Moje prywatne nieba.

Podróżowałam już po swoich prywatnych piekłach.   
Po niebach jeszcze nie, a czy o nich myślałam? Tak i czułam, że gdzieś tam są. Może wystarczy tylko wyciągnąć rękę, żeby je złapać i do nich wejść, ale czy na pewno wystarczy? Czy zawsze czekają na ciebie i stoją przed tobą szeroko otwarte? Czy nie zdarza się tak, że się zamykają i znikają? 


Niebo numer jeden.

Numer jeden, bo pierwsze się pokazuje. Pierwsze pozwala wejść do środka. Wchodzę przez nierzucające się w oczy drzwi starej windy w równie starym, szarym wieżowcu. Dlaczego tu przyszłam? Co takiego zobaczyłam lub nie zobaczyłam, że znalazłam się tutaj, w tym budynku? Może przeczucie, że na górze znajduje się niebo? Nie wiem. Rozglądam się wokół, lecz poza długim korytarzem, nie widzę niczego ciekawego. Drzwi windy zamykają się za mną z trzaskiem. I zaraz wszystko się zmienia jakby ktoś zrzucił zasłonę z okna.

Ogród? Jeśli tak, to bardzo zaniedbany. Wysoka trawa, chwasty, wielkie drzewa, pomarańczowe, czerwone, żółte kwiaty. Nie potrafię ich nazwać i ptaków, które słychać też nie znam. Wszystko jest takie wiosenne, świeże, radosne. Powietrze wibruje szczęściem. Cudownie. Kładę się na niebieskim kocu, który nagle pojawia się przede mną. Nie zastanawiam się skąd i po co. Zamykam oczy. Trwaj chwilo, lecz ona nagle się kończy. Z pobliskiego drzewa na głowę spadają mi śliwki. Wiatr się zrywa. Zapada ciemność. Co się stało? Niczego nie rozumiem.

Niebo numer dwa.

Niebo mnie wyrzuciło z powrotem na korytarz.  Tutaj już czeka na mnie wysoka postać w stroju błazna, kobieta lub mężczyzna. 

- Kim jesteś? - pytam.
- Nie widać? - odpowiada bezbarwnym, bezpłciowym głosem. Czy to idealna niebinarna osoba?
- Jestem Błaznem i twoim przewodnikiem po niebie dwa.
Prowadzi mnie po schodach w dół. Dlaczego w dół, nie w górę? W dodatku schody się zmieniają, przechodzą w drewniane, kręcone. Wydają się ciągnąć w nieskończoność. Oddycham z ulgą, gdy wreszcie się zatrzymujemy. Wąska klatka schodowa, niebieskie drzwi. Wchodzimy do środka.

Jakbym się znalazła w wielkiej, nowoczesnej bibliotece. Przypomina studnię. My jesteśmy na samej górze. Wszędzie wokół półki z książkami. Ludzie siedzą, leżą, idą ze wzrokiem wlepionym w strony swoich lektur. Muszą być ciekawe, jeśli ani na chwilę się nie odrywają. Nie widzą mnie i Błazna. Domyślam się, że otoczenie też nie jest dla nich ważne.

- Czy to raj niestatystycznego Polaka? Nie muszę pytać, przecież to widać.
- Nie, niebo dla każdego, kto kocha książki - informuje mnie Błazen, chociaż już sama udzieliłam sobie odpowiedzi.

Podchodzę do półki pomalowanej na zielono i prawie chwytam jedną z książek, gdy Błazen łapie mnie za rękę.
- Lepiej nie dotykaj, jeśli nie chcesz tu tkwić wiecznie.
- Skąd wiesz, że nie chcę? - dziwię się.
- Chodź, coś ci pokażę. Błazen ciągnie mnie w stronę żółtych drzwi, które teraz dopiero zauważam obok tych, którymi tutaj weszliśmy.

 Obraz z Pinterest. Autora nie znam.

Za drzwiami drzewa-książki wyrastające z ponurej szarej ziemi. Czyżby druga strona nieba dla książkoholików? Błazen kiwa głową i kładzie palec na ustach, żebym zachowała ciszę. Ciekawe dlaczego? I czemu nikt się tu nie kręci? Tylko jeden człowiek stoi i patrzy. Chcę podejść bliżej, lecz Błazen znów mi nie pozwala. Gdzieś we mnie zapala się czerwone światło - nie wolno podchodzić do tego człowieka, ani do żadnego drzewa. Zaraz potem pojawia się wiedza. Wiem, że mieszkańcy książkowego nieba z czasem zamieniają się w drzewa i rosną tu na tej jałowej ziemi, a stojący mężczyzna to ich strażnik i ogrodnik.

- Nie martw się. Po jakimś czasie wracają z powrotem do miejsc, które opuścili - Błazen odzywa się, gdy wreszcie opuszczamy niebiańską przestrzeń.

Niebo numer trzy.

Coś mi mówi, że trzecie i ostatnie. Błazen odprowadza mnie do białego wejścia. 

- Wybacz, dalej musisz poradzić sobie sama - oznajmia i zanim zdążę zareagować odwraca się i wsiada do windy. Jedzie na dół pewnie do wyjścia z wieżowca i kryjących się w nim dziwności. Czy tam na zewnątrz stanie się zwyczajnym mężczyzną lub kobietą? Pytanie bez odpowiedzi.

