Przygoda.

Tamta przygoda już się skończyła. Pozostał po niej jedynie lęk z oczami jak spodki ufo i uśmiechem od ucha do ucha. On się tak uśmiechał, gdy zabijał kolejnych, bezbronnych ludzi. Jaki on? Dlaczego zabijał? 


Żaden z niego dziadek.

- Żaden z niego dziadek - zauważyła Lubisłowa, gdy już dotarliśmy na wzgórze w świecie skazanym na zagładę.
( Jaki to świat i jak się tam znalazłyśmy, znajdziesz tutaj i tam. )
- Cii, jeszcze cię usłyszy.
- Akurat, w tym hałasie?

Miała rację. Wokół panował harmider i chaos, a wszystko z powodu naszego niby dziadka. Niby, bo naprawdę już obie wątpiłyśmy w jego prawdziwość. Czy jakiś z naszych przodków mógłby okazać się tak agresywny jak wściekły ork, wyciągnąć nie wiadomo skąd karabin maszynowy i strzelać do wszystkiego, co się rusza? Wierzyłyśmy, że nie i na pewno nie dziadek, ten ukochany staruszek z naszej wyobraźni. On by nawet muchy nie skrzywdził. Tymczasem ten tutaj cieszył się każdym trupem, spaloną trawą, walącym się budynkiem, skowyczącym psem, płaczem ludzi, krzykiem dzieci, ogólnie coraz większym bałaganem. Jakby zniszczenie należało do jego ulubionych zajęć. Oddawał mu się z zapałem esesmana na początku wojny.

Owszem świat, który rujnował, nie należał do pięknych, jeśli nawet, to chyba tylko dla miłośników betonowych, zagrodzonych płotem osiedli. Wieżowce, bloki, kilka drzew, mały park, plac zabaw, parę mniejszych sklepików, wielki market. Nieciekawy krajobraz zarówno dla mnie jak i dla Lubisłowy, ale żeby z tego powodu zabijać wszystko jak leci? 

Dziwne, że nikt się nie bronił, nawet nie próbował. Ludzie ginęli jak owce zaprowadzone do rzeźni. My z Lubisłową patrzyłyśmy na to też jak owce. Czy choć trochę mądrzejsze?

- Lepiej stąd spadajmy - krzyknęła Lubisłowa.
- Nie pomożemy im? - chciałam wiedzieć.
- Szybciej nas ten szaleniec zabije.

Wyjście, które nie jest wyjściem.

Zdarzyło Wam się kiedyś przejść przez cały labirynt i dotrzeć do ściany, choć wcześniej widzieliście światło i czuliście zapach świata zewnętrznego, albo jechać autobusem, by po kilku przystankach stwierdzić, że w niewłaściwym kierunku? Jeśli tak, to zrozumiecie uczucie jakie ogarnęło mnie i Lubisłowę, gdy już zeszłyśmy ze wzgórza. Teoretycznie wróciłyśmy tam, gdzie spotkałyśmy niby dziadka, ale praktycznie trafiłyśmy w inne miejsce. Obce, zagrodzone siatką z barierką jak na przejściu granicznym i z budką strażnika.

- I co teraz? - zapytałam.
- Może spróbujemy z innej strony - zaproponowała Lubisłowa.

Spróbowałyśmy. Jednak z każdej strony witał nas ten sam widok: ogrodzenie, barierka, budka strażnika.

- Kiedy oni zdążyli to wszystko zbudować? Lubisłowa kopnęła kamień ze złości. - I dlaczego?
- Może zapytamy strażnika? 

Strażnik.

Nie spytałyśmy, bo na jego widok nas zamurowało. Przed nami stał dziadek-niedziadek.

- Czego tu? - zapytał.
- Chciałyśmy przejść - odezwała się Lubisłowa.
- Przepustka jest?
- Przepustka? - Krzyknęłyśmy obie.
- A wy skąd się urwały, że nie wiedzą, że na teren zagłady się nie wchodzi? Idźcie sobie, ale już!

Odeszłyśmy na bok, żeby się naradzić.
- Co robimy? - chciała wiedzieć Lubisłowa.
- Hm 
Nic nie przychodziło mi do głowy. Wydawało się, że świat wokół zrobił nam świetny żart, a teraz śmiał się gdzieś obok. 
- Nie masz pomysłu? - naciskała na mnie Lubisłowa.
- Nie bardzo - przyznałam się.

Inny.

I wtedy z krzaków z lewej strony wzgórza wyłonił się Inny. Wiedziałam, że jest Innym, kimś, kto nigdzie nie pasuje i nigdy się nie dopasuje, bo w sobie nosi własne zasady, swój unikalny porządek. 

- Jeszcze jeden - pomyślałam, przypominając sobie buntownika z początku zagłady. - Jakby rodzili się w każdym krzaku, pewnie razem z klonami dziadka.
- Niezły numer - dodała od siebie Lubisłowa. - Strażnik dziadkiem i kolejny dziwak.
- Cześć - przedstawił się Inny. - Jestem Mędrek. Przysłali mnie, żebym was wyprowadził. Przy okazji, nie widziałyście mojej siostry Bunty? Nosi czarny kapelusz i żółte getry.
Inny patrzył na nas z nadzieją w oczach. 
- Nie - odezwałam się szybko, zanim Lubisłowa zdążyła dojść do słowa. Lepiej na razie nic mu nie mówić o tym, co spotkało buntownika.
- Szkoda - zasmucił się, ale tylko na chwilę. - Chodźcie.
Poszłyśmy.


P. S. Wybaczcie, nagle mi sens całości gdzieś uciekł. Chcecie dokładnego opisu mojej i Lubisłowy drogi powrotnej do realnego świata? 
Części poprzednie: ZagładaCień dziadka.



 

  



 







 
  

Komentarze

  1. No tak, bo to się nie może tak urywać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem może, jak ustalimy, że dotarły, ale dobrze napiszę :)

      Usuń
  2. Super mi się czytało,od deski do deski i będę zaglądać po dalszy ciąg. Wciągnęłam się Aniu, lubię takie teksty, które po prostu się czyta, bez zastanawienia jakie są długie :-) pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  3. I went over this internet site and I conceive you
    have a lot of good info, saved to bookmarks (:.

    OdpowiedzUsuń
  4. And the battle for the Iron Throne begins.

    OdpowiedzUsuń
  5. Supply valid on through July 8, 2019 @ 6:30 am EST.

    OdpowiedzUsuń
  6. Greate pieces. Keep posting such kind of info on your blog.
    Im really impressed by it.
    Hi there, You've performed an incredible job. I'll certainly digg it and for my part recommend to my friends.
    I am sure they will be benefited from this website.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty