Choroba.

Gdzie są, gdy ich nie widzę i o nich nie myślę? Co wtedy robią? Kto? Oczywiście moje bohaterki.


Eugenia i Stanisława.

Dni powoli stają się dłuższe. Już niedługo krajobraz się zazieleni i zażółci. Znów usiądą na ławce przed blokiem i zaczną obserwować sąsiadów z bliższej odległości. Na razie jeszcze muszą chować się w domu, patrzeć na świat przez okno, przez ekran telewizora, dziurkę od klucza, głośniki radia. Spotykają się i wymieniają zdobytą wiedzą o ludziach, nieważne, że czasem coś przekręcą, wyolbrzymią lub zmyślą. Grunt to dobre samopoczucie, jakie zawsze, prawie zawsze, przychodzi po wyrzuceniu z siebie nagromadzonych informacji. 

Siedzą więc i chrupią delicje kupione przez Stanisławę, bo były w promocji w pobliskim markecie. Chyba nie muszę dodawać, że siedzą u Stanisławy.

- Ludzie mówią, że trzeba robić zapasy - rzuca Eugenia między jednym kęsem, a drugim.
- Ja słyszałam, że z tą chorobą to plotka i nie warto się przejmować.
- Plotka, nie plotka, ale jak wszystko wykupią... - Eugenia zawiesza głos jakby chciała dodać słowom większego dramatyzmu.
- E, tam zaraz wykupią - Stanisława i tak pozostaje niewzruszona.
- Jak sobie chcesz. Ja wolę mieć niż się potem prosić.
- Myślisz, że będzie aż tak źle.
- Nigdy nic nie wiadomo.

W powietrzu zawisa gęsta od niedopowiedzeń cisza.

Florentyna.

Pewnie by się roześmiała, gdyby słyszała rozmowę Eugenii i Stanisławy. Jednak tu, gdzie była, nie mogła ich słyszeć, również choroba, której bali się ludzie w jej świecie, w świecie, z którego została zabrana, jej nie dotyczyła. 

Razem z dziwną nieznajomą w pelerynie znalazła się na zamkniętym oddziale szpitala psychiatrycznego. Tutaj zawiozła je karetka, po tym jak chodziły wieczorem po placu budowy jednego z wielu tworzonych w czasach komuny bloków. Na nic się zdały tłumaczenia Florentyny, że nic nie zrobiła i głośny krzyk, że to pomyłka. Brak dokumentów, peleryna nieznajomej i niepasujący do epoki strój Florentyny działały na ich niekorzyść. Poza tym ktoś, prawdopodobnie ten sam, który przeniósł Florentynę do przeszłości, przygotował dla niej to miejsce. Teraz albo mogła udawać, że pogodziła się z losem albo nadal wrzeszczeć, że żąda spotkania z adwokatem. Żeby ułatwić jej podjęcie właściwej decyzji dwie kobiety w białych fartuchach i facet związali ją pasami. 

Eugenia i Stanisława.

- Jak myślisz, co się stało z Florentyną? - zmienia temat Stanisława.
- Uciekła za granicę - krzywi się Eugenia, której bardzo się nie podoba brak wiedzy na ten temat.
- Za granicę, dlaczego? - teraz krzywi się Stanisława, bo jej ciekawość wciąż pozostaje niezaspokojona.
- Tak mi się śniło - kłamie Eugenia.
- A z kim uciekła?
- Z bogatym facetem - Eugenia zerka na zegarek - Zrobiło się późno. Muszę iść, obiad robić.
- Już? - udaje zdziwienie Stanisława. Dobrze wie, że gadka o Florentynie wytrąciła Eugenię z równowagi. 

Florentyna.

- Napisałam do ciotki. Ona nas uratuje - informuje Floretynę nieznajoma, która bez peleryny i w szpitalnej koszuli wygląda jak strach na wróble.
- To dobrze - po nocy spędzonej w pasach Florentyna nie ma siły ani na rozpacz ani na radość.

Szarobiałe ściany wydają się zaciskać wokół jak pętle.

 
P. S.  A Wy bardziej boicie się chorób psychicznych czy fizycznych?
Część poprzednia: Obca w obcym czasie.
Zapraszam również na swój nowy blog: Nowy początek oraz O buddyzmie zen słów kilka.



  

Komentarze

  1. Jedne i drugie są do kitu. Najgorzej jak obie na raz się przypałętają. Zdrowia życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak. Te i te są straszne.
      Też zdrowia życzę :)

      Usuń
  2. Oj, żadna choroba nie jest potrzebna. Życie cieszy wtedy, gdy zdrowie dopisuje. W przeciwnym razie wszystko jest bez sensu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, bez zdrowia radości nie ma. Chyba jednak choroby psychiczne wydają mi się gorsze, chociaż te fizyczne też okropne.

