Ludzie, włączcie czasem swój mózg zamiast telewizji.


Niedawno byłam świadkiem dość zabawnej sytuacji. 
Postanowiłam podzielić się z Wami tą sytuacją i swoimi refleksjami na jej temat.
Wyobraźcie sobie mały, choć nie tak mały jak inne sklepy, osiedlowy market. 
Jego nazwa nieważna, bo nie mam zamiaru reklamować ani Tesco, ani Reala, ani Biedronki, ani żadnej innej podobnej sieci sklepów, która ogarnęła prawie całą Polskę. 
Zresztą tu nie o nazwę chodzi tylko o sytuację.
Wchodzę więc do tego marketu osiedlowego, jednego z wielu innych podobnych i zaraz na wstępie włos mi się jeży na rękach tzn. to co z włosa pozostało po przodkach jaskiniowcach.
Dlaczego się jeży? Z prostego faktu, że tutaj, gdzie weszłam, działa klimatyzacja. 
Nie da się wytrzymać bez swetra jakiegoś. Na zewnątrz upał. Tutaj lodówka-zamrażalnik.
Ciekawe jak Ci pracownicy to wytrzymują? Czy mają pod ręką jakieś zimowe kufajki? Czapki wełniane i długie skarpety, swetry z angory i kamizelki zimowo-odporne?
Tak sobie myślę, wchodząc do tego marketu.
Na początku dociera do mnie szum nieokreślony. Tutaj, w przeciwieństwie do innych miejsc podobnych, nie gra żadna ogłupiająco-rozrywkowa melodia.
Ludzie jak to ludzie chodzą i się rozglądają. Na nic uwagi nie zwracają tylko na półki, na których piętrzą się różne, w wielu przypadkach niepotrzebne rzeczy.
Wśród tego wszystkiego jeden, dwa głośne głosy się wybijają. Dwie najgłośniej kraczące wrony, a może raczej brzęczące pszczoły.
Przy półce z suszonymi owocami, budyniami w proszku i innymi podobnymi rzeczami stoi wysoki młody chłopak z babcią-inwalidką o niebieskiej kuli.
Ten chłopak jest największym źródłem hałasu, najgłośniej brzmiącą melodią. 
Rozmawia chyba z tzw. szefową sklepu, kobietą w stosownym dla jej firmy mundurze ciemno-granatowym.
Kobieta ta próbuje chłopcu delikatnie wytłumaczyć, że nie przeszedł dobrze rozmowy kwalifikacyjnej lub czegoś w tym stylu. W każdym razie daje do zrozumienia, że chłopak nie zostanie tutaj zatrudniony. Chłopak jednak nie przyjmuje odmowy.
W żaden sposób nie może zrozumieć tego, co szefowa do niego mówi. 
Jakby on był z Marsa, a ona z Wenus. W końcu różnią się przecież szczegółami anatomicznymi. Porównanie do Marsa i Wenus wydaje się zupełnie prawidłowe.
Tak więc, pani z Wenus grzecznie mu tłumaczy, że na wolne miejsce pracy byli też inni kandydaci.
Jeden z nich miał 4 lata doświadczenia czyli nie to, co ,,biedny,, chłopiec.
On, nazwijmy go Januszek od bohatera pewnej znanej książki p.t. ,,Ballada o Januszku,, , coraz bardziej się denerwuje. Powoli traci panowanie nad sobą.
Jak to możliwe, żeby ta kobieta wybrała kogoś innego? Dlaczego ona nie chce mu dać tego, co mu się należy?
Domyślam się, że z czymś takim spotkał się po raz pierwszy. Dotąd nikt mu niczego nie odmawiał.
Na dowód, że tak było babcia obok. Nie widać jej i nie słychać. 
Grzecznie słucha swojego wnusia i nawet nie próbuje mu przerwać, zmienić jakoś toku rozmowy.
Januszek się rozkręca. Mówi coraz głośniej i coraz więcej ma do zarzucenia swojej rozmówczyni.
Dosłownie piana mu z pyska leci jak u konia szalonego, a że porównanie do konia stąd i pysk.
Szefowa nie jest ani świętą ani błogosławioną ani aniołem super cierpliwości.
Wręcz przeciwnie jej cierpliwość w pewnym momencie pęka. 
Krzyczy już na chłopaka, żeby się wynosił, bo jeśli nie wezwie ochronę.
On jej na to: Babo, krzycz głośniej, bo nikt cię nie słyszy.
Ona wkurzona ucieka na zaplecze.
Chłopak zostaje z milczącą babcią, która pewnie po raz pierwszy zobaczyła, że Januszkowi można się przeciwstawić. Powiedzieć nie jego rosnącym pragnieniom i ciągłym rozkazom.
Januszek pyta jeszcze, czy babcia będzie stała w kolejce do kasy, bo pewnie i kasę ma zamiar zaatakować po niezbyt udanym ataku na szefową sklepu.
Biedna babcia z dwoma serkami w dłoni mówi, że owszem stanie w kolejce, a kochany Januszek niech się uspokoi.
Przy kasie duży chłopiec dzieli się swoimi emocjami z kasjerką. Tej z obowiązku uśmiechniętej babce mówi: ach, żeby tamta była taka sympatyczna jak pani.
Dość już tych opisów. Czas na komentarz.
Mam nadzieję, że będzie krótki.
Nie ośmieszajcie się dziewczynki i chłopcy wychowani przez chuchające na Was babcie, mamusie i tatusiów. 
W domu może i przejdzie coś takiego. Nie dostaniecie zabawki. Rzucicie się na podłogę, ale u pracodawcy nigdy się to nie uda. I nie ten będzie miał pracę, co głośno krzyczy i się gniewa.
Tutaj zawsze zwycięży grzeczność, osobista kultura, umiejętność robienia dobrego wrażenia i dobrej rozmowy.
Jeśli jeszcze o tym nie wiecie, nie pchajcie się do sklepu, ani do biura i nie ciągnijcie z sobą babci jak psa na smyczy, bo tylko obciach robicie sobie i babci.
Czy można coś więcej powiedzieć?
Nic dodać, nic ująć.

Tag: Z życia

Komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedza jak postępować przychodzi z wiekiem(doświadczeniem).Niestety
    bezstresowe wychowanie jest wstępem do zachowań debilnych.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz rację. Na pewno wychowanie przyczyniło się do takiego zachowania.
    A wiedza, cóż, przychodzi z wiekiem lub wręcz przeciwnie. Głupota się pogłębia.
    Również pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko idzie w złą stronę, oj złą ;(
    rodzicie nie mają czasu dla dzieciaków
    a żeby im to wynagrodzic - często pozwalaja na wszystko
    i kupuja kazdą zachciankę

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety, taka prawda.
    I ten chłopak był właśnie takim dużym dzieckiem.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty