilość przeczytanych książek. ( Ach, ta ilość, chciałoby się na ten temat jakiś esej napisać. Tytuł brzmiałby: Cudowna ilość i szara jakość. Albo coś podobnego. ) 

Cytaty.

Do lektury zachęcą lub zniechęcą cytaty:

" Zasada chaosu spowodowała, że pojęcie bezpieczeństwa publicznego zyskało nowy wymiar." 
" Każdy ruch, każda działalność człowieka powoduje wzrost chaosu. "
" A wolność? - przerwał mu Festinger - Skoro istnieje tylko materialny świat, który prawie całkowicie determinuje, to czym jest według pana wolność? (...)
- To pojęcie stworzone przez człowieka."
" ... często mamy poczucie braku sensu - ale to co bierzemy za brak sensu, może być tylko fragmentem nadsensu, który widzimy tak jak... możemy"

Dane.

Nadeszła ta chwila, kiedy ujawniam tytuł książki i całą związaną z nią resztę. Może jednak ktoś wcześniej domyślił się o jaką chodzi lekturę? Jeśli tak, niech powie o tym w komentarzu.

Autor: Magdalena Salik.
Tytuł: Mniejszy cud.
Wydawnictwo: Akurat
Rok wydanie: 1 styczeń 2015
Ilość stron: 496


P. S. Podzielcie się wrażeniami i przy okazji powiedzcie jak u Was z ilością i jakością. Liczycie przeczytane książki?

  



   

Komentarze

  1. Kilka lat temu, kompletnie zafiksowana z powodu książek, kupowałam je kompulsywnie, następnie każda była opatrywana moim ekslibrisem i wpisywana do dwóch katalogów - w formie elektronicznej do specjalnie skonstruowanej bazy danych i do pięknej księgi papierowej. Miałam także trzy listy: listę lektur "do przeczytania", drugą "do zakupienia" i trzecią "przeczytane". Lista "przeczytane" prowadzona była oddzielnie dla każdego miesiąca, dzięki czemu miałam czarno na białym informację, ile książek w miesiącu przeczytałam.
    Odkąd przeszłam na minimalizm i zaczęłam praktykować uważność i życie tu i teraz, wszelkie listy, tabele itd. straciły dla mnie sens. Już nie liczę. Po prostu czytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziwiam, tyle list. Mnie się nigdy nie chciało. Teraz dopiero prowadzę notatki z przeczytanych książek, żeby po niektóre już drugi raz nie sięgać i nie tracić na nie czasu. Poza tym nic nie liczę i nie zakładam, że przeczytam tyle i tyle. Najważniejsza jest jakość i tu i teraz.

      Usuń
  2. O rany, ale mam teraz chaos w głowie!
    Nigdy nie czytałam dla ilości. Nie wiem ile książek przeczytałam w ciągu tygodnia, miesiąca, roku, całego życia. Od dawna nie kupuję książek, no chyba że wiem, że to taka, do której będę wracać wielokrotnie. Albo gdy osobiście znam autorkę . Wypożyczam. Jeśli mam sporo "ale" już na początku, oddaję nieprzeczytaną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak jest najlepiej. Nie rozumiem, już nie rozumiem tych, którzy kupują ciągle nowe, choć w domu nadal stos nieprzeczytanych. Wiem, że w skrajnych przypadkach zanim dojdziesz do lektury jakieś książki, możesz przestać lubić dany gatunek i nie mieć już ochoty na czytanie. Widocznie osoby tworzące stosy w ogóle nie myślą o tym, że gust może im się zmienić. A już to liczenie to dla mnie głupota totalna. Liczyć, żeby się chwalić ile przeczytałeś, a przecież ważna jest jakoś nie liczba, to co pozostaje w głowie, jeśli nic poza liczbą, jaki sens miało czytanie.

      Usuń
  3. Kiedyś napisałam na temat mojego czytania, post. Wychodzi, że należę do grona niestandardowych. No, za nic w świecie nie bedę czytała tego, co mi w łapę wpadnie. Do biblioteki przychodze przygotowana. Z listą tytułów i autorów, których chcę przeczytać. Bo lektura dla mnie musi być trudna. Wymagająca myślenia i rozgryzania myśli autora. To mnie kręci. Pozdrawiam, Pola :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytać byle co dla samego czytania nie ma sensu. Jednak widzę, że niektórzy w ogóle tego nie rozumieją. Panuje dziwny wyścig szczurów, kto więcej i po co?
      Też lubię trudne lektury, ale czasem czytam coś dla samej rozrywki, choć nie zawsze pozostają po tej rozrywce dobre wrażenia i rozrywka musi być dobrze pomyślana.

      Usuń
  4. Przeszłam na opcję wypożyczania. Wypożyczam po 5 książek jednocześnie i w takiej puli znajdzie się jakaś pozycja, którą chciałabym sobie zatrzymać, albo kupić.
    Serdecznie, Polu, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak opcja wypożyczania książek najlepsza. Ja korzystam z Legimi. Tam zawsze znajdę coś ciekawego i wirtualne półki mam pełne. Rzadko się zdarza jednak, żebym coś kupowała, bo zwyczajnie nie mam na to miejsca.

      Usuń
  5. Zdecydowanie stawiam na jakość i czekam aż książka sama do mnie przyjdzie, takie są najlepsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak masz rację. Z tym, że zamiast czekania, lubię sobie coś poszukać.

      Usuń
  6. Czytam teraz wybiorczo - służy zdrowiu i nie kradnie czasu. Można się zapomnieć i tu też zrezygnować ze świata realu na rzecz fikcji. Nie wiem czy czasami bardziej nie uzależnia, niż życie w necie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Wszystko może uzależniać, jeśli stracimy umiar :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty