Strupieszały, Gniewek i Płaczek.

Trzech jeźdźców apokalipsy. Czy naprawdę są straszni? Czy mają swoje słabe strony, a jeśli tak, to jakie? Co im przeszkadza?


Strupieszały.

Najstarszy z trzech braci i jak sam o sobie mówi najgorszy. Na dowód pokazuje cztery długie zęby. Wygląda z nimi jak wampir. Zapomina, że ja jako narrator, wiem, że na szafce nocnej w szklance z wodą trzyma sztuczną szczękę, że wszystkie zęby stracił przez słodycze, a te kły, które odsłania to część jego maski, iluzji, jaką na siebie nakłada, żeby straszyć. Cieszy się, gdy mu się uda. W końcu żyje przecież ze strachu, nie z kiełbasy. Jednak ludzie teraz paskudni. Nie rozumieją i nie reagują we właściwy sposób. Taka na przykład baba na wsi krzyczy:

- Wynocha, bo psem poszczuje. Ty zboku jeden.
Dlaczego zboku? Nie pokazywał jej genitaliów, tylko łysą czaszkę ze strupami. I jeszcze rozpiął kurtkę, żeby się pochwalić podobną do czaszki klatą. Czy to ją tak zdenerwowało?

Z kolei gromada nastolatków rzuca w niego kamieniami. Zamiast uciekać, sami atakują. Świat obecny stanął na głowie. Kiedyś to było.

- Co było? - pytam.
- Ludzie w panice gubili buty i czapki.
- Naprawdę? - udaję zdziwienie. Nie bardzo wierzę w opowieści Strupka, jak pieszczotliwie nazywają go bliscy - matka i dwaj bracia.
- A jak zmieniasz się w psa lub w bestię, też się nie boją?
- Jest jeszcze gorzej. Myślą, że się przebrałem albo upiłem.
- Straszne - znów udaję, teraz współczucie.
- Za dużo ludzie horrorów oglądają i przez to tracą uczucia.

Strupek się martwi. Ze swoją wykrzywioną miną przypomina karykaturę dziadka Mroza, bez brody, krzaczastych brwi i włosów, za to w bliznach, zmarszczkach, strupach. Te ostatnie wywołane alergią na różne przedmioty, pokarmy, chyba na całe życie na Ziemi. Strupek ustawicznie się drapie, zdrapuje stare strupy i tworzy nowe. Nie za dobrze to wygląda.

- W tych innych światach też się ciebie nie boją? - zadaję następne pytanie, póki Strupek ma do mnie cierpliwość i nie wyrzuca za drzwi. Myśli o sławie, jaką dzięki mnie zdobędzie i o mocy, która się zwiększy, bo ludzie się o nim dowiedzą i zaczną się bać - na pewno.
- Wszędzie się zepsuło. Nikt nie rozumie, że to moja praca. Ktoś musi czyścić światy, ktoś musi je zamykać, by inne mogły powstać.
Nie komentuję. Przede mną jeszcze dwie inne, niełatwe rozmowy z braćmi Strupka.

Gniewek.

Naburmuszony, bo niby dlaczego od razu nie przyszłam do niego, tylko do tego starego dziada Strupka. 

- Przepraszam - bije przed nim pokłony, żeby zechciał łaskawie porozmawiać.
- Czego się napije, kawy, herbaty, soku, wody?
- Wody - wybieram dla świętego spokoju, żeby go nie drażnić.
- Dobrze wybrała. Nic więcej nie mam - śmieje się Gniewek. - I co ci stary powiedział?
- Że warunki się zmieniły na niekorzyść.
- Ano zmieniły. Ludzie się nie złoszczą jak kiedyś. Wolą umrzeć, zamiast walczyć o swoje.
- Jak ci się wydaje dlaczego?

Gniewek drapie się po głowie. W przeciwieństwie do Strupka ma bujną fryzurę. Rude włosy spływają mu falami do pasa. Często udaje transwestytę, żeby wywołać gniew ludzi. Czasem przebiera się za księdza lub polityka, zawsze za kogoś, kogo nienawidzi druga osoba, istota, którą trzeba rozgniewać.

- Za dużo telewizji tego tam...internetu. Gapią się i złoszczą przed ekranem, a potem przede mną już nie mogą. Do dupy z taką robotą.
Nie odzywam się. Czyżby naprawdę ludzie wszystkie emocje tracili przed sztucznym ekranem, nie przed bestią z prawdziwego zdarzenia?

Płaczek.

Patrzy na mnie wielkimi szklistymi od płaczu oczami. W brązowej chustce na głowie przypomina sierotkę Marysię lub biedną opuszczoną babcię. Zgarbiony, z laską, szura nogami i wzdycha jakby niósł na grzbiecie worek kamieni.

- Widzisz jak ja wyglądam - żali się i jednocześnie bacznie obserwuje, czy zrobił na mnie odpowiednie wrażenie. Nie zrobił. Pamiętam wciąż, że to jego maska. On żyje cudzym smutkiem, litością, współczuciem. Im więcej płaczesz, tym lepiej dla niego.
- Czy i ty masz problemy? - pytanie retoryczne. Widzę w jego oczach przygnębienie, ani trochę radości ze spotkania.
- Byłaś już o moich braci, więc wiesz jaka posucha. 
- Może da się coś z tym zrobić? 
- Nie da się. Chyba, że nadajniki się rozwali.
- Jakie nadajniki?
- Wszystkie i te od telefonów i te od telewizji. Przestaną oglądać i zaczną wreszcie płakać przede mną.

Domyślam się, że nie płaczą. Nikt się Płaczkowi nie przygląda z żalem. U nikogo Płaczek nie wzbudza litości. Nikogo nie smuci.

- I jak tak dalej będzie, interes zbankrutuje - wzdycha Płaczek.

Odchodzę, gdy  się odwraca. Nic tu po mnie. Ciekawe, czy ludzie wiedzą jak bardzo trzej jeźdźcy podupadli? Może czas, by wreszcie przeszli na emeryturę? A co jeśli ich miejsce zajmą nowi, młodsi, sprytniejsi, mądrzejsi? 
- Nie martw się, dobro i tak zwycięży.
Kto to powiedział? Rozglądam się, lecz nikogo nie widzę.


P. S. Czy udało mi się Was rozbawić? Podzielcie się swoim nastrojem w komentarzach?

  

Komentarze

  1. Niesamowicie trafnie opisałaś dzisiejszy świat; Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, źe najszybciej z tej trójki
    będzie usatysfakcjonowany Płaczek. Mnie juź ta sytuacja epidemii doprowadza do ,,wewnętrznego płaczu,,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Płaczek na pewno się cieszy. Tym bardziej musimy odwrócić od niego uwagę i nie dać się emocji smutku. Myślę, że prędzej czy później wszystko dobrze się skończy.

      Usuń
  3. Żeby żaden z nich nie był zadowolony, trzeba szukać siły w sobie, myślenia samodzielnego, przebudzenia... Trzeba otrząśnięcia się... I trzeba żyć zdrowo, na ile tylko się da...

    OdpowiedzUsuń
  4. Płaczka już nie lubię :)
    :) Odskoczni potrzeba niektórym żeby nie zwariowali.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozbawiło mnie, a początkowe zdjęcie przypomniało mi, że w dzieciństwie miałam psa, który jeździł ze mną na rowerze. Miał na imię Floks.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładne imię. Kojarzy się z kwiatem. Musiał być piękny, ale który pies nie jest piękny. U cioci miałam takiego, który ze mną przeskakiwał przez studnię do ogrodu. To były czasy.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty