Moje pisanie.

 Jak wygląda? Jak się porusza? Jak się uśmiecha? Kiedy do mnie przyszło i dlaczego? Kiedy odejdzie? Tyle pytań, gdy tematem staje się moje pisanie.

Autor obrazu: Andrei Popow.

Mag.

Długo się mijaliśmy, zanim dotarło do mnie, że powinnam się zatrzymać i spojrzeć mu w oczy. I zobaczyłam. Niby zwyczajne, a jednak jakieś inne. Odniosłam wrażenie, że potrafią się przesuwać z góry twarzy na dół i nie tylko to potrafią. W dowolny sposób zmieniają swoją barwę.

- Kim jesteś? Nie wiem, skąd się wzięła we mnie odwaga do tak bezpośredniego pytania.

- A jak myślisz? - odpowiedział pytaniem i dziwnym skrzywieniem ust. Czyżby się uśmiechał?

- Czarodziejem?

Nie odpowiedział. Znacznie później, gdy już trochę go poznałam, zrozumiałam, że nie mógł nic mi powiedzieć. Mówienie wprost nie leżało w jego naturze. Bardziej wolał pokazywać niż mówić.

- Chcesz coś zobaczyć?

Chciałam i tak się zaczęło.

Niby wampir.

Krajobraz się zmienia. Park, gdzie spotkałam maga, staje się lasem. Spomiędzy wielkich drzew ( co to za drzewa? ) wychodzi on - Filip niby wampir. Skąd wiem, kim jest? Bo wyczuwam swoich przeszłych, obecnych i przyszłych bohaterów.

- Wpakowałaś mnie w niezłą sytuację - Filip szczerzy zęby. Niestety zbyt krótkie, by mógł osiągnąć oczekiwany efekt. 

- Trzeba wiele znieść dla fabuły - zza krzaka wychodzi Błazen w swojej nieodłącznej czarnej pelerynie.

- I ty tutaj - dziwię się.

- Narrator i Lubisłowa też tu są.

Nie wiem co powiedzieć. Trochę mnie zatkało. Wszyscy lub prawie wszyscy moi bohaterowie zebrali się w tym lesie.

- W lesie bez nazwy - zauważa Błazen.

- Dość tego - Filip próbuje jeszcze bardziej wyszczerzyć swoje zęby, z czego wychodzi śmieszny grymas.

Błazen się śmieje, a ja razem z nim.

- Powiedziałem koniec, bo was zabiję - głos Filipa przechodzi w falset.

- Naprawdę, nie widzisz, że nie jesteś wampirem - wtrąca się nagle Lubisłowa.

- Przestańcie, nie widzicie, że on za chwilę się rozpłacze - broni Filipa Narrator.

I rzeczywiście Filip zaczyna płakać. Robi mi się przykro. Przytulam swojego bohatera. Błazen odwraca głowę. Lubisłowa patrzy i milczy. Narrator opisuje sytuację w zielonym notesie.

- Filip, hipochondryk, lat czterdzieści, polizany przez wampira, zamknięty w czarodziejskim Guziku spotyka swoją autorkę i płacze, bo ona nie chce zmienić jego losu.

Buntownik.

- Nie tak, nie tak - odzywa się kolejna postać. Kobieta w białym słomkowym kapeluszu, szerokich niebieskich spodniach, czarnej skórzanej kurtce i fioletowych tenisówkach. Wszystko wygląda na niej jakby za chwilę miało uciec, gdzie pieprz rośnie. Ona sama wygląda jak rycerz, któremu pomieszało się w głowie.

- Tobie się pomieszało. Niestety nieznajoma potrafi czytać w myślach.

- Buntownik - szepcze Lubisłowa.

- W lesie pojawił się buntownik - zapisuje Narrator.

- Baba jak baba - stwierdza Błazen, który chyba nie lubi kobiet.

- O co ci chodzi? - pytam kobietę.