Mgła. Gęsta, biała, choć w niektórych miejscach lekko niebieska i fioletowa. Jednak nie budzi we mnie uczucia zagubienia, wręcz przeciwnie. Wydaje mi się jakby trafiła do właściwego miejsca we właściwym czasie. Ogarnia mnie spokój. Staję i pozwalam, by mgła mnie otoczyła. Widzę jak ogarnia moje stopy, kostki, kolana. Powoli znikam. Odchodzę na zawsze. Nigdy już nie wrócę na Ziemię. Nie będę czuć smutku ani radości, nienawiści, ani miłości. Nicość. Dotyczy głownie mnie, bo przecież mgła istnieje.

W ostatniej chwili coś wyciąga mnie na powierzchnię i wyrzuca z nieba mgły i nicości. 

- Nie ma nicości - ktoś się śmieje.


P. S. Trochę szkoda, a może nie szkoda, bo kto by Wam pisał na tym blogu. Chociaż i tak nie wiadomo jak długo tu jeszcze będę. Wydaje mi się, że odejdę, jeśli Blogger zmusi mnie do korzystania z nowego interfejsu, w którym się gubię. Odejdę na swoją stronę. Już teraz Wam ją polecam: Lubisłowa.
Ciekawa jestem co myślicie o nicości i jak wyglądałyby Wasze nieba.







   
 

Komentarze

  1. W mojej wyobraźni niebo jawi się bardzo podobnie jak nasza Ziemia z tą różnicą, że nie ma zła, nie ma gniewu, zawiści etc. I to niebo jest piękne, czyste, bardzo zadbane. Ludzie w nim nie nudzą się, nie błąkają się zadumani, ale robią to, co najbardziej robić kochają.

    p.s. Ten nowy interfejs to jest dokładnie to samo co stary. Różnica polega na tym, że "zaoblili" go wizualnie i parę ikon odnowili, ale są nadal na swoich miejsach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękne niebo. Niby zwyczajne, ale jednak nie. Nawet bym nie pomyślała, że tu na Ziemi mogłoby takie być, a tu proszę. Pewnie, że chciałabym takie niebo. Dzięki, że się nim podzieliłaś. Do interfejsu może się przyzwyczaję - zobaczymy.

      Usuń
  2. Moje niebo to miłość... Najpiękniejsze uczucie, które otwiera wrota do szczęścia, inspiruje, wznosi, pozwala na uśmiech, kołysze, uskrzydla, napełnia szczęściem, daje najcudowniejszą energię...
    P.S. Twój post jest piękny. Intrygujący i oniryczny dla mnie... Przeniósł mnie też na chwilę do jednej z powieści Carlosa Ruiza Zafona - tylko nie pamiętam już której :) Pozdrawiam serdecznie, Pola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Tak, miłość piękna, zwłaszcza jej pierwszy etap - zakochanie. Jak byśmy byli szczęśliwi,
      gdyby trwał dłużej lub nawet wiecznie.
      Ciekawe do której powieści. Napisz jak Ci się przypomni.

      Usuń
  3. Wspaniale opisałaś swoje nieba, Aniu! Ja nigdy się nie zastanawiałam nad miejscem, które mogłabym określić jako swoje niebo. Piekło, owszem, niebo nigdy. Kiedyś pewnie chciałabym znaleźć się w takim niebie dla kochających książki ;-) . Bardzo mi się spodobała wędrówka z Tobą po tych miejscach. Ten tekst zaintrygował mnie niesamowicie! Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piekła też opisałam. Nawet burzę wywołałam, pokazując w nich dziewczynkę w stroju
      do komunii. Nieba są bardziej spokojne. Książkowe pociągające, ale wolę jednak spokój
      niż ciągłe ożywienie treścią z książki.
      Cieszę się bardzo, że Ci się ta moja wędrówka po niebach podobała.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Niestety nie posiadam żadnego wyobrażenia, jak mogłoby wyglądać niebo. Może w dzieciństwie coś tam sobie wyobrażałam, ale teraz już nawet nie pamiętam. Może to to samo co nicość i wieczność brr...
    Do nowego Bloggera da się przyzwyczaić, na początku też myślałam, że wylezę ze skóry, teraz już nie pamiętam, jak wyglądał tamten.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze sobie jakieś piekło i jakieś niebo wyobrażałam. Często czekanie było dla mnie piekłem. Niebem uczucie szczęścia, a teraz nicość czyli brak uczuć, brak siebie, brak myślenia. Może za chwilę pojawi się coś innego.
      Może się przyzwyczaję. Inna sprawa, że mam już swoją stronę i pisanie tu i tam czasem mnie męczy.
      Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Moje niebo określane jest mianem kiczu. To poranna kawa na werandzie w towarzystwie człowieka, który podaruje mi bezwarunkową miłość. Akceptację. To zwyczajne ludzkie bezpieczeństwo i zaufanie. To widok na las i łąkę polnych kwiatów i pachnących intensywnie ziół wieczorem. To pobudka z muzyką śpiewających ptaków. To przydomowy ogródek z "wsiowymi kwiatkami" To radość z prozaicznych codziennych chwil. Moje niebo to zwyczajność w słońcu i zaduma bez bólu w deszczu. Zwyczajność. Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwyczajność też potrafi być niebem, bo wszystko zależy od nas. Niebo dla każdego jest inne tak jak każdy jest inny. Twoje niebo jest piękne tak jak wszystkie inne nieba dla tych, którzy w nich są i chcą w nich być.
      Dziękuję za komentarz, pozdrawiam :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty