Koniec gry?

Długo się zastanawiałam,
czy warto o tym pisać.
O czym?
O filmie, który ostatnio 
oglądałam. 





Na początku atrakcyjne
cytaty: ,,Koniec gry 
to jej początek,, (Herberg),
,,Nie ustaniemy w poszukiwaniach
a ich kresem będzie dojście
do punktu wyjścia 
i poznanie go po raz pierwszy,, (Eliot)

Po pierwszych minutach
mam już dość.
Zniechęca mnie chwalona
przez odbiorców forma,
dokładnie muzyka techno.

Zadaję sobie pytanie:
po co ja to oglądam?
Odpowiedź zaraz nadchodzi:
dlatego, że jestem ciekawa,
co w tym filmie widzieli inni,
ci, którzy go chwalili?
Dlaczego film został nagrodzony?

Potrzeba trochę czasu i cierpliwości,
żeby historia zaczęła mnie wciągać.

Historia banalna.
Dzwoni telefon.
Rudowłosa jak z komiksu
dziewczyna dość ładna
go odbiera.

Jej chłopak mówi jej
o swoich problemach.
Prosi ją o pomoc,
a ona chce mu pomóc.

Jeśli ma mu pomóc,
musi być o określonej godzinie
w określonym miejscu.

Biegnie i stąd muzyka techno.
Podkreśla tempo.

Pojawia się również animacja
i szybkie migawki zdjęć,
gdy bohaterka mija kolejne osoby
na swojej drodze.

Migawki z ich myśli, skojarzeń,
może niedalekiej przyszłości.

W końcu dziewczyna dociera
do celu, ale okazuje się,
że to jeszcze nie koniec.

Pewnie, film trwałby zbyt krótko,
tylko 20 minut.
Dlatego wszystko wraca
do początku.

Niezupełnie tak, 
wraca do początku,
bo ten koniec nie jest 
taki jaki mógłby być.
Przynajmniej mnie się tak wydaje.

Zaczyna się nowa historia.
Niby taka sama, ale inna.
Ten sam początek.
Inne rozwinięcie,
inny koniec.

Inne zdarzenia,
inne przypadki
wywołujące inne skutki.

Już w trakcie drugiej
historii jestem ciekawa
co dalej.

Muzyka techno przestaje
mi przeszkadzać.
Widzę, że film jednak
da się obejrzeć.
Przyzwyczajam się 
do jego ,,dziwnej,, formy.

Druga historia to też nie koniec.
Jakby nie ta ścieżka labiryntu
czasu. I dlatego znów wracamy
do początku.

Trzeci wariant jest tym ostatecznym.
Zakończenie takie jakie miało być.

A jakie dokładnie,
sami zobaczycie,
jeśli zdecydujecie się ten film obejrzeć.

O co tu chodzi?
Z pewnością o te dwie sentencje
z początku.

Poza tym ten bieg
to życie, pęd do końca
do celu, do skutku.

Małe drobne rzeczy
po drodze, te niby przypadki
to ważne elementy życia.

Dlaczego niby przypadki?
Taka moja teoria,
że wszystko jest niezbędne,
musi się wydarzyć, by dana 
wersja życia się powiodła.

Być może człowiek 
jest tylko pionkiem
w rozgrywającej się,
nieznanej mu grze.

Co w takim razie
z wolną wolą?
Nie wiem.
Zawsze miałam z tym problem.
Jest czy jej nie ma?
W jakim stopniu jest?
W jakim stopniu jej nie ma?

Może jednak Wam zostawię
te pytania na deser
po obejrzeniu filmu.

A jednak warto
było go obejrzeć dla tej 
chwili myślenia.

,,Biegnij Lola, biegnij,, film z 1998,
reżyser Tom Tykwer,
w rolach głównych: Franka Potente,
Moritz Bleibfreu.
Produkcja: Niemcy.







 



Komentarze

Popularne posty