- Robisz tylko zamieszanie. Powinnaś wszystkich przedstawić i dokładnie opisać - żąda nowo przybyła. 

- Dobrze - zgadzam się. - Zacznijmy od ciebie. Powiedz, kim jesteś i jak masz na imię.

- Już ci przecież mówiłam - znów szepcze Lubisłowa.

- Może ty mnie uratujesz - wyje Filip.

- Nie lubię wampirów,zwłaszcza tych niby.

- A co lubisz? - jestem ciekawa.

- Jak się coś dzieje i jak wszystko jest jasne.

- To po co tu przylazłaś po ciemku? - Lubisłowa rzuca groźne spojrzenie, które chyba tylko ja i Narrator widzimy.

- Na początku zapomniałaś dodać, że panuje noc. Krajobraz się zmienił i pora też. Zegar przesunął się do przodu. Mag go przesunął. 

Zdaje się, że kobieta-buntownik wie więcej niż pozostali. Dlaczego więc żąda wyjaśnień?

- Dla czytelnika, cymbały.

- Odezwała się mądralińska - oburza się Lubisłowa.

- Buntowniku, co przynosisz poza swoim gniewem?

- Zmiany.

Zmiany.

Na te słowa Lubisłowa ucieka. Błazen i Narrator się chowają. Tylko niby wampir spogląda z nadzieją, że Buntownik wyciągnie go z Guzika, miejsca, w którym utkwił dawno tamu w pogoni za Panem Losu.

- Ciebie one nie dotyczą - kobieta burzy marzenia Filipa. - Zmienię autorkę.

- Czyżby? 

Jednak się cofam. Krok po kroku wychodzę z czarodziejskiego lasu, do którego zaprowadziło mnie zaklęcie maga. Wracam do swojej rzeczywistości, do parku. Jako autorka potrafię równie szybko jak mag zmienić miejsce. Buntownik na razie zostaje w lesie. Wiem, że jeszcze kiedyś mnie dopadnie podobnie jak niby wampir Filip.

Szkoda, że świat, do którego wracam okazuje się inny. Dopadło mnie przekleństwo zmian.

Moje pisanie.

- Musisz dzielić się magią - żąda Mag.

- Słuchać swoich bohaterów - błaga niby wampir.

- Lubić słowa - radzi moja wewnętrzna pisarka Lubisłowa.

- Nie wierzyć i nie zgadzać się ze wszystkim, co oni ci podsuwają - krzyczy Buntownik.

- Obserwować i pisać - mówi Narrator.

Zbieram ich głosy, składam i tworzę Moje pisanie. Pytania z nim związane pozostają aktualne.

P. S. I znów wyszła surrealna opowiastka. Mam nadzieję, że Was nie znudziła i wszystko jest dla Was jasne, ale jeśli trzeba mogę coś dopowiedzieć. Pytajcie, a odpowiedź się Wam objawi.

O niby wampirze przeczytacie tu:

Niesmaczna krew,  Rada wróżki, Filip i kobiety, Hipochondria, Jajo mądrościLęki wampira,  Zielona Pustynia, W dzielnicy ślepców nie sprzedaje się lusterWejście-wyjście-wejście, Różowy wytrych,




Komentarze

  1. Pisz, tak jak lubisz, Lubisłowo 🙂
    Ja żyję w ciągłej zmianie, nie wiem, czy to przekleństwo, czy motywacja, by iść dalej... Bez zmiany chyba nie ma rozwoju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety tak. Zmiany są konieczne. Dlatego tak czasem trudno i ciężko.
      Marzy się czas bez zmian.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)

      Usuń
  2. "Obserwować i pisać"- to fantastyczne. Masz dar wprowadzania czytelnika w surrealistyczny, pobudzający wyobraźnię świat magiczny...