      Usuń
  3. Już Kochanowski pisał o "szlachetnym zdrowiu", którego nie cenimy sobie na co dzień. Dopiero, gdy choroba nas zaatakuje, zaczynamy cenić to, co straciliśmy. Czasem, niestety, bezpowrotnie... Od kilku lat lękam się każdej choroby. Nie chcę, by wróciła depresja, a pragnę, by opuściła mnie fibromialgia. Takie mam marzenia,..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiedziałam, że istnieje coś takiego jak fibromialgia. Depresję znam aż za dobrze i też jej nie chcę. Na razie staram się cieszyć wiosną.
      Życzę Ci spełnienia marzeń :)

      Usuń
  4. Muszę przyznać, że mnie też raz ogarnęła gorączka zakupowa i kupiłam więcej produktów niż zwykle, a stało się tak dlatego, że półki w sklepie były podejrzanie puste. Na szczęście szybko wrócił mi rozsądek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nadążają z dostawami i stąd pewnie pustki.
      Oby Twój rozsądek trwał dalej :)

      Usuń
  5. Wiesz, dom potrafi i stać się więzieniem. Ten wymuskany, wypielęgnowany. Dziwne. Samotność starszych osób jest potworna. To ciągły ból rozpamiętywania i pamięci. To świadomość błędów, zysków i strat kiedyś podjętych decyzji, wyborów. I przeciwstawnie, dom może się okazać oazą życiodajną na pustyni. Lub ucieczką od świata. Gdy samotność to czeka się chwili kiedy będzie można wyjść do ludzi i pożyć ich życiem, kłopotami, problemami czysto empatycznie. Ogrzać się ich ciepłem. Gdy przychodzi do tego zgorzknienie, zadawniony ból, zazdrość, to już gorzej, bo wychodzi się do świata by być zgryźliwym, konstruktywnie krytycznym bez grama tolerancji i wyrozumiałości dla cudzych potknięć, błędów. Świat widzi się przez pryzmat własnych krzywd z ciągłą pretensją do innych i obarczania innych za własne niepowodzenia. Pytasz nas jaką byśmy woleli chorobę. To chyba złe pytanie. I nie ma na nie dobrej odpowiedzi. Tracąc zmysły wchodzimy w inny własny już dla nikogo niedostępny świat. I nie wiemy będąc zdrowymi czy ten świat jest dobry, czy zły, bo w nim nie jesteśmy. Jest to dla nas "normalnych" świat czystej abstrakcji. Czy wolimy "zwyczajną" chorobę ? Wiesz, czasami myślę,, że "zwyczajna" choroba przy pełnej świadomości, może w wielu przypadkach okazać się prawdziwym piekłem życia, istnienia i zazwyczaj tak jest choć na samą myśl "postradania rozumu" dopada nas potworny strach, panika. Jak przed każdym nieznanym. Dziwne z tymi wyborami i odpowiedziami bywa. Żadna choroba nie jest dobra i praktycznie chyba bym nie chciała aby stanął przede mną Anioł i dał wybór choroby, bo mam ją zapisaną w losie, życiorysie. Ciężkie pytanie zadałaś :) ja na nie nie mam u siebie odpowiedzi. Co do chorób już mam. Choroba niszczy, wypacza pojmowanie, postrzeganie i ocenianie rzeczywistości. Każdy ból jest chorobą. A ludzie garną się do ludzi, do ciepła, miłości do słońca. Jesteśmy gatunkiem światłolubnym i do szczęścia potrzebne nam jest te przysłowiowe 36,6. Pozdrawiam nocą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratiano bardzo Ci dziękuję za ten obszerny i ciekawy komentarz. Zgadzam się z Tobą, nie można powiedzieć, która lepsza, która gorsza. Obie są złe, nawet przeziębienie. Przez chwilę jednak wydawało mi się, że psychiczna choroba jest bardziej straszna. Gdy wokół osaczają cię własne urojenia, a ty myślisz, że to prawda. W dodatku psychikę trudniej się leczy niż niektóre fizyczne przypadłości i stąd moje przekonanie, że dolegliwość związana z ciałem może być lepsza, ale nie, jedno i drugie jest złe. Nie życzę nikomu, żeby jakiś anioł przed nim stanął i kazał wybierać, chociaż napisać o tym bym napisała. To już inna historia.
      To co piszesz o samotności i obecna sytuacja. Co ma zrobić człowiek, gdy chce spotkać drugiego lub pomodlić się w kościele, a inni ludzie patrzą na niego krzywym okiem? Na twarzach mają wypisane oburzenie. Jak on śmie teraz wychodzić, z jakiej racji, nieodpowiedzialny, zabraniamy. Przecież to naprawdę paskudne. Takie spojrzenie i piętnowanie za to, że ktoś chciał i wyszedł z domu. Kontrola innych doprowadzona do absurdu, a przydał by się rozsądek i spokój.

      Usuń
  6. Ja zdecydowanie bardziej boję się choroby psychicznej. Ter fizyczne są bardziej poznane i zwykle wiadomo, co boli, a w głowie nie zawsze wiadomo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda i leki na fizyczne przypadłości chyba lżejsze, choć nie zawsze. Poza tym lepiej, żebyśmy nie musieli wybierać jaką chorobę chcemy.

      Usuń
  7. Nie wiem, szczerze. Na pewno najgorsza jest kombinacja.

    Co z Florentyną?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty