Kochanek Justyny.

Znacie już pewnie Kochanka Lady Chatterley,
to znaczy część zna, inni sobie zobaczą.
Nic jednak jeszcze nie wiecie
o kochanku Justyny, która oczywiście 
mieszka w tym samym bloku, 
co Florentyna i inne moje bohaterki.
Skąd się pojawił i dlaczego?
Czy Justyna rzuci dla niego męża?
O tym sobie za chwilę przeczytacie.

Zdjęcie ze strony.

Istnieją kobiety nieodkryte
i przez mężczyzn i same przez siebie.
Takie, które nie znają seksualnych
przyjemności i znać ich nie potrzebują.
Im się tak przynajmniej wydaje. 

Mają męża, dzieci, pracę, hobby
i to im wystarcza. 
A seks, ten prawdziwy, 
cóż nie muszą go znać.
Zawsze coś mogą zobaczyć w kinie
albo w telewizji 
albo poczytać sobie w książce.

Jedną z takich kobiet była Justyna,
sąsiadka Radomiły z góry.
Pewnie bardzo by się zdziwiła,
gdyby wiedziała, co robiła
Radomiła w łazience 
i co obecnie robi ze swoim mężczyzną.

Może by to nawet skrytykowała,
wyśmiała. Jak kobieta może się
w ten sposób zachowywać.
Przecież pasuje to bardziej
do mężczyzny niż kobiety.

Takie mniej więcej miała
pojęcie o seksie.
Wszystko do czasu,
dopóki nie poznała
młodszego od niej o 15 lat
Bartosza. Poznała na swoje
szczęście i nieszczęście
i na nieszczęście swojego męża,
którego poprosiła o rozwód.

Tak bardzo Bartosz zawrócił jej
w głowie. Nie wyobrażała sobie
życie bez niego, a wszystko to
z powodu świetnego seksu,
dotąd przez nią nieznanego.

Zaczęło się zwyczajnie,
od rozmowy w bibliotece.
Justyna chodziła między
półkami i szukała
czegoś ciekawego,
co wcale nie było takie 
łatwe, gdy chodziło się
do biblioteki przez parę lat
dość regularnie.

Te same pozycje na tych samych
regałach. Nowości bardzo rzadko.
Wiadomo biblioteka nie miała
na nie pieniędzy.

Tak więc chodziła sobie
ze wzrokiem wbitym w książki,
gdy nagle potrąciła kogoś.
Jak już na niego spojrzała
ktoś był mężczyzną.
Młodym mężczyzną.
Na jej oko po dwudziestce,
góra trzydzieści.

Jak się później okazało
oko jej nie zawiodło.
Bartosz miał 25 lat.
Był po studiach,
niestety niezbyt popularnych,
bo skończył kulturoznawstwo.

Co można po tym robić?
Nie bardzo wiedział.
Na ten kierunek też
poszedł z braku 
lepszych pomysłów.
Chciał być aktorem,
ale nie wyszło.

Tego wszystkiego Justyna
dowiedziała się później.
Na początku zauroczył
ją znajomością tych samych
ulubionych lektur, dużą elokwencją
i jak jej się wydawało inteligencją.

Już na samym początku
w bibliotece dużo rozmawiali
aż z wrażenia Justyna zostawiła
jedną książkę i musiała
po nią wrócić.

Umówili się na kawę,
a potem bardzo szybko
trafili do niego.

Bartosz miał piękny dom
po zmarłym ojcu
oraz pieniądze w banku.
Nic dziwnego, że mógł sobie
pozwolić na dziwaczne studia
i długie rozmyślania 
na temat przyszłej pracy.

Justyna jednak nie na to
zwróciła uwagę.
Najpierw dostrzegła sposób,
w jaki ją całował.
Tyle w tym było namiętności.

Później sposób w jaki ją 
rozbierał. Powoli przed lustrem.
Odpinał guzik za guzikiem
jej niebieską bluzkę.
Gładził opuszkami palców
jej ramiona i plecy, przyprawiając
o dreszcze. Odpiął stanik.
Odwrócił ją twarzą do siebie.
Pochylił się i niespiesznie pieścił
językiem jej piersi.

W podobny sposób zdjął
spódnicę, rajstopy i majtki.
Była naga i bezbronna.

Położył ją na łóżku.
Rozłożył nogi.
Pod biodra włożył poduszkę.
Pochylił się i lizał ją
intensywnie w miejscu, 
którego jej mąż raczej nie dotykał.

To było takie rozkoszne.
Justyna po raz pierwszy miała 
ochotę na seks i kiedy
w końcu wszedł w nią
głośno jęknęła.