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie sobie wyobraziłam swoją konfrontację z panią Gorzką, muszę się mieć na baczności. Mam nadzieję, że to nie sen, tylko Twoja wyobraźnia. A tak w ogóle śnią Ci się czasem Twoje postacie? Niektóre naprawdę są niezwykłe i bardzo sugestywne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, postacie mi się nie śnią, ale dziwne sytuacje owszem.
      Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  4. Wszedłem w Twój świat trochę z innej strony, niż powinienem. Bo powinno wchodzić się tak, jak otwiera się książkę - od pierwszego rozdziału. Ja wszedłem od środka. Musiałem przyzwyczaić oczy do innego światła, do innego świata, do innego oddychania. Ale tak to jest, jak skacze się na głęboką wodę. Pokazałaś proces, który nazywa się twórczością - zdolnością do ułożenia w sobie wielu, wielu historii. To trudny proces - pogodzić wszystkie "ale", "gdyby", "może". Wszystkie charaktery. Podoba mi się ten świat Guzika. Kawał dobrej roboty :))
    Pozdrawiam Cię Aniu bardzo serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiam się jak ja weszłam do Twojego świata i myślę, że też nie od początku. Ciekawe, jaki był Twój pierwszy tekst na blogu? Muszę sprawdzić.
      Takie historie na blogu są trochę inne niż książki, więc wcale mnie to nie dziwi, że wszedłeś tam gdzie wszedłeś. Ważne, że jesteś, że czytasz i za to Ci dziękuję :)

      Usuń
  5. Sama czasami chciałabym być Buntownikiem, dokonać jakichś zmian, choć z drugiej strony lubię spokój i stabilizację. Dualizm we mnie - stoję na rozdrożu i nie potrafię wybrać, którą iść ścieżką. Do mnie chyba najbardziej przemówiła rada Narratora - obserwuj więc i pisz, Lubisłowo! Lubię Twoje surrealistyczne opowiastki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też się podoba najbardziej jego rada. On wydaje się najspokojniejszy i cierpliwy.
      Szkoda, że lubi uciekać. Mag jest trochę poplątany przez swoją magię. Buntownik za
      bardzo niecierpliwy. Muszę ich wszystkich w sobie pogodzić. Czasem jednak się nie da.
      Tyle krzyczą.
      Dziękuję Ci za motywujący komentarz :)

      Usuń
  6. Wiesz, ja zawsze podziwiam umiejętność pisania. Szczególnie umiejętność poprowadzenia dialogu. Nie wiem ale uważam to w snuciu opowieści najtrudniejszym wyzwaniem. Gdy nie ma dobrego dialogu to najpiękniejszy opis siada. Piszę to od strony zwykłego czytelnika, nie znawcy literatury bo nim nie jestem a tylko zwykłym zjadaczem chleba który czyta tylko dla czystej przyjemności. Nie analizuje tekstu pod względem budowy czy innych form i kanonów obowiązujących. Nie dostrzega tego taki czytelnik jak ja i chyba dlatego umiejętność napisania dobrego dialogu wkomponowanego w tekst jest dla mnie istotna. Zachowuje ciągłość akcji. Aniu z zapartym tchem śledzę Twoich bohaterów i z zapytaniem w tle - dokąd ich zaprowadzą pytania i ścieżki myśli, umysłu :) Uściski i cudownego wieczoru :) no i mocno Tobie kibicuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję :)
      Masz rację. Dialogi są trudne, bo jak mówić dwoma lub trzema innymi stylami. Każdy powinien mieć swój sposób, w jaki się komunikuje, ale jak, gdy ty jesteś jedna. I co zrobić,
      by dialog popychał akcję do przodu? Bardzo trudne. Naprawdę do tego potrzeba wiele ćwiczeń. Dla mnie moje blogi są takim poligonem ćwiczeń. Mam nadzieję, że z nich przejdę na pisanie książki.

      Usuń
    2. Aniu mocno kibicuję, by udało Ci się osiągnąć swój cel :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty