Z serca wyrwane.
Za oknem deszcz.
Dobra pogoda, żeby poczytać i powspominać.
Co?
Obiecane kiedyś wiersze ze starego zeszytu.
Zdjęcie ze strony |
O zmroku,
gdy wszystko wokół
zmienia kolory,
myśli wylatują mi z głowy.
Siadają na drzewach
jak wrony.
Gadają
o przyjaciółkach skłóconych,
o wróżce,
której nie ma,
a jednak płacze
wciąż w nocy,
o lesie wyciętym,
co śpiewa,
o wampirach
kochających dzieci,
o dzieciach lubiących horrory,
o niechcianych,
niekończących się wierszach
i nieznanych opowieściach.
Na próżno
szukałbyś sensu.
Wrony mają
swój język
i znikają,
gdy dzień nadchodzi.
Twoje pożółkłe słowa
przez okno wyrzucam.
Spadają
jak liście z drzewa.
Dziwne,
że kiedyś coś znaczyły.
Teraz ludzie
chodzą po nich.
Zdeptane, brudne
pozostawione
jak ja kiedyś
na pastwę losu.
Uwalniam się
od nich
jak od myśli niepotrzebnych.
Na horyzoncie
nowe, jeszcze zielone i piękne.
Pamiętasz jeszcze
tę windę zieloną?
Jak bardzo się
spieszyłeś, żeby mnie dotknąć.
Palcami na skórze
pisałeś kocham.
Językiem całowałeś szyję.
Potem zszedłeś niżej.
Czy czasem myślisz
o tym jak to było,
co czułeś,
gdy mnie wargami chłonąłeś?
Twój język i moja łechtaczka.
Dwie fale jednego pożądania.
Pamiętasz to jeszcze?
Wieczne tu i teraz.
Jadę do ciebie
czerwonym tramwajem.
Wszystko we mnie
się spieszy
do twoich ramion.
Znów chcę się przytulić,
poczuć
smak twojego ciała.
Czas się zatrzymał
w oczekiwaniu na twój uśmiech,
pocałunki, którymi mnie obsypiesz.
Serce bije tak szybko
jakby próbowało
przeskoczyć z teraz do potem,
kiedy będę z tobą.
Za oknem migają
drzewa zielone.
Tonę cała w marzeniach
o tobie.
Komentarze
Prześlij komentarz