Z każdym jego ruchem 
stawała się bardziej podniecona
i wilgotna. Nigdy nie przypuszczała,
że ruchy mężczyzny w jej ciele
mogą być takie niesamowite,
z niczym nie porównywalne.
Sama nawet ruszała miednicą,
żeby zwiększyć swoją przyjemność.

A ta wciąż się potęgowała.
Była pod nim.
Potem na nim i w końcu klęczała tyłem
przed nim. Tyle się kochali już za pierwszym
razem. Kiedy skończyli każdy swoim
orgazmem, nadal miała ochotę na seks.

To było coś nowego i całkiem nią
zawładnęło. Prawdziwa namiętność.
Justyna niechętnie wracała wieczorem
do domu. Coś tam burknęła na pytanie
dzieci, gdzie byłaś tak długo.
Gdzie była? W raju. 
Inaczej nie dało się tego nazwać.

Wkrótce coraz częściej czas spędzała
z Bartoszem i wtedy, gdy mąż jako pilot
był gdzieś za granicą i wtedy, 
gdy wracał do domu.

Odwalała z nim obowiązkowy seks
i zaraz potem pędziła do kochanka.

Mąż może się domyślał, a może nie
zbyt zajęty swoją pracą.
Jednak pewnego razu oświadczył,
że oboje za dużo pracują 
i przydałby im się urlop.

Justyna była załamana.
Nigdzie nie chciała wyjeżdżać.
Podjęła decyzję.
Rozwiedzie się z mężem.
Zostanie z Bartoszem.

Bartosz jakby się cieszył.
Jakby. Za plecami Justyny
mocno się skrzywił.
Nie przypuszczał, że związek
z zamężną kobietą do tego
go doprowadzi.

Jego poprzednie kobiety
zostawały z mężami
albo z narzeczonymi.
Jakoś wyczuwały, że on nie jest
i nigdy nie będzie typem męża.

Kochał kobiety, owszem,
ale żeby zaraz się żenić, nie.
Miał na to jeszcze dużo czasu.
Najpierw pójdzie na drugi kierunek
studiów, na studia artystyczne.
Potem pomyśli.
Obowiązki, rodzina?
Nie, nie jest mu to potrzebne.

- Na razie jedź z nim na urlop,
Zaproponował - potem pomyślimy.
- A o czym tu myśleć.
Dziwiła się Justyna.
- Masz duży dom. Ja, ty i dzieci,
wszyscy się tu zmieścimy.
- Nie mogę takich decyzji
zbyt szybko podejmować.
- Jak to?
- Obawiam się, że nie jestem
gotowy na założenie rodziny.

Odrzucił ją.
Justyna w końcu to zrozumiała.
Bez słowa odwróciła się i wyszła
z domu Bartosza. Mimo wszystko
miała nadzieję, że za nią pobiegnie.

Jak ja teraz będę żyć - myślała.
Łzy spływały jej po policzkach.
Świat z kolorowego 
stał się czarno-biały.
Załamana wróciła do domu.

Następnego dnia nie wstała
z łóżka ani następnego,
jeszcze następnego.
Jej mąż poprosił swoją matkę, 
by przez jakiś czas zajęła się dziećmi.
Sam w ramach urlopu
wyjechał do brata na wieś.

Teściowa zaprowadziła Justynę
do lekarza, a potem do szpitala.
tego samego, w którym była
jakiś czas temu Radomiła i Florentyna.

- Zaraza nadal trwa.
Stwierdziła Eugenia.
- Jaka zaraza.
Zapytała Stanisława.
Jak zwykle siedziały na ławce
przed blokiem i jak zwykle
Eugenia była najlepiej poinformowana.

- Psychiczna. Nie wiesz, że Justyna
też w wariatkowie siedzi?
- W szpitalu?
- Tym samym, co Florentyna
i Radomiła.
- A co się stało?
- Nie wiem dokładnie. Mąż ją chyba zdradzał.

Po raz pierwszy Eugenia nie wiedziała.
Jakoś nie udało się jej wyciągnąć
wszystkich informacji od milczącej
teściowej. Powiedziała tylko,
że syn wyjechał, a ona musi
zajmować się dziećmi.

Gdzie wyjechał? Po co? Dlaczego?
I co będzie dalej?
Może Eugenia jeszcze się dowie.

I co z małżeństwem Justyny?
Czy rozleci się, czy będzie trwało?
Przeczytacie sobie innym razem.

P. S. A jak Wy zakończylibyście 
        tę historię?
        
       
  

        








Komentarze

Popularne posty